rozdział 36 Chris/Painter

2.8K 110 2
                                    

Sto godzin, ponad cztery dni, a my nie mamy kompletnie nic. Zero śladów, żadnych punktów zaczepienia. Nie wiem jak to możliwe, że nie możemy nic znaleźć. Tiger korzystał z każdego dostępnego programu do wyszukiwania i namierzania. Do tej pory żadna kamera nie uchwyciła twarzy Sary na terenie naszego Stanu. Codziennie patrolu również nie przynoszą skutku. Spędziłem wiele godzin jeżdżąc na motorze i szukając czegokolwiek na nic.

Mia całe dnie spędza z Lily, Mel lub Camillą. Nocami budzi się wielokrotnie i woła Sarę. W takich momentach, gdy jestem na miejscu uspokaja się tylko i wyłącznie w moich ramionach. Każdej nocy przez kilka godzin śpi we mnie wtulona i to jest jedyny moment, w którym pozwalam sobie na odpoczynek.

Z chłopakami uzgodniliśmy, że Agony i Alvarez będą się kontaktować tylko bezpośrednio ze mną. Skoro ktoś próbował nas skłócić w jakimś celu poprzez napady i kradzieże musimy sprawiać pozory. Nikt nie może wiedzieć, że współpracujemy.

- Powinieneś iść odpocząć - usłyszałem głos Big'a w wejściu do gabinetu.

- Spałem kilka godzin po tym jak Mia wpadła znowu w histerię - przetarłem twarz dłońmi i sięgnąłem po kubek z kawą.

- Słuchaj, teraz nic się nie dzieje, monitory i teren jest obstawiony. Prześpij się żebyś był w pełni sił, gdy uda nam się na coś trafić.

- Może za chwilę. Kurwa jedno nie daje mi spokoju. Teren mamy od przeszło tygodnia obstawiony, Tiger wzmocnił zabezpieczenia. Nikt z zewnątrz nie mógłby tu wejść, a tym bardziej nie zauważony przez nas, czy kamery...

- Sugerujesz, że to musiał być ktoś kto znał rozmieszczenie monitoringu, czujników i do tego wiedział gdzie jest tajne wyjście na las? - bardziej stwierdził niż zapytał.

- Tak. Sam pomyśl, to ma sens. Tym bardziej, że co chodzi o zabezpieczenia to nawet nie wszyscy członkowie znają ich rozkład.

- Taa, to ma sens. A jeśli porywacz i kret to ta sama osoba?

- Kurwa ! - krzyknąłem rozbijając kubek o ziemię. - Kompletnie zapomniałem o tym zdrajcy przez to wszystko!

- Ciszej! - upomniał mnie. Opadłem na fotel za biurkiem i ścisnąłem palcami nasadę nosa.

- To musi się łączyć, nie ma innego wyjścia. Jest niewiele osób, które dowiadują się o wszystkim na bieżąco, a jednocześnie mają dostęp do systemu i dokumentów. Jeśli uda nam się namierzyć tą osobę moglibyśmy uzyskać informacje o Sarze.

- Ale to nie będzie takie proste. Musimy to zrobić po cichu inaczej zdrajca może się zorientować i zniknąć - wreszcie jakiś punkt zaczepienia.

- Ty idź się położyć, a ja przekaże chłopakom. Wszystko zostanie wśród naszej piątki. Nikt więcej nie może się dowiedzieć.

Wyszliśmy z biura, ja ruszyłem na górę, a Big zebrać chłopaków. Wszedłem do sypialni i padłem twarzą na łóżko. Byłem wykończony fizycznie i psychicznie. W gorszych momentach dopadały mnie czarne myśli. Najgorszą ze wszystkich była ta, że zabili Sarę, że już niegdy jej nie zobaczę, nie przytulę i nie powiem, że ją kocham.

Z takich dołów wyciągały mnie dziewczyny, a przede wszystkim Mia, moja mała księżniczka. Gdy widziała, że gorzej się czuję przychodziła i oplatała mnie swoimi drobnymi rączkami wokół szyi, a ja wdychałem jej słodki dziecięcy zapach, który koił moje nerwy. Pomimo, że sama cierpiała przez brak mamy uśmiechała się do mnie i każdego dnia dodawała sił do dalszej walki. Zasnąłem myśląc o dwóch najważniejszych kobietach w moim życiu.

Sto dwadzieścia godzin, sześć dni i dalej nic. Moi bracia po wysłuchaniu Big'a uznali tak jak my, że zdrajca i porywacz to jedna i ta sama osoba. Pod obserwacją znajdował się każdy członek klubu, dodatkowo wczepiliśmy im w motory lokalizatory. Niestety nie przyniosło to skutku. Zbliżał się koniec kolejnego dnia, a my staliśmy nadal w miejscu.

- Piwnica! - krzyknął Boxer i wybiegł z gabinetu.

Ruszyłem za nim biegiem z mocno bijącym sercem. Wchodząc do naszej sali przesłuchań ujrzałem mężczyznę przywiązanego do krzesła.

- Kto to jest? - zapytałem przyglądając się nowemu więźniowi.

- Nie wiemy. Udaje niemowę, ale jak go dopadliśmy miał na plecach to - powiedział Snake rzucając we mnie czymś czarnym.

Po rozłożeniu materiału zobaczyłem, że to kuta. Obróciłem na drugą stronę, na plecach znajdował się rysunek żniwiarza z napisem " Jesteś Martwy".

- To musi być członek tego nowego gangu, o którym mówili inni - dodał Tiger.

- Gdzie jest Sara? - skierowałem pytanie do tego skurwysyna i podszedłem bliżej.

- Nie znam suki - zamachnąłem się i wymierzyłem cios w jego szczękę, a później następny i następny.

- Painter ! Uspokój się, bo nie zdąży nic nam powiedzieć! - krzyknął Big.

- I tak gówno wam powiem.

- Oj uwierz powiesz. Nie skończymy póki wszystkiego nie wyśpiewasz.

Podszedłem do stołu, gdzie trzymaliśmy nasz asortyment do przesłuchań. Wybrałem swój ulubiony zakrzywiony nóż i podszedłem do tego śmiecia. Rozciąłem jego koszulkę przy okazji kalecząc jego tors i plecy, krew zaczęła spływać cieniutkimi strumieniami. Systematycznie zacząłem nacinać skórę tak, aby bolało, ale żeby za szybko się nie wykrwawił. Przy każdym ruchu noża było słychać chichy syk wydostający się spomiędzy ust mężczyzny.

Skoro dwa zęby już mu wybiłem i pokiereszowałem ten szpetny ryj, ozdobiłem nacięciami brzuch i plecy to nadszedł czas na palce. Chwyciłem obcęgi ze stołu i wróciłem do swojej zabawki.

- Rozwiążcie mu prawą rękę i przyciśnijcie do stołu.

Kiedy bracia trzymali jego rękę zabrałem się za wyrywanie paznokci. Jeden po drugim spadał na ziemię. Po trzech dalej milczał więc kontynuowałem.

- Teraz drugą.

Po tym jak mężczyźni wykonali polecenie obróciłem się i spojrzałem na jego dłoń. To co zobaczyłem obudziło we mnie bestię, którą do tej pory starałem się kontrolować. Uderzałem tego śmiecia raz za razem z ogromną siłą, a przed oczami wciąż miałem jego tatuaż. Tatuaż, który znajdował się na jego dłoni. Na dłoni faceta, który chciał zgwałcić Sarę. Nie było mowy o pomyłce. Przez wiele godzin analizowania kadru z nagrania wyrył się w mojej pamięci z najdrobniejszymi szczegółami.

- Kurwa! Zabijesz go!

Nie wiem kto krzyczał, bo wszystkie dźwięki wokół wydawały się jakby wydobywać spod wody. Mocny cios w twarz uspokoił moją bestię, a ja mogłem zacząć jasno myśleć.

- To on - powiedziałem i spojrzałem na niego. Teraz bardziej przypominał krwawą miazgę niż kupę gówna.

- Jaki on? - zapytał Tiger więc wskazałem dłonią o co mi chodzi.

Przyjaciel podszedł do niego i włączył coś na telefonie, a następnie zeskanował tatuaż. Telefon wydał dźwięk.

- Sto procent zgodności - teraz Snake rzucił się na niego, ale chłopaki w porę go złapali.

- Sprowadźcie doktorka. Niech doprowadzi go do takiego stanu, aby mógł dalej śpiewać.

Wyszedłem stamtąd póki bestia była w stanie uśpienia. Drugiego wybuchu mógłby nie przeżyć, a jeszcze nam się przyda. Teraz mam pewność, że musi wiedzieć gdzie znajduje się Sara. Kretem zajmę się później.

Nowy Początek ( Black Riders Mc) #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz