227. MAN ISN'T PERFECT

8 2 0
                                    

Ognista, zmysłowa, ochoczo przejmująca inicjatywę i nienasycona... Wykorzystała go. I nie, żeby narzekał, bo ta noc była wspaniała, ale teraz, idąc za nią do sklepowej przymierzalni, mijając wszystkie te podekscytowane Bóg wie czym panienki, czuł się po prostu kretyńsko. Gdy tuż przed ostatnią zaporą, usłyszał, że jeszcze tylko „to" przymierzy, po czym niemal plątaniną różnobarwnych gałganów oberwał, zapieklił się i cudem tylko powstrzymał przed wybuchem. Godzina więc jeszcze... przy odrobinie szczęścia oczywiście, bo jak zdążył się już dowiedzieć – każda marka ma inną rozmiarówkę, a każdy centymetr stanowi decydującą o efekcie końcowym różnicę. Zgarbił się i wepchnął ręce do kieszeni, ostentacyjnie manifestując swój lekceważący dla tego typu przybytków stosunek, i już miał stamtąd pierzchać, gdy spostrzegł kątem oka tę okrągłą, perfekcyjnie wręcz zarysowaną wypukłość. To była przymierzalnia obok tej, którą zajęła blondynka. Niezasunięta kotara i lustro, w którego odbiciu widział istne Michała Anioła natchnienie. Płaski brzuch, dumnie sterczące piersi i skąpe, wystające znad ekstremalnie nisko założonych dżinsów stringi. Nie lubił dżinsów. W ogóle spodni nie lubił. Ale teraz, zważywszy na uwzględniony przy ich szyciu minimalizm, przygryzł aż wargę i zasyczał. Nie byłby facetem, gdyby choć trochę się nie zbliżył. Obłapiał ją zatem łakomym spojrzeniem, z ambicją wyobraźnię trenował, gdy nagle... gdy nagle zobaczył jej twarz... i nie w lustrze, a vis-a-vis swojej. 

Wychyliła się zza zasłony, nakrywając go w najmniej oczekiwanym momencie. W przeświadczeniu, że jego fascynacja miała spore szanse uwidocznić się także na dole, wsunął dłonie jeszcze głębiej do kieszeni, ujarzmił pulsującą męskość, a potem... Potem poszło już jak z płatka. Przechylił lekko w bok głowę – to jej dawało do zrozumienia, że jest nią zaciekawiony. Czasami komplementował kobietę enigmatycznym zmrużeniem swoich bystrych, nad wyraz przenikliwych oczu, ale teraz... przy takiej szprysze... musiał zagrać va bank. Obdarzył ją wyniosłym i aroganckim spojrzeniem, zupełnie jakby wrażenia najmniejszego na nim nie zrobiła, naprężył się przy tym oczywiście; każdy jeden, najdrobniejszy mięsień z bólem odczuł... i nie było innej opcji. Jego charyzma, nieodparty urok... Skinęła na niego palcem. Myśli, że tak łatwo jej poszło, skwitował w duchu i obejrzał się powoli w jedną stronę, później w drugą, a gdy miał już do niej wrócić, poczuł jak zaciska pięść na jego kurtce i jak wciąga go do środka. Nie roztkliwiał się nad tym, że za ścianą, na którą go popchnęła, była Caroline. Nad niczym się właściwie nie roztkliwiał. No, może nad czasami, gdy był sam... albo tymi z Maike chociażby – gdy żadnej takiej, jak ta, nie przepuścił, i każdej raz się przynajmniej pozwolił wykazać. 

Lubił kiedyś takie. Nie szanował ich może specjalnie, nie zagłębiał się w to, co myślą i czym się kierują. Lubił te ostre, pewne siebie i odważne. Nawet Pola... nawet ona działała na niego najmocniej, gdy odurzona przez O'Donnella, sama się dotykała, sama pieściła, sama jego wzrok po swoim ciele oprowadzała. Zaraz... czemu on właściwie o Poli? Napiera na niego napalona, piekielnie seksowna laska, a on wspomina jedną z największych pomyłek swojego życia?! Może to włosy. Ta też miała czarne. Poza tym... jej zachowanie było tak samo sztuczne i nienaturalne.

- Wiesz, co? – Odsunął ją gwałtownie i spojrzał głęboko w oczy. – Później i tak byś tego żałowała.

- No co ty! – Oburzyła się, na nowo do niego z pasją przywierając. – To jedno z moich marzeń!

- Seks w przebieralni?

- Seks z Jimmy'm Kelly!

Charyzma i urok osobisty momentalnie spadły gdzieś na dalsze, haniebne miejsca. Na pierwsze wysunęło się jego nazwisko. Teraz tym bardziej musiał ją od siebie odepchnąć, a w okamgnieniu doprowadziwszy się do ładu, wyszedł stamtąd pośpiesznie. Przeklinał ją w myślach. Nie on ją upolował. To jej się przypadkowo gwiazdor pod przymierzalnią nawinął. Fanka... Albo w ogóle jakaś stuknięta, zagorzała groupie! Głupie toto i puszczalskie. Jak burza, przedzierając się przez tłum klientów, dobrnął do wyjścia sklepu, a stamtąd prosto na ruchliwą ulicę. Zaciągnął się ożywczym, mroźnym powietrzem. Zamknął na chwilę oczy. Był bliski zdrady. Bardzo nawet bliski. Gdyby sama jej nie zapobiegła, tak skutecznie go dewaluując, zrobiłby to bez skrupułów. I to pod nosem Caroline, która nigdy, przenigdy by mu tego nie wybaczyła! Tyle o nią walczył, tyle zabiegał o to, by myślała o nim na poważnie... i co? Co na koniec odwalił? Nie był stworzony do stałych związków. Szczególnie, że żaden, w jakim uczestniczył, nie był „pełny". Zawsze czegoś brakowało. A to namiętności, jak w przypadku Maike, a to uczucia, jak z blondynką. Dalej mu tego nie powiedziała. Nie określiła się. Nie zrewanżowała. W sumie to... to go w jakiś sposób usprawiedliwiało, dawało wolną rękę. Bo i czemu miałby być wierny, skoro o żadnej przyszłości mowy jeszcze nie było?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 19 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Thanking Blessed Mary - Tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz