Rozdział 5.1

810 55 23
                                    

JOSEPHINE

Emma była o głowę wyższa i sporo ode mnie starsza, na pewno z dziesięć lat. Szczupłe nogi, szersze biodra i sporej wielkości piersi. Miała kręcone blond do ramion włosy. Niebieskie oczy i długie, gęste rzęsy. Zauważyłam mocne rysy twarzy i taki sam makijaż. Nie próżnowała z bronzerem, jak i z krwistoczerwoną szminką na swoich pełnych, lecz naturalnych ustach. Dziwne, że ktoś z tak wrednym wyglądem, może być aż tak miły.

Przedstawiłyśmy się jeszcze raz, oczywiście przedstawiłam się jako Sophia, a nie Josephie'a i ruszyłyśmy przez kuchnie do ala szatni, gdzie było całkiem sporo toaletek, jak i stojaków na których wisiały przeróżne fatałaszki, w które miałam nadzieję, że nie będę musiła się ubierać, bo nie byłam jedną z nich i byłam tu przetrzymywana.

– Skąd pochodzisz, Sophio? – kolejne trafne pytanie, którego starałam się uniknąć, gdy zasiadłam na krześle, a po chwili zawiesiła mi na ramiona czarną pelerynę i uczesała włosy.

To już?

Odrobinę się zestresowałam, nie zaprzeczę.

– Jesteś fryzjerką? – szybko zmieniłam temat, bo tak naprawdę nie miałam pojęcia, co mam mówić. Jeżeli coś powiem, a to będzie niezgodne z tym co mi przygotował Samuel, może się źle skończyć.

– Tak jakby, ale nie martw się, naprawdę jestem w tym dobra – poinformowała, po czym przedstawiła mi pod nos katalog fryzur i wskazała palcem na jedną z nich – myślałam o tej.

Zaśmiałam się i szybko pokręciłam głową.

– Odpada. Czarny do mnie nie pasuje. Od zawsze jestem blondynką. Po prostu się nie zgadzam. Może ten? – wskazałam na jasno brązowe.

– Hola hola dziewczyno. Po pierwsze nie mam zbytnio na to czasu, po drugie warto czasami zmienić coś w swoim wyglądzie, po trzecie na stanie mam tylko czarną farbę lub blond, ale szef kazał przefarbować Cię na inny kolor, więc blond nie wchodzi w grę, więc pozostaje tylko czarny – zamknęła katalog, po czym odłożyła do szuflady i wyjęła dwie paczki z czarną farbę.

– To po jakiego grzyba pokazywałaś mi katalog, jeżeli macie tylko te?

– Lubię dramy – Wzruszyła ramionami i otworzyła opakowania. W pojemniczku rozmieszała dwa składniki. Kiedy nałożyła rękawiczki i spojrzała na moje odbicie w lusterku, przełknęłam ślinę.

– Nie jestem gotowa – zakomunikowałam, zaciskając palce na kolanach.

– Ale ja jestem.

Zamknęłam błyskawicznie oczy, gdy wysmarowała farbę w pierwsze pasmo.

Przez cały ten czas miałam je zamknięte i nie zdołałam spojrzeć w lusterko. To już nie miało sensu.

Odebrał mi prawdziwe życie i zaoferował fałszywe. Odebrał mi imię. Odebrał nawet kwestie wyboru fryzury. Pozbawił mnie wszystkiego. Niech się pali w piekle, pomyślałam. Jak się stąd wydostane, zgotuje mu takie piekło, że w życiu się nie pozbiera, drań.

Nie spojrzałam nawet w lusterko gdy spłukała farbę ani, gdy wysuszyła włosy i mi je ścięła za ramiona.

– Wydaje mi się, że wcale nie chcesz tutaj być – dopiero to do niej dotarło. Brawo – aż tak nienawidzisz tego miejsca i szefa? – zaciekawiona zapytała.

– Czemu tak sądzisz?

– Mam dobry słuch.

– Zgadza się, nienawidzę go i to się już nie zmieni, ale proszę, więcej się o to nie pytaj.

Zemsta Diabła [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz