Rozdział 1.2

1.2K 65 23
                                    

JOSEPHINE

Kurwa! – siarczyste przekleństwo wyrwało mu się z ust, gdy mocno drapnęłam go po policzku.

Był jedynie o głowę ode mnie wyższy, przez co nie miałam problemu z zasięgiem. Do tego był chudy, może ważył tyle co ja. Nie ważne. Najważniejsze, aby się stąd wydostać, przeszło mi przez myśl, po czym zamachnęłam się i dałam mu z pięści w twarz, przez co miałam wrażenie, że połamałam sobie przy tym palec. Przeklnęłam w myślach, bo w cholerę mnie zabolało.

Jego głowa odskoczyło do tyłu, wtem prędko doczłapałam do niego i z całej siły jaką posiadałam w ręce, która jedyna jeszcze czuła się całkiem nieźle, dałam z pięści w brzuch.

Byłam szczerze zadowolona, że udało mi się zaliczyć kilka zajęć samoobrony, na który niegdyś chodziłam z siostrą mojego faceta Mitchell'a. Może robiłam to niezdarnie, ale najważniejsze, że działo.

Kiedy ponownie zawył z bólu i złapał się za brzuch, zginając się przy tym w pół, wysyczał przez zaciśnięte zęby:

– Pożałujesz tego. Niech ja cię tylko dorwę...

Szybko się nad nim pochyliłam.

– Jesteś głupim, małym burakiem! – wykrzyczałam mu w twarz – zjeżdżaj mi stąd! – pchnęłam go, a on zaskoczony upadł na beton, nie wiedząc, za co ma się pierwsze złapać, za złamany nos czy brzuch.

– Wracaj tu mała, wredna jędzo! – usłyszałam, gdy byłam już na korytarzu, który również nie zachęcał swoim wyglądem, bo był identyczny jak mój pokój. Biała farba od ściany odchodziła, a sufit od dawna nie czuł świeżego malowania. Jedynie kafelkowa podłoga była w miarę czysta.

Chyba sobie kpisz, że tam wrócę, pomyślałam. Zgarnęłam telefon i ruszyłam w podskokach do szerokich drzwi, które ujrzałam zaraz po przekroczeniu korytarza.

Szybko za nie pociągnęłam. Uśmiechnęłam się, kiedy pyknęły. W końcu byłam wolna, pomyślałam, po czym przez nie przeszłam natrafiając na drugi, długi korytarz, który wyglądał identycznie, na co jęknęłam rozczarowana. Na szczęście po lewej stronie dostrzegłam szerokie schody na górę, toteż stwierdziłam, że znajdowałam się w jakiej piwnicy. Jak pokonam te schody, będzie już z górki, przeszło mi przez myśl.

Skoczyłam na betonowy schodek, po czym na kolejny i kolejny, a gdy byłam w połowie, a już ledwo utrzymywałam się na nodze, znienacka otworzyły się drzwi, które były na samej górze.

Serce zabiło mi jak młotem, gdy dostrzegłam w cholerę przerażającego z kilkoma bliznami na twarzy rosłego chłopa około czterdziestki, przez co ze strachu odchyliłam się do tyłu, po czym zjechałam na sam dół tych przeklętych schodów, mając wrażenie, że się cała połamałam.

Głośno zaskomlałam, bo nie mogłam się ruszyć. Po prostu nie miałam już sił i wszystko mnie bolało.

– Liam! – wydarł się ten tajemniczy mężczyzna, który chwilę później nachylił się nade mną.

– Psiakrew! – gdzieś nade mną pojawił się też chłopiec, którego sprałam na kwaśne jabłko – To nie tak, jak myślisz, tatku – powiedział przerażony – chciałem zmienić jej tylko opatrunek, a ona mnie zaatakowała, uwierzysz? To nie tak, że nie dałem sobie rady z babą, po prostu nie biję kobiet...

– Nie tłumacz się mu, debilu, tylko mi – Wzdrygnęłam się, słysząc ostry głos jakiegoś innego mężczyzny. Miałam przedziwne wrażenie, że go już gdzieś słyszałam, tylko nie mogłam przypomnieć sobie gdzie – jakim, kurwa, cudem ona się tu znalazła i dlaczego wygląda, jakby przebiegło po niej stado słoni? Czy wy ochujeliście? Dałem wam proste zadanie, a nawet to musieliście zjebać.

– Chłopak dopiero się uczy, szefie. Jest jeszcze młody i niedoświadczony. To jeszcze dzieciak i nie rozumie, że to nie zabawa.

– Tatku! Przestań! Nie jestem już dzieckiem i potrafię...

– Zamknij się, Liam – warknął ojciec – Biorę całą winę na siebie.

– Nie. Musi ponieść odpowiedzialność za swoje czyny i doskonale o tym wiesz – skwitował facet i mimo, że go nie widziałam, bo miałam zamknięte oczy, to bardzo się go bałam – koniec tematu.

Po chwili poczułam, gdy ktoś złapał mnie pod pachy i kolana. Skrzywiłam się, bo tak bardzo bolała mnie cała głowa i żebro, które chyba sobie stłukłam przy upadku oraz noga.

Otworzyłam lekko powieki i spojrzałam na mężczyznę, który wniósł mnie z powrotem na korytarz. Przez lampy ledowe nie mogłam dostrzec jego twarzy, na co w duchu przeklnęłam.

– Nie – wyszeptałam, gdy odebrał mi telefon, który mocno zaciskałam pomiędzy palcami – nie – powtórzyłam, bo tak bardzo nie chciałam tam wracać – proszę.

Odważyłam się ponownie je otworzyć, a wtem zobaczyłam dobrze mi znane rysy twarzy mężczyzny, którego miałam już okazję nie raz ujrzeć. Wiedziałam, że skądś kojarzę ten głos, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, bo tak naprawdę był ostatnim człowiekiem na tej planecie, którego mogłabym osądzić o to wszystko.

Był bratem Mitchell'a, a przecież bracia sobie tego nie robią, prawda?

Prawda?

– D-dlaczego... Dlaczego to zrobiłeś, Samuelu? – powiedziałam nim zemdlałam.

*

Poszło gładko😏

Podoba wam się postać małego Liama? 🫣

Zemsta Diabła [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz