Nie dość, że z trudem otwierał oczy, to widok, jaki im się ukazał, niemal natychmiast z powrotem je zamknął. Zdezorientowany i przerażony wizją leżącej naprzeciwko blondynki, zaczął gorączkowo odpychać się nogami. Natrafił w końcu na przeciwległy brzeg łóżka, a chwilę potem runął boleśnie na twardą i zimną podłogę. Dopiero teraz wykonał następne podejście. Nie zniknęła. Ba! Nachylała się nad nim z szatańskim i złowieszczym uśmiechem. Nie mógł się podnieść, bo opleciona wokół kołdra skutecznie zniewoliła całe jego ciało. Rzucał się w konwulsjach na podłodze; a to podnosił biodra, a to wysuwał spod zrulowanej pościeli ręce, gdy...
- Caroline! - zagrzmiał głos Poli. Błyskawicznie podciągnął się do pozycji siedzącej i spojrzał w stronę otwartych drzwi łazienki. Stała tam w samym ręczniku i rozpuszczonych, wijących się zalotnie po ramionach i plecach włosach. – Wynocha z mojego łóżka, ale to już! – wycedziła groźnie.
- Kiedy ja tylko przyniosłam mu prezent urodzinowy! – Wybroniła się z niewinną miną dziewczyna.
- A nie mogłaś go zapakować? Musiałaś założyć na siebie?Paddy odruchowo spojrzał na blondynkę.
- Różowa polówka? – Parsknął śmiechem. – Dla mnie?!
- Przymierz najpierw...Dziewczyna usiadła wyprostowana na łóżku, chwyciła końcówkę koszulki i zaczęła ją z siebie zdejmować. Paddy z kolei padł jak długi na podłogę i na przekór wcześniejszym staraniom, wciskał się teraz najgłębiej jak tylko mógł w pościel.
- Ja mam urodziny jutro! – wypalił stłumionym, gardłowym głosem. – Dzisiaj są Maite! Ten róż to chyba dla niej miał być...
- Dla ciebie, patałachu! – bąknęła Caroline. – A ty, Polka, co się tak gapisz? Pokazałaś mu już ciuchy, jakie wczoraj kupiłyśmy?
- Nie było kiedy...
- To daj mu je teraz! – rozkazała. – Niech przymierzy, bo jak coś nie będzie pasowało, to ja mogę tam dzisiaj skoczyć z Jimem...Paddy nic się nie odzywał. Nie oddychał nawet. Zakopał się w pościeli i leżał nieruchomo na ziemi.
- Ręcznik, Polka! – Jego uszu dobiegł przeszywający okrzyk blondynki. – Rany, ale ci sutki sterczą!
Jego oczy powiększyły się do rozmiarów monet antycznych i zaraz już, wyściubiwszy nos spod kołdry, podryfował złaknionym wzrokiem w stronę łazienki. W tym samym momencie, w którym natrafił na zginającą się ze śmiechu i nadal w pełni owiniętą ręcznikiem Polę, oberwał w twarz zwiniętą w kłębek różową polówką. Zacisnął w złości zęby i ściągnął z siebie łaskawie darowaną mu szmatkę. Popatrzył gniewnie na blondynkę i pozbywszy się wreszcie natarczywej pościeli, zerwał się na równe nogi.
- Dzięki! - wydusił. – Bardzo ładna! – skłamał. – A teraz możesz już sobie iść! – Pomaszerował do drzwi i otworzywszy je na oścież, wskazał jej drogę.
- Co za maniery! – prychnęła oburzona i nie czekając już aż drugi raz ją wygoni, podniosła się z łóżka i podreptała bosymi stopami do wyjścia.
- Co za wspaniałomyślność! – zironizował, wymachując jej przed nosem zniewieściałą koszulką.
- Prawdziwemu mężczyźnie nawet róż nie straszny! – Wytknęła język, a widząc, że Paddy zamachuje się już nogą, pognała czym prędzej na zewnątrz.
- Próbowała być miła... – Usprawiedliwiła ją Pola.
- Ja też próbowałem – Odwzajemnił jej uśmiech, a przypominając sobie ostatnie słowa blondynki, założył koszulkę na tę, w której spał i lekceważąc prześmiewczy chichot ukochanej, zbliżył się do niej szarmanckim, tanecznym krokiem.
- Jestem cała mokra... – ostrzegła, gdy przytulił ją mocno do siebie i zatopił usta we wgłębieniu jej szyi.
- To nawet lepiej...
- Aniołku... - wyszeptała, ostatkiem sił powstrzymując oczy przed zamknięciem. - Dom jest pełen ludzi. W każdej chwili może tu ktoś wejść.
- Niech wchodzi... – odparł niezrażony.
- Są też dzieci.
- Niech się uczą...
- Jesteśmy gospodarzami.
- Oni też tu mieszkali...
- Paddy, śniadanie trzeba zrobić.
- Ech... - Westchnął przeciągle i oderwał się niechętnie od jej odurzająco pachnącej skóry. Na koniec spojrzał jej prosto w oczy, z dziecinnie posępnym wyrazem twarzy. Złagodniał, gdy tylko zanurzył się w ich głębi. Musnął drżącymi wargami jej rozgrzany po kąpieli policzek i uśmiechnął się delikatnie. – Chciałem ci coś powiedzieć... – Jego myśli zbiegły nieoczekiwanie. – Gdy ty wczoraj rozmawiałaś z Jimmy'm, ja rozmawiałem z Caroline. I nie sądzisz, że... – przygryzł w zawahaniu lewy kącik dolnej wargi – ...że to wszystko nie dzieje się przypadkiem? – wydusił w końcu z siebie.
- Ale co, Paddy? – rozbawił ją swoją kaleką przemową. – Wiesz przecież dobrze, że nie ma przypadków! Staruszka to zawsze powtarza!
CZYTASZ
Thanking Blessed Mary - Tom II
Fanfiction***TBM*** Tom II, część II Opowiadanie fan-fiction o Kelly Family, pisane w latach 2008-2017. Ponad 4000 stron A4, niemal 500 rozdziałów, dodawane sukcesywnie, niepoprawione od czasu swojego powstania.