Rozdział 28 - „Skrzydlaty cień"

6 2 0
                                    

Nawet nie musiałam zagadywać Sary.

– To nie przypadek – oznajmiła stanowczo. Wracałyśmy przez błonia do zamku w tłumie uczniów ze wszystkich roczników.

– Że wezwali dyrektor? – spytałam. – Jak myślisz, dlaczego to zrobili​?

– Na mój gust szykuje się kolejna wojna z Pallidą i potrzebują jej doświadczenia wojskowego – oznajmił Zan. Wyglądał na podekscytowanego. – Myślicie, że kiedy wybuchnie? Może też będziemy w niej walczyć.

– Idź porozmawiać na ten temat z moim kuzynem – poradziła mu z lodowatą uprzejmością Sara. – Stanowicie dla siebie odpowiednie towarzystwo.

Chłopak nie do końca ją zrozumiał. Wyszczerzył się głupio i wzruszył ramionami.

– No a po co innego w stolicy potrzebują generałów?

– Może nie tyle potrzebują jej w stolicy, co nie chcą, żeby była tutaj. Widzieliście minę Gonsagi? Założę się, że wiedziała o wszystkim wcześniej. Ma chęć rządzić całą Akademią, a jej mąż jest wysokim urzędnikiem na dworze. Zdziwiłabym się, gdyby to wszystko nie miało nic wspólnego z listem do Galli. Nie wszystkim w Różanogrodzie podoba się jej niezależność. Słyszałam od ojca, że król i królowa byli nieprzychylnie nastawieni do porozumienia z Ilios, dzięki któremu przyleciał tu Arkas, ale dyrektor powołała się na jakieś historyczne prawa dające Akademii niezależność w tych kwestiach.

– Ale numer – wyrwało się Katrinie. – Myślicie, że Galla i Arkas wspólnie coś kombinują?

Zerkała na mnie znacząco. Udałam, że tego nie widzę.

– Nie wiem, kto kombinuje, ale zanosi się na problemy – odparła Sara. – A miałam nadzieję, że przynajmniej do Festiwalu Jesieni będzie spokój.

– Jak nie mroczne eteriale, to wielka polityka – próbował zażartować Zan. – Sam nie wiem, co gorsze.

Arystokratka oznajmiła, że jeśli ma zamiar porównywać osoby zajmujące się polityką do zmutowanych bestii, może równie dobrze nigdy więcej się do niej nie odzywać. Rozpaczliwe przeprosiny chłopaka rozbawiły wszystkich, ale nawet śmiejąc się, nie mogłam przestać myśleć o słowach Sary.

***

Sara Tellar miała rację twierdząc, że zanosi się na problemy.

Dyrektor Galla odleciała z Terynem do Różanogrodu jeszcze tego samego dnia, na szarym gryflinie ze stajni Akademii, któremu nałożono specjalne, przypominające fotel siodło. Teraz Akademią rządziła Gonsaga. Jak to ujęła Sara, „Czarnoszponowie zawsze byli ogromnie ambitni". Profesor zmieniła nazwisko, ale rodowy charakter jej pozostał. Ledwo gryflin niosący Gallę zniknął za horyzontem, ogłosiła nowe zasady i obostrzenia. Wypisane wielkimi literami, zostały rozlepione po całej Akademii przez asystentów, a nauczyciele odczytywali je podczas lekcji. Podobno były to zamierzenia samej Galli, których nie zdążyła przedstawić, ale jakoś nie chciało mi się w to wierzyć.

– Zakaz wychodzenia na błonia! – zdenerwowała się Katrina. – Skrócenie godzin posiłków? Czy ona chce nas zagłodzić?

Mnie też nie podobały się zmiany. Podobno ze względu na nasilające się zawirowania eteru, Gonsaga praktycznie zamknęła nas w murach Akademii. Na błonia wolno było wychodzić jedynie podczas lekcji, i to tylko na połowę leżącą dalej od Czeluści. Zawieszono też działanie Klubu Bitewnego, „do czasu, aż nie zostanie wyjaśnione, w jaki sposób śmierciopluj przedostał się do Sali Bitewnej".

– Gdyby naprawdę im na tym zależało, już dawno by wiedzieli.

Katrina była naprawdę wściekła. Dotąd większość czasu wolnego spędzała na błoniach, biegając i ćwicząc z Preclem u boku, albo w kuchni, więc nowe zakazy bardzo jej dopiekły.

Eteriale: Akademia CzeluściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz