Rozdział 16

877 95 15
                                    

Dni mijały jeden za drugim, a ja czułem, jakbym utknął w bezczasowej pustce. Każdy poranek przynosił te same myśli, te same pytania, a każdy wieczór kończył się podobnym bólem. Nic się nie zmieniło. Keira nie dawała oznak, że chciałaby wrócić do świata, który zostawiła za sobą. Pogrążyłem się w rutynie, która dawała mi przynajmniej odrobinę poczucia kontroli nad chaotycznym życiem.

 
Codziennie starałem się dać jej wszystko, co mogłem. Czytałem jej książki, które myślałem, że mogłyby ją zainteresować. Były to opowieści pełne przygód, miłości i nadziei. Prowadziłem monolog, ale musiałem mówić – to była jedyna forma bliskości, jaką mogłem jej ofiarować. Czasami, kiedy zamykałem oczy, wyobrażałem sobie, że siedzi obok mnie, uśmiechając się z zachwytem. Czytałem też bajki mojemu dziecku, wyobrażając sobie, jakby to wyglądało, gdyby Keira była tutaj, słuchając mnie z uśmiechem na twarzy. Wiem, że wyglądałem jak idiota, mówiąc do jej brzucha, ale nie obchodziło mnie to. Chciałem, żeby moje dziecko czuło się zaopiekowane. To Keira wciąż odgrywała większą część tej roli, więc starałem się mieć przynajmniej minimalny wkład w rozwój naszego dziecka. Puszczałem jej ulubioną muzykę, oglądałem seriale, które tak bardzo lubiła, i komentowałem na głos, mając nadzieję, że gdzieś w jej umyśle dochodzą moje słowa. Nie pozwalałem jej myć – sam to robiłem. Przebierałem ją, czesałem włosy, nakładałem na jej skórę ulubiony balsam i krem. W tych intymnych momentach czułem, że nasza więź wciąż trwa, że mimo wszystko nie jesteśmy całkowicie rozłączeni. Nauczyłem się robić masaż i rehabilitować ją pod okiem specjalistów. Chociaż czułem, że brakuje mi doświadczenia, miałem w sobie determinację, by to robić.

Chciałem to umieć, pragnąłem być potrzebny.

Każdy masaż, każdy zabieg był dla mnie nie tylko obowiązkiem, ale także formą modlitwy. Czułem, że w ten sposób wypełniam lukę w naszym życiu. W chwilach, gdy nie zajmowałem się dziewczynami, stawałem się asystentem mojego asystenta i wspólnika. To była jedyna praca, na którą było mnie stać w tym momencie, ale nawet ona wydawała się teraz odległa i obca.

 
Cały czas nie rozmawiałem z Thomasem. Tylko wspominałem mu, że sytuacja nie uległa zmianie. O niczym więcej nie potrafiłem mówić, bo jak można opowiedzieć komuś o swoim bólu, gdy samemu nie wie się, jak go zrozumieć? Jacob przyjeżdżał codziennie z obiadem i świeżymi ubraniami dla mnie, a ja byłem mu za to wdzięczny. Jego obecność była dla mnie jak tlen w tym dusznym świecie szpitalnych korytarzy. Kiedy on lub Eugenie zostawali przy Keirze, ja udawałem się do lekarzy, żeby ich gnębić pytaniami o jakiekolwiek nowości, które mogłyby przynieść nadzieję. W tych momentach czułem się jak gladiator, który walczy o najcenniejszą nagrodę.

Nie raz i nie dwa wychodziłem przed szpital zapalić, ale nigdy tego nie zrobiłem. Każdy palący myśl o papierosie tylko potęgował mój wewnętrzny konflikt. W mojej głowie toczyła się nieustanna walka między pragnieniem ulgi a odpowiedzialnością. Nie mogłem dać sobie pozwolić na takie słabości. Musiałem być silny – dla niej, dla naszego dziecka.
Dzisiejszego dnia otrzymałem najpiękniejszy prezent oraz promyk nadziei na przyszłość, który, zdawało się, wybuchł jak fajerwerk w moim sercu. Kiedy czytałem mojej córce kolejną bajkę, czule głaszcząc brzuszek żony, nagle poczułem pod dłonią delikatne puknięcie. Tak subtelne, że mogło umknąć mojej uwadze, a jednak miało w sobie moc, która zatrzymała mnie w biegu. Moja dłoń zamarła w bezruchu, a ja przerwałem czytanie, wpatrując się w brzuszek, jakbym próbował dostrzec tajemnicę, którą skrywał.
Cisza w pokoju była przerywana jedynie dźwiękiem moich własnych myśli. Może mi się wydawało?

Zawahałem się, ale po chwili wróciłem do opowieści, a moja ręka wznowiła ruch.

Po kilkudziesięciu sekundach poczułem to znowu, mocniej, wyraźniej. Tym razem nie przerwałem czytania; wiedziałem już, że to moja córka. Jej obecność stała się jeszcze bardziej realna, a w moim sercu zagościła radość, której tak bardzo pragnąłem przez te wszystkie dni pełne niepewności. Płakałem ze szczęścia, czytając dalej, pragnąc zatrzymać tę chwilę w nieskończoności, ciesząc się każdym ruchem, który wywoływał u mnie uczucie bliskości z nią.

Tears of the soulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz