Na wysokości stu dwudziestu metrów nad eterem profesor kazał mi położyć Flo na tarasie. Spojrzałam z obawą na kratownicę.
– Nie bój się, nie spadnie – zapewnił mnie.
Faktycznie, siatka prętów była tak gęsta, że nie było mowy, by flolarwa się przez nią przecisnęła. Niepotrzebnie panikowałam. Po pojedynku zaczęłam się tak bardzo bać o bezpieczeństwo Flo, że czasem przestawałam myśleć.
Pogłaskałam ją. Drżała jak mruczący kot. Nie ze strachu; była zadowolona i podekscytowana.
– Jest silna – powiedział Lonzo. Przykucnął i uważnie ją obserwował. – Pierwszej nocy bałem się, że nie da rady. Kto wie, może nawet odrośnie jej futro.
– Musi odrosnąć! – wyrwało mi się. – Nie chcę, żeby do końca życia była łysa!
Profesor pokiwał głową.
– Tu nie chodzi tylko o wygląd. Futro flolarw pozwala im czerpać energię ze słońca. Bez niego Flo już zawsze musiałaby polegać na odżywczym pyłku i lekarstwach. A, właśnie.
Wyciągnął z kieszeni fiolkę z żółtą substancją.
– Zmieszany pyłek sześciu ziół i moich flolarw, taki sam, jaki podawali Flo uzdrowiciele. Teraz ty musisz o tym pamiętać. Posypuj ją raz dziennie. Wystarczy szczypta; jakbyś soliła zupę na talerzu.
Ostrożnie wzięłam fiolkę.
– Rozumiem, profesorze.
Rzuciłam okiem w górę. Reszta grupy przyglądała się nam z wyższego tarasu. Colv uśmiechnął się i pomachał do mnie. Adelie siedziała mu na głowie i puszczała bańki.
Flo zapiszczała i zaczęła wykonywać dziwne wygibasy. Wiła się i przewracała to na grzbiet, to na bok. Wystraszyłam się, że potoczy się do bocznej poręczy i wypadnie przez dziurę między prętami, otoczyłam ją ramionami.
– Podoba ci się tutaj?
Zamachała krótkimi nóżkami. Była szczęśliwa.
Nagle obróciła się na brzuch i pomaszerowała w stronę krawędzi.
– Flo, nie! – Mocno ją przytrzymałam. – Uważaj! Gdybyś wpadła do eteru...
Nie słuchała mnie. Parła przed siebie, aż musiałam wziąć ją na ręce.
– Dlaczego to robisz? Nie wiesz, że to niebezpieczne?
Przyszło mi do głowy, że Flo wcale nie chce rzucić się w Czeluść. Była mądra; na pewno potrafiłaby spuścić się na nici dokładnie na taką wysokość, jaka była dla niej najlepsza.
– Ale twoja nić mogłaby nie wytrzymać – pouczyłam ją. – Lepiej róbmy to, co zalecił profesor.
Obróciłam się, by na niego spojrzeć, i zobaczyłam, że stoi oparty o barierką i patrzy w dół.
Niosąc Flo, podeszłam bliżej brzegu tarasu.
A potem usłyszałam trzask. Na górnym tarasie parę osób zaczęło wrzeszczeć.
Zamarła ze zdumienia patrzyłam, jak żelazna krata przy której stał profesor, rozpryskuje się jakby była ze szkła, a mężczyzna traci równowagę i spada w Czeluść.
***
Zamarłam. Wydawało mi się, że mijają godziny, a ja patrzę na powoli przechylającego się Lonzo, jego rozwianą koszulę i włosy. Był do mnie odwrócony tyłem, ale bez trudu mogłam sobie wyobrazić twarz stężałą z przerażenia. Powiększony cień profesora padł na obłoki eteru w dole i przesunął się po nich.
CZYTASZ
Eteriale: Akademia Czeluści
FantasyAda marzy o życiu pełnym przygód. Niespodziewane otarcie się o śmierć otworzy przed nią drogę do Akademii Czeluści i zostania Poskramiaczką eteriali - magicznych istot władających niezwykłymi mocami. Dla ludzi z królestwa Ocji kontrolowanie eteriali...