Następnego dnia na pierwszej lekcji mieliśmy opiekę nad eterialami z Petrą. Wcześniejsze zajęcia ograniczały się do słuchania i robienia notatek. Tym razem profesor wzięła nas na błonia, przyprowadziła kilka stworzeń - pożogara, geodraka i wiatrosiewcę - i pokazała nam specjalne narzędzia służące do ich czyszczenia. Potem podzieliła nas na grupy i kazała wypucować eteriale, aż będą lśniły. Normalnie byłabym zachwycona praktycznym zadaniem, ale tym razem moje myśli błądziły i co chwila wracały do korytarzy pod Akademią, Srebra, zamaskowanych postaci, ambasadora Arkasa i cienia szybującego pod chmurami eteru w Czeluści.
Miałam wątpliwości, czy nie powinniśmy powiedzieć nauczycielom przynajmniej o zaginięciu ambasadora. Bałam się, że grozi mu niebezpieczeństwo. Tłumaczyłam sobie, że jeśli chcą go skrzywdzić, pewnie już to zrobili, a w przeciwnym razie nic się nie stanie, jeżeli trochę poczeka na ratunek. Gdybyśmy zawiadomili o jego porwaniu, wiadomość dotarłaby do Gonsagi i wtedy nici z uratowania Srebra.
Chociaż przyjaciele zgodzili się z moim zdaniem, wszyscy podobnie jak ja czuli się winni. Miałam wrażenie, że z naszych min da się wyczytać, że coś knujemy. Nie zdziwiłabym się, gdyby Petra zaczęła nas wypytywać i odesłała do gabinetu zastępczyni dyrektor.
- Znaleźliście ją - szepnęła do mnie Sara Tellar. Przyszła nasza kolej na polerowanie ametystowego brzucha geodraka specjalną pastą. Mineral położył się na plecach i trzeszczał z zadowoleniem, gdy wcierałam w niego substancję kolistymi ruchami. - Gdzie była?
- W Wieży Nauki - odparłam. Z resztą spiskowców ustaliliśmy, jaką wersję wydarzeń będziemy w razie czego przedstawiać. Zawierała na tyle prawdy, ile można było bez obaw zdradzić. - Myślała, że Srebro też tam jest, ale go nie znalazła. Przekonaliśmy ją, żeby dała sobie spokój z poszukiwaniami.
- Całe szczęście. - Sara nabrała więcej pasty z pojemnika i zabrała się za różki na głowie geodraka. Miałam wrażenie, że w jej tonie pobrzmiewają wątpliwości i bałam się, że mnie przejrzała, ale powiedziała tylko: - Nie spodziewałam się po was takiego rozsądku.
- Cóż, ja, jak już mówiłam, dałam sobie spokój z przygodami.
Sara chciała chyba jeszcze o coś zapytać, ale naszą uwagę odwrócił wrzask Zana. Chłopak niechcący dotknął pożogara gołą dłonią i teraz ssał oparzone palce.
- Mówiłam, żeby zakładać rękawice! - zganiła go Petra. - Włóż to szybko do zimnej wody. Jagodo?
Dziewczyna skinęła głową i zbliżyła Śnieżynkę do stojącego w pobliżu wiadra. Znajdująca się w nim woda pokryła się cienką warstewką lodu. Zan, mamrocząc pod nosem, przebił ją i zanurzył w wiadrze dłoń.
- T-teraz zamarzam - poskarżył się.
Pożogar obrócił się i popatrzył na chłopaka. Między czarnymi żebrami eteriala lśnił tylko maleńki płomyczek, ale kiedy inni uczniowie zaczęli przemywać go wodą, ta syczała i natychmiast parowała.
- Jakiś problem, Petro? - rozległo się. Prawie się wzdrygnęłam, gdy rozpoznałam głos Gonsagi. Zastępczyni dyrektor nadchodziła przez błonia w czyimś towarzystwie i ogarnął mnie absurdalny lęk, że jeśli mnie zauważy, dowie się, gdzie byłam poprzedniej nocy i co planuję. Pochyliłam się nad geodrakiem i zaczęłam pieczołowicie ścierać małą plamkę porostów z jego łapy, mimo nagabywania dwójki kolegów, którzy twierdzili, że teraz ich kolej.
Słyszałam, jak profesor Petra rusza w stronę Gonsagi.
- Małe oparzenie. Na szczęście mamy lodowego eteriala. Chłopakowi nic nie będzie. Witaj, Imeldo. Witaj, ambasadorze. Mogę wam w czymś pomóc?
CZYTASZ
Eteriale: Akademia Czeluści
FantasyAda marzy o życiu pełnym przygód. Niespodziewane otarcie się o śmierć otworzy przed nią drogę do Akademii Czeluści i zostania Poskramiaczką eteriali - magicznych istot władających niezwykłymi mocami. Dla ludzi z królestwa Ocji kontrolowanie eteriali...