Przystanął dumnie przed lustrem w swojej sypialni. Krytycznym spojrzeniem zbadał całą sylwetkę i ubiór. Czarne, wygodne spodnie, elegancka koszula, której mankiety odruchowo poprawił i beżowa marynarka... zaraz... Rozejrzał się po pokoju. Caroline zostawiła ją chyba na... Jest! Podszedł do krzesła, na którego oparciu wisiała i sięgnął po nią, przerzucając kurtuazyjnie przez ramię i powracając na niedawną, strategiczną pozycję. Raz jeszcze się obejrzał. Tym razem dokładniej i z każdej strony. Wyglądał może nazbyt jak na swój gust szykownie, ale w końcu to urodziny. I w końcu jest przecież z kocicą. A odkąd z nią jest, wygląda i czuje się na dziesięć lat młodszego. Szarmanckie ruchy, młodzieńczy błysk w oczach i nawet karnacja wydawała się być zdrowszą i ciemniejszą niż przedtem... kiedyś... wtedy, gdy był jeszcze z Maike...
Sposępniał na te myśli i wzdrygnął się niemiło. Zadzwonił do żony nie dalej niż godzinę temu. Rozmawiał z nią, z trudem hamując wybuch negatywnych emocji. Przytakiwał nawet wtedy, gdy w każdym jej słowie słyszał fałsz i obłudę. I uśmiechał się bez ustanku, co było najgorsze. Wszystko by jednak zrobił, by móc je usłyszeć; powiedzieć Aimee, że tęskni, że kocha, zaśpiewać na dobranoc Maire. I udało mu się! Dopiął swego. A nie zrobiłby tego bez...
- Co ty tu jeszcze robisz! – ...bez niej właśnie.
Nie musiał obracać się do niej przodem. Aż nadto wyraźnie widział w lustrzanym odbiciu jej zagniewaną minkę. Wpadła do pokoju jak do siebie. Ukucnęła za łóżkiem i wyściubiając znad wyściełającej je pościeli same bystre oczy, machała pod spodem ręką; wyciągając spod topornego mebla torby i szeleszcząc nimi w gorączkowych poszukiwaniach.
- Jeśli szukasz swoich ubrań na dzisiaj... – odezwał się ze wznoszącą się intonacją, zupełnie jakby miał coś jeszcze do powiedzenia.
- Tak, Jim! Oczywiście, że ich szukam! I miałam się tutaj przebrać, taka była umowa, pamiętasz?
- Caroline zajęła się Paddy'm? – Uśmiechnął się przewrotnie.
- Naturalnie, że tak! – Przewróciła oczami, gdy w kolejnej z upchniętych pod łóżkiem reklamówek nie znalazła kreacji, jaką wspólnie z przyjaciółką kupiła specjalnie na dzisiejszy wieczór.
- Jeśli szukasz swoich ubrań na dzisiaj... – powtórzył uprzednio napoczętą myśl i podszedł do szafy, z której to górnej półki wyciągnął czarną torebkę z logo znanego jej sklepu. – To chyba te, prawda?
- Tak! - Zerwała się na równe nogi i w mgnieniu oka znalazła tuż przy nim.Nie miał zamiaru jej zezłościć. Rękę z torebką podniósł tak tylko, dla przekory. Im wyżej wyciągała ręce, by jej dosięgnąć i im bardziej nieporadnie podskakiwała w miejscu, tym skuteczniej się rozluźniał i nastrajał do wyśmienitej tej nocy zabawy.
- Jimmy! - krzyknęła w końcu, straciwszy już zupełnie cierpliwość. – Naprawdę mam mało czasu! Po Aidana muszę jeszcze jechać! Oddaj mi ją. Proszę... – Z ostatnim słowem energicznie zamrugała rzęsami, a jej pełne pokory i w błagalnym wyrazie oczy zmiękczyły go niemal natychmiast.
Opuścił torebkę, którą łapczywie przechwyciła. Z rozbawieniem obserwował, jak przysiada na łóżku i lustruje z zachwytem zawartość.
- Coś jeszcze? – zapytała rzeczowo, nawet na niego nie spoglądając.
Uśmiechnął się do siebie. Bo owszem – było coś jeszcze. I tak – jak zwykle bezbłędnie przejrzała jego intencje.
- Chciałem ci podziękować.
Uniosła na niego swoje czarne oczy i popatrzyła wyczekująco. Zatopił dłonie w kieszeniach, wysunął do przodu lewą nogę i przygryzając dolną wargę, spojrzał po sobie niepewnie.
- Dzwoniłem do Maike... – wydusił po chwili. – Tak jak mi wczoraj radziłaś, starałem się zachować spokój.
- A dziewczynki? Rozmawiałeś z córkami? – Podniosła się gwałtownie i zbliżyła do niego.
Skrzyżował na piersiach ręce i skinął nieznacznie głową, a Pola oparła dłoń o jego przedramię i znacząco się uśmiechnęła.
CZYTASZ
Thanking Blessed Mary - Tom II
Fanfiction***TBM*** Tom II, część II Opowiadanie fan-fiction o Kelly Family, pisane w latach 2008-2017. Ponad 4000 stron A4, niemal 500 rozdziałów, dodawane sukcesywnie, niepoprawione od czasu swojego powstania.