Rozdział 30 Sara

3.2K 138 1
                                    

Uporczywy dźwięk nie odpuszczał. Podniosłam się na łokciach i odgarnęłam włosy do tyłu rozglądając się półprzytomnie.

- Chris, twój telefon dzwoni - szturchnęłam go w ramię na co tylko swoim silnym ramieniem przyciągnął mnie do siebie i wtulił twarz w moją szyję. - Chris! Odbierz ten telefon!

- Okey - powiedział wzdychając i wyciągając rękę w stronę szafki. - Halo?

- Za pół godziny tajne połączenie - udało mi się jedynie usłyszeć zanim połączenie zostało przerwane.

- Kurwa - przetarł twarz rękami i spojrzał na mnie. - Miałem inne plany co do tego poranka - zrobił zawiedzioną minę i usiadł. - Potrzebuję twój laptop skarbie.

- Co się stało?

- Nie wiem. Dowiemy się jak zadzwonią. Wstawaj - klepnął mnie w tyłek i stanął przede mną w całej swojej okazałości ze stojącym kutasem.

- Laptop jest na stole, obsłuż się sam - ziewnęłam zwijając się w kulkę. - Ja jeszcze trochę się prześpię.

- Nie ma takiej opcji, skoro nie mogę spać ty też nie będziesz.

Podszedł z mojej strony łóżka i bez żadnego problemu podniósł mnie i przerzucił przez ramię jak szmacianą lalkę. Następnie niosąc mnie skierował się prosto pod prysznic. Nawet nie protestowałam, bo i tak nie miałabym z nim szans. Postawił mnie na ziemi uprzednio puszczając wodę z deszczownicy.

- Jesteś taka piękna - powiedział składając pocałunki na mojej szyi i ugniatając dłońmi moje pośladki - uwielbiam twój tyłek.

- Yhymm... - zamruczałam. Po nocy czułam się lekko obolała, ale wraz z pierwszym pocałunkiem poczułam jak rośnie we mnie pożądanie. Również chciałam znów poczuć go w sobie.

Przeniósł swoje usta na moje i namiętnie całował. Jedna jego ręka skierowała się między moje nogi. Jego palce bez problemu trafiały w odpowiednie miejsca by w krótkim czasie doprowadzić mnie na krawędź.

- Jeszcze nie kochanie - powiedział odsuwając dłoń. Chwycił mnie pod udami i przyparł do zimnych kafelek.

- Gumka - wysapałam w jego usta wplątując mu palce we włosy.

- Jestem czysty - powiedział równie podniecony co ja.

- Okey. Biorę tabletki.

- Wspaniale - uśmiechnął się tak szeroko jakby dostał gwiazdkę z nieba.

- Z czego się tak cieszysz?

- Bo wspaniale będzie Cię poczuć bez tego gówna. Pierwszy raz poczuję jak to jest bez tego sztucznego gówna - szepnął przegryzając płatek mojego ucha na co wydobył się ze mnie jęk.

- Koniec gadania - wpiłam się w jego wargi i przyciągnęłam go bliżej siebie.

Wszedł we mnie jednym pchnięciem. To uczucie rozpierania i jego bliskości było nieporównywalne do czegokolwiek na świecie. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo brakowało mi tego.

- Ja pierdole - sapnął opierając czoło o moje ramię. - Trzymaj się mocno.

Wchodził i wychodził ze mnie nieprzerwanie. Jęczałam i krzyczałam jego imię, sprawiał mi ogromną przyjemność jakiej nigdy wcześniej nie czułam. Odchyliłam głowę w tył, gdy ponownie poczułam zbliżający się orgazm.

- Dojdź dla mnie mała.

Czułam, że również jest na krawędzi. Jego ruchy stawały się chaotyczne, a oddech rwał się z każdym ruchem. Mój orgazm wybuchł ogromną siłą i pociągnął go za sobą. Poczułam jak pulsuje we mnie i wypełnia swoim nasieniem po brzegi. Wtuliłam się w niego, a nasze oddechy zaczęły się normować.

- Taki ranek też jest idealny - powiedział stawiając mnie na ziemi i całując w czoło.

Po pół godzinie od tajemniczego telefonu siedzieliśmy wykąpani z kawą w ręce i czekaliśmy na połączenie. Chris zalogował się przez jakąś nieznaną mi stronę tłumacząc, że dzięki tej stronie stworzonej przez Tiger'a mogą swobodnie rozmawiać,  bo nikt nie będzie w stanie ich namierzyć, ani podsłuchać treści połączenia.

Na ekranie rozświetliła się zielona ikonka, Chris wcisnął jakąś sekwencję cyfr, a na monitorze pojawiły się twarze jego przyjaciół. Nikogo nie brakowało, mogłam zobaczyć zmartwione twarze Big'a, Tiger'a, Boxer'a i Snake'a. Od razu wiedziałam, że stało się coś złego.

- Co się dzieje? - zapytał mężczyzna obok mnie zaciskając pięści. Teraz już miałam pewność, że napewno nadeszły kłopoty.

- Prez... - odezwał się jego vice. Wziął głęboki oddech i kontynuował. - Jak wiecie dwa dni temu był termin zapłaty.

- Wiemy - tym razem ja się odezwałam.

- Właśnie. Niestety tego dnia zaraz po zamknięciu prospekci wrócili do klubu, bo był problem w naszym magazynie.

- Coś się stało mojemu klubowi? - wtrąciłam się.

- Nie - wypuściłam wstrzymywane powietrze. - Więc co się stało? Przejdź do rzeczy!

- Mel po zamknięciu wróciła do klubu, bo zapomniała kluczy z biura. Przez to, że było ciemno, a jesteście do siebie podobne...

- Nie... Kurwa nie! Co jej zrobili? Żyje? Nic jej się nie stało? Gdzie ona jest?! - zaczęłam drżeć na całym ciele, a łzy napłynęły mi do oczu.

- Teraz jest w klubie, żyje, ale... - nie musiał kończyć, widząc ich minę już wiedziałam co się stało. To wszystko przeze mnie. To moja wina

- Ale dokończyli to czego nie zdążyli zrobić ze mną... - głos mi się załamał, a żółć podeszła mi do gardła.

Pobiegłam po telefon nie słuchając już o czym rozmawiają. Wybrałam numer do mojej asystentki.

- Halo - usłyszałam zaspany głos po drugiej stronie.

- Znajdź mi proszę najszybszy lot dla trzech osób do Stanów. Wszystkie informacje zaraz prześlę ci w wiadomości. Na cito.

- Robi się. Daj mi dziesięć minut.

Wysłałam jej potrzebne informacje i odrzuciłam telefon na łóżko. Ledwo mogłam ustać na nogach, tak bardzo się trzęsłam. Kolejny raz poczułam jak wszystko podchodzi mi do gardła czego nie potrafiłam już przełknąć. Wbiegając do łazienki od razu rzuciłam się na kolana przed muszlą klozetową. Nie bardzo miałam co zwracać, ale nie umiałam powstrzymać odruchu wymiotnego.

Łzy nieprzerwanie toczyły się po moich policzkach, a w głowie przewijały mi się wciąż od nowa obrazy z tamtego dnia. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić przez co musiała przejść Mel. To moja wina. To wszystko kurwa moja wina. Mogłam ich nie posłuchać i zapłacić, wtedy nic by się nie stało. To moja wina. Ostatnie co pamiętam to wbiegającego do łazienki Chrisa z przerażeniem w oczach.

Nowy Początek ( Black Riders Mc) #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz