Akademia Czeluści była jak sen, wspaniały i trochę oszałamiający. Chwilami trudno mi było uwierzyć, że jest prawdziwa, i ledwo powstrzymywałam się od powiedzenia Mirce, żeby mnie uszczypnęła.
Otreja zaprowadziła nas do holu wejściowego, w którym zmieściłoby się przynajmniej sześć moich domów i jeszcze zostałoby miejsce na ogródek. Był wsparty na potężnych kamiennych kolumnach, z dwoma ciągami wiodących w górę schodów, które krzyżowały się na półpiętrze. Na ścianie nad schodami wisiały obrazy przedstawiające Poskramiaczy i eteriale oraz herb Akademii: złota głowę smoka na tarczy w niebiesko-białe pasy. Z donic na parterze wyrastały grube pnącza, sięgające aż pod sklepienie holu. Biegały po nich zielone, przypominające łasice eteriale.
– Wściekła cholera – westchnął z zachwytem Colvaine.
Minęła chwila, zanim wyjaśniłyśmy mu z Mirką, że to, co powiedział, nie było wielkim komplementem.
– Akrobata z cyrku, tak? On mówił „wściekła cholera" na kobietę, co za nim chodziła. Ja go pytałem, czemu. Powiedział, dlatego, bo ją bardzo lubił. Ja myślałem, to znaczy bardzo dobre, tak?
Otreja mruknęła coś o konieczności dodatkowych lekcji ocjańskiego, a potem zaczęła torować nam drogę przez tłum w holu.
– Pierwszy dzień po wakacjach – wyjaśniła. Mimo kolosalnych rozmiarów pomieszczenia panowały w nim ścisk i zamieszanie. – Starsze roczniki wróciły już wczoraj, ale nie mają jeszcze lekcji, więc mitrężą czas na pogaduszkach.
Uczniowie spieszyli w różne strony albo stali w małych grupkach, rozmawiając z ożywieniem. Niektórzy trzymali na rękach eteriale. Innym magiczne stworzenia siedziały na ramionach lub na głowach. W górze latało kilka brzęczków, ścigając się wokół kolumn z biczogońcem. Z prawej strony holu uczniowie rozstąpili się, robiąc miejsce dla dwóch Poskaramiaczy i ich eteriali, które pojedynkowały się ze sobą. Uradowani widzowie gwizdali, śmiali się i kibicowali walczącym.
Patrzyłam z zachwytem, jak puszysta szara istota, przypominająca przerośniętą wiewiórkę, uskakuje przez pazurami czarnego szkieletowego psa. Rogowa narośl na końcu rudo prążkowanego ogona futrzaka rozwinęła się jak płatki kwiatu i strzelił z niej strumień płomieni. Ugodziły drugiego eteriala, który natychmiast stanął w ogniu, jednak ten nie wyrządził mu żadnej szkody. Z płomieniami gorejącymi wewnątrz klatki piersiowej psi szkielet skoczył na wiewiórkę i uderzył ją łbem w bok, posyłając w powietrze. Wylądowała na kolumnie, w którą wczepiła się łapami, i zasyczała z oburzeniem.
– Dalej, Traska! – zachęcał ją do walki jej Poskramiacz. – Atakuj z góry!
– Nie męcz zwierzaka! – zawołał jego rywal. – Wiesz, że nie ma szans z pożogarem. Dziwi mnie, że w ogóle zgodziłeś się...
– Dość tego. – Otreja zatrzymała się przy pojedynkujących. – Wiecie, że obowiązuje całkowity zakaz walk eteriali w miejscach publicznych. Zbierajcie się stąd, zanim wlepię wam szlaban.
– Przepraszamy, Mistrzyni Otrejo. – Właściciel pożogara z szelmowskim uśmiechem rozłożył ręce. Jego pupil podskakiwał pod kolumną, usiłując dosięgnąć zębami przeciwnika. – Regulamin trochę wywietrzał nam z głowy przez wakacje.
– Uspokój swojego eteriala, zanim ja też zapomnę o regulaminie – zagroziła ciemnoskóra kobieta. Symbolis na jej ręce zafalował. – I ściągnijcie na ziemię tę popiognicę.
Dwaj winowajcy wymienili niepewne spojrzenia. Zorientowali się, że kibicujący im koledzy znikli gdzieś w tłumie.
– Jasne, jasne, przepraszamy, Mistrzyni Otrejo. Już nas tu nie ma – zapewnił ten od popiognicy. – Traska! Koniec zabawy. Idziemy!
CZYTASZ
Eteriale: Akademia Czeluści
FantasíaAda marzy o życiu pełnym przygód. Niespodziewane otarcie się o śmierć otworzy przed nią drogę do Akademii Czeluści i zostania Poskramiaczką eteriali - magicznych istot władających niezwykłymi mocami. Dla ludzi z królestwa Ocji kontrolowanie eteriali...