Zamknąłem drzwi za Laborantem i przez chwilę stałem nieruchomo, wpatrując się w ciemne drewno, jakby mogło mi dać odpowiedzi na wszystkie pytania, które szalały w mojej głowie. Każdy dźwięk w pustym mieszkaniu wydawał się głośniejszy, a cisza, która mnie otaczała, była niemal namacalna. Czułem, jak napięcie narasta w moim ciele, jak niewidzialna siła zaciskała mi gardło i paraliżowała ruchy. Ostatecznie, ruszyłem w stronę kuchni, kulejąc na złamanej nodze, która bolała przy każdym kroku.
Oparłem się o blat kuchenny i spróbowałem zebrać myśli. Otworzyłem szafkę, wyjąłem kubek, wsadziłem do niego torebkę herbaty, a potem napełniłem czajnik wodą. Ręce drżały mi lekko, ale starałem się to ignorować. Skupienie się na prostych, codziennych czynnościach zawsze pomagało mi w najgorszych chwilach. Tym razem jednak nawet herbata nie mogła uciszyć myśli, która rozgrywała się w mojej głowie.
Kocham go. To była prawda, przed którą nie mogłem już dłużej uciekać. Przez dwa lata próbowałem siebie przekonać, że go nienawidzę, że moje uczucia do niego były wynikiem błędu, słabości. Budowałem wokół siebie mur z gniewu i żalu, sądząc, że to pomoże mi zapomnieć. A jednak, mimo tego wszystkiego, każde spotkanie z nim, każda chwila, którą z nim spędzałem, tylko przypominała mi, jak głęboko ten człowiek zakorzenił się w moim sercu.
Dlaczego nadal go kocham?
Może dlatego, że nigdy tak naprawdę nie przestałem.
Gdy woda zagotowała się, wlałem wrzątek do kubka, obserwując, jak herbata powoli zmienia kolor, zabarwiając wodę na bursztynowy odcień. Aromat wypełnił kuchnię, przypominając mi te spokojniejsze momenty, gdy herbata była jedynym towarzyszem w bezsennych nocach. Wciągnąłem powietrze, próbując się uspokoić, ale wiedziałem, że nie zdołam się pozbierać. Nie dzisiaj.
Otworzyłem szufladę i sięgnąłem po łyżeczkę. Metal uderzył o porcelanowy kubek, wydając dźwięk, który dziwnie rezonował w cichej kuchni. Zamieszałem herbatę, wpatrując się w wirujący napar, jakbym w nim mógł znaleźć rozwiązania na swoje problemy.
Wtem drzwi otworzyły się z hukiem. Trzask był tak głośny, że prawie podskoczyłem. Moje serce przyspieszyło, a adrenalina przelała się przez moje ciało jak fala. Zignorowałem pulsujący ból w nodze i ruszyłem w stronę hałasu. Kula, którą zwykle używałem, leżała gdzieś w kącie, ale nie miałem teraz czasu, by jej szukać.
Dotarłem do korytarza i zamarłem. Carbo i Vasquez stali w drzwiach, a na czele z nimi był Gregory. Jego twarz była posiniaczona, a do nosa przyciskał chusteczkę. Zmęczenie malowało się na jego rysach, a podwinięta koszulka odsłaniała bandaż na brzuchu. Serce zamarło mi na chwilę.
– To wasza sprawka? – zapytałem, ledwie panując nad głosem, który drżał.
Carbo spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy – jakby był rozczarowany, że podejrzewam go o coś więcej, niż chciał przyznać.
– Strzał w brzuchu niekoniecznie. – odparł chłodno. – Dostał w robocie. Zabraliśmy go zaraz po tym, jak opatrzyli go w szpitalu. – przez chwilę przyglądał mi się, jakby chciał wyczytać coś z mojej twarzy. – Chciałem tylko trochę z nim pogadać. - uśmiechnął się cwanie.
- Możecie iść. - pospieszyłem ich.
– Pamiętaj na co się umawialiśmy. – powiedział cicho Carbonara w stronę Gregorego, po czym wyszedł razem z Vaskim.
Nie komentowałem już tego, bo nawet nie miałem siły.
Drzwi zamknęły się z cichym kliknięciem, a ja poczułem, jak napięcie opuszcza moje ciało. Stałem przez chwilę nieruchomo, wpatrując się w drzwi, próbując ochłonąć. Dopiero po kilku minutach odważyłem się spojrzeć na niego.
CZYTASZ
Mon amour | Morwin
Fiksi PenggemarErwin i Gregory byli kiedyś nierozłączni, łączyła ich prawdziwa miłość, która wydawała się niezniszczalna. Jednak z czasem ich relacja zaczęła się pogarszać, a dystans między nimi rósł z każdym dniem. Choć każdemu wydawało się, że to różnica stylu ż...