Rozdział 13 - Flolarwa i valoris

14 4 3
                                    

- Adalin z Żyworzeki, klasa błękitna! - powtórzyła Tyria.

„Proszę, niech się nie zorientują".

Zdyszana, z gałęziami we włosach, które na szczęście zasłaniał kapelusz, podeszłam do stołu, za którym siedzieli nauczyciele.

- Co to ma być?

- Ty, ona wzięła tego robala!

Nie obejrzałam się na szyderców.

- No dobrze, Ado. Co tam masz?

Profesor Złocień uśmiechał się do mnie życzliwie.

Podałam mu tłustą gąsienicę, którą w biegu zerwałam z krzaka o białych kwiatach.

- Flolarwa. Bardzo interesujące.

Lonzo wziął od niego flolarwę („Co za głupia nazwa" - pomyślałam), która wesoło zaświergotała.

- Możesz po nią sięgnąć? Dobrze. Bardzo dobrze.

Robal wyciągnął się i szybko wdrapał na moje ramię, ściskając je wieloma parami krótkich nóżek.

- Dawno nikt nie wybrał flolarwy.

„Ja wcale jej nie wybrałam".

- To samiczka - ciągnął profesor Lonzo. - Przekonasz się, że są mało wymagające i przywiązują się do Poskramiacza.

- Lubi cię - powiedział Złocień.

Kiwnęłam głową. Musiałam czerwienić się ze wstydu. Profesor starał się mnie pocieszać - to sprawiało, że czułam się jak kompletna ofiara losu.

- Jak chcesz jej dać na imię?

Tyria, z piórem w dłoni, wpatrywała się we mnie wyczekująco.

Nie miałam pojęcia. Nigdy nie zastanawiałam się nad imionami dla gąsienic.

„Flolarwa... flolarwa..."

- Flo - rzuciłam.

***

Wróciłam z Flo na tyły grupy. Po drodze, na moje nieszczęście, minęłam Fabiana. Pusząc się z dumy, głaskał plujca opalowego, którego nazwał Książę.

- Och - odezwał się na mój widok. - Pallidanka. Szkoda, że nie zostało dla ciebie nic lepszego.

- Daj jej spokój.

Katrina odciągnęła mnie na bok. U boku miała swojego eteriala. Brązowy ssak z czarną pręgą na grzbiecie był podobny do borsuka, ale smuklejszy i z większymi uszami. Podniósł jedną z przednich łap i zaczął ją lizać jak kot.

- To miodołap - wyjaśniła Katrina. - Podoba mi się, bo ciągle je. Tylko że tak naprawdę to nie. Profesor Złocień powiedział, że wytwarza jakiś naturalny klej i dzięki temu potrafi łazić po ścianach. Liże się, żeby lepiej go rozprowadzić. Dałam mu na imię Precel.

Precel podniósł łeb i prychnął. Wpatrywał się w Katrinę błyszczącymi czarnymi oczami.

Oczy Flo były dziwaczne, złożone z malutkich, ciemnozielonych sześciokątów. Nie miałam pojęcia, czy larwa mnie w ogóle widzi.

- Fajny - mruknęłam.

- Ada! Widziałaś moją quisilai?

Colvaine wyrósł przy mnie jak spod ziemi, z zadowoloną miną i swoim pełnym wody balonem na rękach. Rybokształtne stworzenie wewnątrz skórzastego pęcherza rytmicznie poruszało rozdziawionym pyszczkiem.

Eteriale: Akademia CzeluściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz