JOSEPHINA
Ponownie podeszłam do dużego okna w holu i się rozejrzałam. Głęboko westchnęłam, kiedy i tym razem nie dostrzegłam czarnego mercedesa Samuela.
Wyszedł z mojego pokoju przed piątą, wziął moją listę, którą szybko napisałam w nocy i pojechał do miasta. Miał się spotkać z Mitchell'em, następnie zrobić zakupy. Była szesnasta, a go wciąż nie było, do tego nie zadzwonił do Dylana, przy którym często tego dnia byłam. Za każdym razem jak dzwonił mu telefon, to albo jakiś znajomy lub dziewczyna, z którą często rozmawiał.
Boże. Co jeśli stała mu się krzywda? Jeżeli naprawdę Gerard mnie nie posłuchał i wypaplał wszystko Mitchell'owi, a on w odwecie coś mu zrobił?
Nerwowo przegryzłam wargę, bo cholernie się o niego martwiłam. Cholera. Gdyby ktoś powiedział, że kilka miesięcy wcześniej będę się o niego martwić, wyśmiałabym tą osobę prosto w twarz, ale to naprawdę się działo, ja naprawdę wariowałam, że nie przyjedzie, że nigdy więcej go nie zobaczę.
Ależ ze mnie kretynka. Powinnam była zatrzymać go przy sobie z całych sił. Powinnam była mu o wszystkim powiedzieć. Powinnam była wyznać całą prawdę.
Nerwowo zaśmiałam się.
A czy w moim przypadku to rozsądne?
Wciąż moja przyszłość była niejasna i nie wiedziałam, co mnie czeka.
Zawsze mogłam zastąpić miejsce Poppy i być jego zabawką, co kiedyś również się skończy i zamieni mnie na nowszy egzemplarz.
Mówił, że jestem mu ważna, ale również mógł wodzić za nos, mydlić mi oczy.
Boże. Dlaczego moje życie to wieczne pasmo nieszczęść? W poprzednim życiu byłam jakąś psychopatką i karano mnie za to?
Jeśli dowie się o wszystkim, w gorszym wypadku spróbuje zatuszować swoje błędy i pozbędzie się mnie na dobre. Nie chciałam umierać i tak bardzo pragnęłam normalnego życia jak inni, ale czy to było w ogóle realne?
Wątpię.
Zanim udałam się z powrotem do kuchni, spojrzałam ostatni raz na rozprzestrzeniający się, miły dla oczu krajobraz za okna.
Drzewa całkowicie utraciły swoje liście, pozostawiając puste gałęzie, które opatulił biały puch, a ziemię pokryła gruba warstwa śniegu. Na szczęście już nie padało.
Złapałam za uszko szklanki z parującą herbatą, dmuchnęłam w nią, by odrobinę ją schłodzić i się napiłam przyglądając się poczynaniom Poppy i Dylana, którzy gotowali. Nie. To Dylan gotował, a Poppy udawała, że mu pomaga. Mimowolnie przewróciłam oczami.
Nie próbowałam mu pomagać, bo miałam dwie lewe ręce i tak naprawdę niczego nie potrafiłam zrobić, jak jakieś podstawy, na przykład naleśniki, kanapki, czy jajecznicę.
W kuchni unosił się zapach pieczeni dobiegający z piekarnika, który lada chwila będzie gotowy. Ziemniaki dogotowywały się, a Dylan kończył kroić warzywa do surówki.
Mieliśmy szczęście, że elektryk naprawił nam prąd, ale wciąż nie zdążyło się nagrzać w mieszkaniu, bo skończył swoją pracę dopiero trzy godziny temu. W gorszym wypadku mieszkalibyśmy w mrozie, myli w zimnej wodzie i jedli mrożonki, bez żadnych ciepłych posiłków.
CZYTASZ
Zemsta Diabła [+18]
RomansaSamuel mści się na młodszym bracie. Pozbawił go stabilności i pochwycił ludzi na różnych szczeblach władzy. Pewnego dnia porwał jego ukochaną i sfingował jej śmierć. Uwielbia płeć piękną, aczkolwiek tylko blondynki. Posiada aż trzydzieści sześć dzi...