Rozdział 9

37 9 7
                                    


Pierwsze promienie słońca nieśmiało wślizgnęły się przez okno do pokoju Eiry, muskając jej twarz i powoli wybudzając ją ze snu. Otworzyła oczy, mrużąc je lekko w porannym blasku. Przez chwilę leżała nieruchomo, próbując uporządkować wspomnienia z poprzedniej nocy. Na jej usta mimowolnie wypłynął uśmiech, gdy przypomniała sobie taniec z Willemem i długą, fascynującą rozmowę, która nastąpiła po nim.

Mimo że spała zaledwie kilka godzin, czuła się dziwnie rześka i pełna energii. Wspomnienia wirowały w jej głowie jak kolorowe obrazy: Willem opowiadający o swoich przygodach, o dzieciństwie spędzonym w tajemniczym Mudcairn, o niebezpiecznych wyprawach w poszukiwaniu śladów magii. Jego zielone oczy błyszczały w świetle gwiazd, gdy z pasją mówił o misji Szperaczy. Było coś w Willemie, co sprawiało, że czuła się przy nim swobodnie. Jego poczucie humoru, sposób, w jaki ją słuchał - to wszystko sprawiło, że noc minęła im niepostrzeżenie. Zanim się zorientowali, niebo zaczęło się rozjaśniać.

Eira przewróciła się na bok, przytulając poduszkę. Przypomniała sobie, jak sama zaczęła się otwierać, opowiadając o swoim życiu w Selirii. O ojcu - kowalu i byłym żołnierzu, który nauczył ją sztuki walki. O matce, zawsze wspierającej jej marzenia. O tym, jak tylko ona w całym mieście wierzyła w istnienie magii. Pominęła jednak w swojej opowieści kilka istotnych szczegółów. Nie wspomniała o Cedricu, zaręczynach, powodach swojej ucieczki. Przez chwilę poczuła ukłucie winy, ale szybko je odrzuciła. To nie był odpowiedni moment na takie zwierzenia. Może kiedyś, gdy lepiej go pozna...

Gdy zeszła na dół, w kuchni czekała już na nią Fanitia, krzątająca się przy śniadaniu. Zapach świeżo pieczonego chleba i ziołowej herbaty wypełniał pomieszczenie.

- Dzień dobry, kochana. - przywitała ją zielarka z uśmiechem. - Jak się spało?

- Krótko, ale dobrze. - odpowiedziała, siadając przy stole.

Fanitia postawiła przed nią talerz z jedzeniem i usiadła naprzeciwko.

- Mam dla ciebie wiadomość. - zaczęła. - Znalazłam kogoś, kto mógłby cię zawieźć na wschód.

Serce Eiry na moment zamarło. Czy to oznaczało, że musi już opuścić Arden? Jakby czytając w jej myślach, Fanitia natychmiast kontynuowała.

- Ale mój znajomy wyrusza dopiero pojutrze. Do tego czasu możesz zostać u mnie.

Eira odetchnęła z ulgą, czując jak rozpiera ją radość. Dwa dni to wciąż mało, ale musiało jej wystarczyć.

- Dziękuję. Mam nadzieję, że nie sprawię kłopotu.

Fanitia machnęła ręką.

- Nonsens. Jesteś tu mile widziana. A jak zamierzasz spędzić ten czas?

Eira przełknęła kęs chleba.

- Chciałabym odwiedzić bibliotekę w Aknie.

Po śniadaniu Eira przebrała się w pozostawione przez Fanitię ubrania - wygodne skórzane spodnie, białą koszulę i pięknie haftowaną w kwiaty kamizelkę. Czuła się w niej nad wyraz swobodnie. Wychodząc z domu, zauważyła, że obchody święta wciąż trwały, choć z mniejszym rozmachem niż poprzedniego dnia. Skierowała się w stronę wzgórza, na którym wznosiła się Akna, ale zamiast iść główną drogą, wybrała jedną z wijących się ścieżek. Nie uszła daleko, gdy wyminęła ją grupka dziewcząt w zielonych szatach - adeptek szkoły. Chichotały i szeptały między sobą, rzucając Eirze zaciekawione spojrzenia. Wśród nich rozpoznała Violę, która wyskoczyła z grupki i przywitała ją ciepłym uściskiem.

- Eira! Jak miło cię widzieć! - zawołała, po czym rozejrzała się konspiracyjnie i ściszyła głos. - Ale słuchaj, lepiej nie idź tą ścieżką.

Córka Dawnego ŚwiataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz