209. SOMETIMES WORDS OF ADVICE (part 1)

27 3 8
                                    

- Chuck?
- Albo powinnam się właśnie obrazić albo doradzić ci czyszczenie uszu.
- Evanna? – Paddy ze zdziwienia otworzył szeroko usta. – Przepraszam. Nie poznałem cię. Myślałem, że do Chucka dzwonię... – Zerknął odruchowo na wyświetlające się na ekranie imię adresata.
- Bo dzwonisz do niego – potwierdziła to, co sam właśnie zobaczył. – Ale mój mężuś teraz gra i zabawia gości, nie ma za bardzo jak gadać. To coś pilnego?
- Nie! – wystrzelił machinalnie. – To znaczy tak! – poprawił się natychmiast. – To coś pilnego. Ale... – Zmarszczył brwi, wsłuchując się uważnie w przeplatające się po drugiej stronie głosy. – Czy ja tam w tle słyszę Jonathana? – zapytał z niedowierzaniem. – Jonathan jest u was w pubie?
- Jest.
- Okaaay... – powiedział wolno, przygryzając jednocześnie wargę. – Niech zgadnę... Ta kelnerka?
- Bingo! – Evanna roześmiała się szczerze, a brwi Paddy'ego ściągnęły się w wyrazie zawodu. 

Zbyt wiele czasu tracił. Chuck powinien być już w drodze, ale...

- Skoro Chuck jest zajęty, to daj mi, proszę, Jonathana do telefonu.

Dziewczyna zgodziła się od razu, bez zadawania zbędnych pytań, i choć przez chwilę nie słyszał nic prócz irytującej kakofonii skocznej muzyki i donośnych śmiechów gości pubu, to wkrótce już dotarł jego uszu znajomy i wyraźniejszy niż dotychczas głos przyjaciela.

- Potrzebuję twojej pomocy... – wyparował bezceremonialnie. I tak dużo pokory go to kosztowało.
- Ty mojej pomocy? – zadrwił łysy. – Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić żad...
- Pomyślałby kto jeszcze, że nagle ci się dowcip wyostrzył – Paddy błyskawicznie przerwał naszpikowaną ironią wypowiedź przyjaciela. Nie było teraz czasu na żarty czy jakieś inne dziecinne przekomarzania i niesnaski. – Potrzebuję, żebyś... – Potrząsnął gwałtownie głową. Musi to zrobić grzeczniej. Szczególnie, że nie rozstał się z Jonathanem w zbyt przyjaznej atmosferze. – Chciałem cię prosić, żebyś coś dla mnie zrobił... – oznajmił po chwili, z najłagodniejszym i najbardziej opanowanym tonem, na jaki było go w całych tych nerwach stać. Łysy bezlitośnie milczał, co nie ułatwiało sprawy. – Chodzi o Polę. Jest teraz w takim jednym pubie ze swoimi znajomymi z pracy. Powinna już dawno wrócić do domu, a tymczasem nie odbiera nawet telefonu. Normalnie poprosiłbym o to Charles'a, ale odkąd Williama nie ma w Doolin, to on jest tam jedynym dostarczycielem rozrywki, jak mniemam... – Po tych słowach wierzył, że Jonathan coś powie. Zamilkł więc sam na moment, potarł w zniecierpliwieniu skroń, a gdy po drugiej stronie nadal trwała ta straszliwa i nieprzejednana cisza, westchnął demonstracyjnie, podszedł do okna, i całkiem nieświadomie zacisnął pięść na jednej z zawieszonych w nim firan. – Wiem, że miałeś pewnie inne plany, ale... nie prosiłbym cię o to, gdybym naprawdę się o nią nie martwił...
- Ale ja nie bardzo rozumiem, Paddy, o co mnie właściwie prosisz – odpowiedział po chwili łysy, zbijając go kompletnie z tropu. – Wcześniej byłem plotkarą, a teraz mam robić za przyzwoitkę? – Podniósł głos w rozbawieniu. – Chcesz, żebym pojechał po nią do jakiegoś pubu, wywlókł stamtąd za włosy i kazał do ciebie zadzwonić?! – Śmiech, jakim wybuchł, wyciągnąwszy tak absurdalne wnioski, całkowicie już rozstroił Paddy'ego. I choć wszystko w nim teraz rozgorzało, to troska o Polę zwyciężyła i opanowała jego zdenerwowanie.
- Nie... – powiedział stanowczo, lecz bardzo przy tym spokojnie. – Chcę, żebyś pojechał do tego pubu i sprawdził po prostu, czy ona tam jest i czy wszystko gra. Nie chcę, żebyś ją stamtąd zabierał. Nie chcę nawet, żeby wiedziała, że tam byłeś! Chcę tylko wiedzieć, że wszystko u niej gra... – Ostatnie zdanie wypowiedział powoli, ciężko oddychając w przerywniku do każdego niemal słowa. Frustrowała go nie tylko jego własna bezsilność, ale przede wszystkim brak współpracy ze strony łysego.
- Hmm... – Jonathan przedłużał jego katusze z godnym maniakalnego popaprańca zapałem. – Sylwia? Sylwia! – wrzasnął po chwili tak przeraźliwie, że Paddy'ego odrzuciło aż od telefonu. – Masz ochotę na misję specjalną? – zapytał kelnerki, a serce Paddy'ego gwałtownie przyśpieszyło.
- Misję specjalną? – Usłyszał przytłumiony panującym w pubie gwarem, lecz wyraźnie zaintrygowany głos dziewczyny. – Pytasz, czy chcę zostać dziewczyną Bonda?
- Mam kapitalne gadżety... – Do diaska! Brzmiał naprawdę przekonująco!
- Brzmi kusząco, szczególnie jeśli dorzucić do tego multum kasy, szybkie fury i nieodparty urok osobisty.
- Brakuje mi tylko...
- Nic ci już nie brakuje!

Thanking Blessed Mary - Tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz