Rozdział 4 Sara

4.6K 173 3
                                    

                      Teraz

- Powodzenia. Daj znać jak dotrzecie na miejsce. - Piotrek mocno mnie przytula, a następnie bierze ode mnie Mię i ją też przytula

- Jasne. Jak tylko znajdziemy się w naszym nowym domu napiszę Ci wiadomość. - Uśmiecham się przez łzy.

Pomimo, że jestem szczęśliwa będę tęsknić. Na szczęście w dzisiejszych czasach są telefony i internet, no i zawsze mogę wsiąść w samolot i przylecieć w odwiedziny.

- Trzymajcie się i uważajcie na siebie. W razie czego jak Ci się nie spodoba wsiadaj w samolot i wracaj.

- Tak, tak. Już to uzgodniliśmy braciszku, a teraz oddaj mi córkę i musimy iść na odprawę. Zostało mało czasu. - biorę małą i ruszam w stronę bramek.

- Kocham Cię. - Krzyczy Piotrek machając ręką.

- Też Cię kocham. - ocieram oczy u ruszam dalej.

Podaje nasze paszporty. Do wylotu mamy niecałą godzinę. Księżniczka robi się senna więc mam nadzieję, że większą część lotu prześpi. Przed nami prawie doba zanim będziemy na miejscu. Na szczęście wykupiłam bilety w pierwszej klasie.

Jest wygodnie, a i mała może się położyć żeby spać w swojej ulubionej pozycji na plecach z rękami w górze i nogami rozrzuconymi na boki.

Uśmiecham się, myśląc o tym jakie mam szczęście, że moje dziecko to aniołek. Mam tylko nadzieję, że tak zostanie, chociaż sama pamiętam jakie problemy miała ze mną moja mama, gdy byłam nastolatką.

- Podać coś Pani? - pyta cicho stewardesa patrząc na śpiące dziecko.

- Poproszę kawę z mlekiem. - odpowiadam równie cicho z wdzięcznym uśmiechem.
  Po chwili dostanę swoją zamówioną kawę i zatracam się w nowej książce kupionej specjalnie na czas lotu. Czuję, że ktoś ciągnie mnie za rękę. Musiałam zasnąć, nawet nie wiem kiedy.

- Mama. - krzyczy Mia. Otwieram oczy i spoglądam na nią.

- Co skarbie? - poprawiam się na fotelu i biorę małą na kolana.

- Pi. - u mojej córeczki oznacza to pic. Ma już ponad dwa latka, ale nie chce mówić za dużo. Wiele razy muszę domyślać się o co jej chodzi, ale nie chce jej zmuszać do mówienia.

- Proszę. - podaje jej butelkę z wodą i przytulam.

Z Głośników rozchodzi się głos, musimy zapiąć pasy, bo podchodzimy do ładowania. Nie było tak źle. Lot szybko zleciał. Przypinam najpierw Mię, a potem siebie i biorę głęboki oddech. Nowe życie czas start.

-Sara! - słyszę krzyk z lewej strony.

- Camilla! - podchodzę do niej z córką na rękach i przytulam. Wygląda równie pięknie co na ekranie laptopa.

- Jak podróż? - odsuwa się i głaszcze Mię po włosach.

- Dobrze. Księżniczka dość długo spala, ogólnie była grzeczna, zresztą jak zawsze. A gdzie Thomas? - Thomas to mąż Camilli. Miał przyjechać z nią żeby pomóc nam z walizkami.

- O tam. - pokazuje palcem na co się odwracam. Widzę go pierwszy raz.

Jakoś nigdy się nie złożyło żeby był w domu jak rozmawiałyśmy na kamerce. Jest ogromny, do tego ma dłuższe włosy związane w kucyk, czarną obcisłą koszulkę, na którą ma zarzuconą skórzaną kamizelkę z naszywkami, dżinsy i wysokie buty. Takich facetów to widuje się tylko na ekranie, a nie w prawdziwym życiu. Normalnie mnie zatkało.

- Sara no weź. Bo będę zazdrosna. - Śmieje się Camilla, a ja wyrywam się z otępienia.

- Przepraszam. U mnie w Polsce nie ma takich facetów. - śmieje się.

- Spoko. Thomas to Sara. Sara to Thomas. Weź te większe walizki, a ja pomogę z tymi mniejszymi. - chwyta za te dwie mniejsze, a jej mąż bierze dwie większe.

- Dziękuję. - mówię do nich i biorę moją torbę podręczną i ruszamy do wyjścia.

Pod moim nowym domem jesteśmy niespełna godzinę później. Wyciągamy walizki, odpinamm z fotelika córkę i idziemy do środka. Proszę Thomasa żeby zostawił torby na korytarzu na piętrze, a Camilla ciągnie mnie żeby wszystko pokazać.

- W salonie masz ten skórzany zestaw mebli, który wybrałaś. Ogólnie udało się zdobyć wszystkie meble z projektu. Jest tak jak chciałaś. Uważam, że masz wspaniały gust. Jedynie dodatków nie kupiłam. Uznałam, że tym sama się zajmiesz, jak już będziesz na miejscu. - rozglądam się dookoła. Jest cudownie. Mia już zdążyła iść do salonu i wdrapać się na nową kanapę.

- Dziękuję. Jest cudownie. Nie wiem jak Ci się odwdzięczę. - podchodzę do przyjaciółki i ją mocno przytulam.

- Uwierz, wystarczy mi premia, którą dostałam dzięki Tobie. Rzadko kiedy udaje się sprzedać taki dom, a do tego jeszcze dostać prowizję za jego urządzenie. A Ciebie i tak sporo to kosztowało. - fakt. Tanio nie było, ale dzięki mojej firmie nie muszę się martwić o pieniądze. Nawet w przeliczeniu na dolary.

- Wiem, ale mimo wszystko chciałabym się odwdzięczyć. - mówię z uśmiechem.

- Ja wiem jak możesz się odwdzięczyć. Dzisiaj w klubie urządzamy grilla. Wpadnij z małą. Będą też inne dzieci. - mówi Thomas, a ja tylko zastanawiam się o co chodzi z tym klubem.

- Jaki klub? - pytam zaciekawiona.

- Należę do klubu motocyklowego. Camilla Ci nie mówiła? - patrzę na przyjaciółkę i kręcę głową w odpowiedzi.

- Tak no cóż. Mój mąż jest zastępca prezesa klubu. Wiesz motocykle i takie tam. Ogólnie spoko chłopaki. Poznasz inne kobiety, z którymi też się przyjaźnie. Będzie super. Zgódź się. - składa ręce jak do modlitwy i patrzy na mnie oczami kota ze Shreka. I jak mam jej odmówić? Może to nie taki zły pomysł.

- No ok. O której i gdzie?- pytam niepewnie.

- O trzeciej przyjdę po Ciebie i przejdziemy się. To niedaleko. Do tego czasu zdążysz odpocząć i znaleźć w tych walizkach ciuchy na zmianę. - posyła mi promienny uśmiech, macha na pożegnanie i ciągnie Thomasa do wyjścia.

Nic mi nie pozostaje jak chwilę odpocząć, a później szykować się do wyjścia.

Nowy Początek ( Black Riders Mc) #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz