Z uwagą wsłuchiwałem się w każde słowo wypowiedziane przez Sorę. Smocze Rogi, moc którą daje ikona, Zakazana Piątka, plany Nokta i jedna niewiadoma dotyczącą Rasa. Moje wizje też zaczynały mieć teraz sens. Ile bym dał żeby nie miały!?
Czułem jak wewnątrz się kotłuję. Moje myśli zaczynały całkowicie przejmować kontrolę. Nie mogłem przestać się nimi zadręczać.
Mój umysł jest zepsuty.
Złapałem się za głowę czując nagły przypływ gorąca atakującego mnie zaczynając od stóp aż po kark. Jęknąłem cicho tracąc widoczność w czarnych i białych plamach. Oddychałem niewiarygodnie szybko, wręcz się zapowietrzając. Czułem jakby powietrza zaczynało mi brakować. Łapczywie otwierałem buzię tylko po to aby jeszcze go zaczerpnąć. Nic to jednak mi nie dało.
W końcu z bezsilności padłem na kolana. Dygocząc przeczesałem dłoniami włosy całe mokre już od potu.
Umysł podsyłał mi klatki z różnymi wydarzeniami.
Przeszłość.
Teraźniejszość.
Przyszłość.
Wszystko na raz jak elementy jakiejś chorej układanki.
Panikowałem. Nie widziałem otoczenia. Wszystko nagle rozmyło się w głębokiej czerni. W zakątkach mojej duszy.
Zostałem ze sobą sam.
Przerażające uczucie sprzed szesnastu lat znów wróciło.
Ten sam dzieciak pozbawiony jakiegokolwiek wsparcia, samotnie starający się przeciwstawić losowi jaki skotłował mu ten zepsuty świat. Może i po coś tutaj jestem, jednak nadal czuję, że zawodzę.
Jak na zawołanie wskoczyło wspomnienie koszmaru z mistrzem Wu.
"Nie jesteś dość dobry."
"Nie zasługujesz na bycie mistrzem".
"Wszystkich zawiodłeś"
I tak w kółko. Jedna wielka pętla moich nieszczęść i porażek. Wszystkiego tego co kiedyś zwaliłem. To przytłaczało, nie dawało mi spokoju. Żadnej ostoi. Jestem kłębkiem nerwów, ataków paniki... Ja.
Ja sobie nie radzę.
I właśnie teraz ktoś dotknął mojego barku. To uczucie. Delikatne, ciepłe mrowienie na skórze. Wiedziałem kto to. W mojej głowie pojawiła się pustka. Nareszcie wszystko ucichło. Zacząłem oddychać spokojniej. Dopiero teraz dotarło do mnie, że cały się trzęsę. Nie kontrolowałem tego, ale dałem temu uczuciu trochę czasu. Płakałem. Słone łzy delikatnie spływały po moich przemoczonych już policzkach. Nagle po prostu podniosłem powieki.
Mój wzrok spotkał dobrze mi znane oczy koloru ciemnego bursztynu. Przy pomocy światła słonecznego ujawniały swoje aksamitne odcienie, głównie czerwieni, ale też złotego. Koiły mój umysł. Sprawiły, że poczułem się lepiej. Odgłosy i myśli oplatające każdy cal mnie rozpłynęły się w powietrzu. Dzięki niemu.
Chłopak delikatnie mnie objął, a ja wtuliłem się w jego kasztanowe kosmyki pachnące jeszcze trochę jego ulubionym żelem do włosów. Po chwili ktoś się do nas dołączył. I tak dalej. Zostałem całkowicie otoczony. Nie miałem im tego w żaden sposób za złe, a wręcz bardzo się z tego cieszyłem. Dobrze jest mieć przyjaciół. Osoby które pomimo wszystko zawsze będą z tobą w radości, bólu, miłości, zdradzie i po prostu w rozmowie, w gestach.
- Już ci lepiej? - spytał mnie w końcu brunet puszczając uścisk.
- Taaa. - wychrypiałem pocierając rękawem nos. - Chyba.

CZYTASZ
Source Tournament || Ninjago
FanficKontynuacja książki "Come back || Ninjago". Radzę przeczytać najpierw część pierwszą. Po wykonanej misji ninja nie mają czasu na odpoczynek. Wizje Lloyda się nasilają cały czas wskazując na pewne turniejowe miasto. Nie czekając, ninja wyruszają na...