Profesor Melodia Dziworząb miała w swojej pracowni mnóstwo rzeczy. Tyle, że aż trudno było uwierzyć, że zmieściły się w nie tak znów wielkim pomieszczeniu.
Z rezygnacją zaczęliśmy wypełniać polecenia Naukowczyni. Kazała nam odsunąć stół pod ścianę, a z szaf i kufrów powywlekać niezliczone pudła pełne „obiektów badań". Były to pióra, łuski, kości i pazury, ale także luźne kartki zapełnione notatkami, kamienie, metalowe przedmioty o dziwnym kształcie i odłamki kryształu.
- Nazbierało się tego. Sama jestem zdziwiona.
Profesor Dziworząb obserwowała nas z zadowoleniem. Mirka i Colvaine sumiennie przenosili pudła i układali je w stosy, za to Katrina i Fabian sprawiali wrażenie, że zaraz zaczną zgrzytać zębami. Sama podzielałam raczej ich zdanie.
Staruszka musiała dostrzec, że jesteśmy niezadowoleni, bo oznajmiła:
- Wiem, wiem, zajmie wam to mnóstwo czasu, i tak dalej. Ale w przynajmniej czymś się zajmiecie i nie będziecie zadręczać się myślami, że ominął was ten okropny Festiwal, na który na pewno mieliście ochotę iść. Poza tym, to ma być kara.
Zlustrowała piętrzące się w pracowni stosy pudeł i luźnych drobiazgów i wyjaśniła:
- Posegregujcie wszystko kategoriami. Kości razem, pióra razem, papiery razem... Bardzo dziwne obiekty, których nie potraficie zidentyfikować, odłóżcie osobno na bok, potem je przejrzę. No, to tyle. Jeśli się pospieszycie, uwiniecie się w kilka godzin. W nagrodę pokażę wam potem ciekawe eksperymenty.
Usłyszałam, jak Fabian mruczy pod nosem coś o wysadzeniu nas w powietrze. Kopnęłam go w kostkę, bo pomyślałam, że jeśli nie będziemy się zachowywać jak grzeczni uczniowie, profesor może postanowić dokładniej nas pilnować.
Staruszka podeszła do zamykanej na klucz szafki i wyciągnęła z niej srebrny półmisek.
- To dla was, żebyście mogli się pokrzepić. Nie myślcie, że jestem całkiem bezlitosna.
Na półmisku leżało kilkanaście ciastek z rodzynkami. Stojącej za mną Katrinie zaburczało w brzuchu.
- Ale to za moment, najpierw chwilę popracujcie.
Naukowczyni postawiła ciastka na stole, obok psokształtnego szkieletu Mirandy. Usiadła obok, założyła nogę na nogę i zaczęła czytać książeczkę, którą wyciągnęła z kieszeni szaty.
Zacisnęłam zęby i zabrałam się za sortowanie kości eteriali.
***
Pracowaliśmy w milczeniu. Profesor Dziworząb nie zabroniła nam rozmawiać, ale żadne z nas nie miało ochoty na czcze pogaduszki, a o tym, co chodziło nam po głowach, nie mogliśmy przy niej wspominać.
Liczyłam, że wypuści nas, gdy skończymy porządkowanie. Nie miałam żadnego pomysłu na wymknięcie się z pracowni. Z pewnością nie pozwoli wszystkim naraz iść do łazienki.
Colvaine i Mirka segregowali pióra najróżniejszych kolorów i kształtów. Blondynka zamarła i głośno wciągnęła powietrze, kiedy wyciągnęła jedno z nich z drewnianej szkatułki. Było białe, długie i zawinięte na końcu. Pióro z ogona valorisa.
Po mojej lewej Fabian próbował poskładać do kupy kartki, które wyglądały na wyrwane z jednego notatnika. Pokrywające je bazgroły były całkowicie nieczytelne, co nie ułatwiało sprawy. Ja obracałam w rękach gładką, okrągłą czaszkę nieznanego mi stworzenia, nie większą niż orzech. Zaciekawiło mnie, do jakiego eteriala mogła należeć. Przerwałam milczenie i zapytałam o to Naukowczynię, która z całkowitą szczerością przyznała, że nie wie. Zwróciłam uwagę, że wygląda na zniecierpliwioną. Nie czytała już książki. Założyła nogę na nogę i machała w powietrzu stopą, a palcami lewej ręki wybijała na blacie rytm.
CZYTASZ
Eteriale: Akademia Czeluści
FantasyAda marzy o życiu pełnym przygód. Niespodziewane otarcie się o śmierć otworzy przed nią drogę do Akademii Czeluści i zostania Poskramiaczką eteriali - magicznych istot władających niezwykłymi mocami. Dla ludzi z królestwa Ocji kontrolowanie eteriali...