Jeszcze tego samego dnia wieczorem Piotrek zawiózł nas na lotnisko. Po tym jak Sara straciła przytomność zaniosłem ją na kanapę i starałem się ocucić. Pierwszy raz w życiu widziałem tak silny atak paniki, przeraziła mnie nie na żarty. Dławiła się łzami i nie mogła wziąć pełnego oddechu. Trzęsła się tak bardzo, że wyglądało to jakby miała drgawki. Nigdy więcej nie chciałbym tego widzieć.
Gdy doszła trochę do siebie zadzwoniłem do jej brata, który w niecałe pół godziny przyjechał do nas z Mią. Asystentka Sary spisała się na medal, udało jej się zabukować bilety na ten sam dzień i to bez przesiadek co było dużym ułatwieniem. Pożegnanie było szybkie, ale nie obyło się bez kolejnych łez. Lot też był spokojny. Sara zasnęła od razu po starcie dzięki lekom uspokajającym, a Mia padła niedługo po niej.
Mnie niestety nie pozwalały zasnąć tłoczące się myśli. Myślałem co mogliśmy zrobić inaczej, gdzie popełniliśmy błąd, ale za każdym razem dochodziłem do tego samego wniosku. Gdyby Sara im zapłaciła napewno wróciliby po więcej i nie byłaby bezpieczna. Jedynym błędem było to, że nie przewidzieliśmy, iż któraś z kobiet mogłaby się wrócić do zamkniętego lokalu. Nigdy wcześniej się to nie zdarzyło.
Na lotnisku zabrałem klucze do samochodu od Sary wiedząc, że nie będzie w stanie prowadzić. Z chłopakami uzgodniłem, że przyjedziemy prosto do klubu bez zbędnych przystanków, gdzie wszyscy przystosowali mój pokój dla nas i małej wnosząc jej łóżeczko turystyczne. Camilla spakowała i wraz z prospektami przewiozła najpotrzebniejsze rzeczy dla moich dziewczyn.
Od piątku wszystkie bliskie nam kobiety pozostają na stałe w klubie póki nie uda nam się zlikwidować zagrożenia, tak więc Camilla, Lily, Mel i Sara będą mogły wzajemnie się wspierać, a my nie będziemy musieli tak bardzo martwić się o ich bezpieczeństwo. Z klubu stworzyliśmy twierdzę nie do zdobycia. Mam tylko nadzieję, że Sary nie wystraszy taka ilość broni i dodatkowych zabezpieczeń, które zamontował Tiger.- Czemu nie skręciłeś pod mój dom? - z rozmyślań wyrwał mnie głos Sary.
- Jedziemy do klubu.
- Czemu tam? Wolałabym wrócić do siebie. Po za tym chciałabym spotkać się z Mel - jej głos się załamał przy imieniu dziewczyny. Złapałem ją za dłoń i ścisnąłem okazując wsparcie.
- Mel teraz chwilowo mieszka w klubie. Tak samo jak Lily i Camilla z dziećmi. Ty i Mia również zostaniecie u nas.
- Ja nie... Nie sądzę... Nie chcę żeby z mojego powodu wam coś się stało. Lepiej żebym wróciła do siebie.
- Nie ma takiej opcji. Tutaj wszyscy razem będziemy bezpieczniejsi i nie kłóć się ze mną. Nie zmienię zdania - powiedziałem widząc, że nadal chce się spierać.
- Dobrze. Dziękuję - powiedziała cicho, niemal szeptem.
Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo podjeżdżaliśmy już pod wejście, gdzie na werandzie stali moi przyjaciele. Wysiadłem od razu kierując się do bagażnika po walizki, a Sara wyjęła małą z fotelika i stała trzymając ją na rękach. Widziałem w jej oczach ogromny strach i niepewność.
- Chodź skarbie - powiedziałem kładąc wolną rękę na jej plecach.
Gdy weszliśmy na werandę każdy podszedł przytulić moje dziewczyny. Chcieli jej tym pokazać, że są z nią, a nie przeciwko niej, że jest częścią naszej rodziny. Mia na widok Boxer'a pisnęła głośno i rzuciła się na jego szyję uwieszając się na nim niczym małpka. Bardzo go polubiła i to z wzajemnością. Zresztą podbiła serca wszystkich, a w szczególności moje.
Wchodząc do środka wpadliśmy na kobiety. Wśród nich była Mel. Nie wyglądała najgorzej, ale podbite oko, rozciętą brew i spuchnięta warga spowodowała, że krew zaczęła szybciej płynąć w moich żyłach. Może i nie znaliśmy się długo, ale polubiliśmy młodą, poza tym była ważna dla Sary więc i dla mnie. Kiwnąłem głową do Camilli, która natychmiast zagarnęła Sarę i małą księżniczkę. Wszystkie kobiety wyszły z salonu i zapewne udały się do kuchni porozmawiać.
- Chodźmy do mojego biura - powiedziałem kładąc torby na ziemi. Później się nimi zajmę.
- Raport - powiedziałem siadając za swoim biurkiem.
- Od piątku cisza. Zniknęli. Żadnych ataków, żadnych podejrzanych typów w okolicy Paradis'u czy naszych domów, a nawet w mieście. Oprócz nowych kamer ustaliliśmy również patrole, które odbywają się co dwie godziny. Obejrzeliśmy również dokładnie nagranie z napaści na Mel - mój vice wziął głęboki oddech i kontynuował. - Było podobnie jak przy napaści na Sarę. Te same trzy skurwysyny wnioskując po posturze. Zaciągnęli ją od razu do biura nie zapalając żadnego oświetlenia, widocznie zapamiętali gdzie się znajduje. Niestety byli dużo bardziej brutalni niż poprzednio - przełknął ślinę i przetarł twarz dłońmi. Widać było ile go kosztuje powiedzenie tego wszystkiego. - Zgwałcili ją i pobili. Lekarz na szczęście nie stwierdził poważnych obrażeń, ale minie kilka tygodni aż całkowicie dojdzie do siebie.
- Mówili jej coś? - zapytałem.
- Tak. Powiedzieli, że następna będzie jej przyjaciółka, a później jeśli nie zapłaci wymyślą coś dla jej córki. Do samego końca nie zorientowali się, że Mel to nie Sara. Nie przyznała się, że to nie ona bojąc się, że gdy wyzna prawdę zrobią jej coś jeszcze gorszego dowiadując się, że popełnili błąd. Dali jej czas do wtorku.
- Kurwa to już pojutrze...
- Słuchaj. Agony i Alvarez nam pomogą. Skontaktowałem się z nimi i opowiedziałem co się stało. Byli tak samo wkurwieni jak my, bo jakby nie było to nasz wspólny wróg, po za tym przez to ucierpiała niewinna dziewczyna. Mamy się do nich odezwać, aby ustalić co dalej.
- Dobra. Załatwimy to z nimi jak dziewczyny pójdą spać. Poinformuj ich o tajnym połączeniu o północy.
- Spoko - powiedział Big wstając.
- Gdzie tak w ogóle ulokowaliście Mel? Był tylko jeden wolny pokój, który pewnie zajęła Lily.
- Mieszka w moim pokoju - odezwał się Snake.
Nie odpowiedziałem, skinąłem tylko głową i wyszedłem z pomieszczenia. Snake jak nigdy wcześniej cały czas był poważny, a jego oczy błyskały szaleństwem. Zawsze w trudnych chwilach starał się rozluźniać atmosferę głupimi tekstami, ale nie tym razem. Widać, że z jakiegoś powodu zależy mu na młodej i to bardzo, a po tym co jej zrobili obudzili w nim tą ciemną stronę. Dopóki nie ukarze ich za to, ta ciemność nie zniknie. Będą bardzo cierpieć, a że ja też mam z nimi rachunki do wyrównania ich śmierć będzie powolna i bardzo bolesna.
CZYTASZ
Nowy Początek ( Black Riders Mc) #1
RomanceSara po śmierci męża dowiaduje się, że jest w ciąży. Dzięki pomocy brata i Pani psycholog staje na nogi i stara się żyć dalej. Gdy firma zaczyna coraz lepiej prosperować postanawia spełnić swoje marzenie i przeprowadzić się wraz z córką do Wander La...