Nastał piątek. Tak nagle, że gdy spojrzała o świcie na wyświetlaną przez budzik godzinę, uwierzyć nie mogła, że to już pięć dni minęło. Pięć dni tęsknoty, samotności, pięć dni żywych, krzątających się po domu wspomnień niedawnego gwaru rozmów. Jedynym mieszkańcem lodówki było po wyjeździe Kellych powietrze, ale pomimo czasu, jaki zdążył już od poniedziałku upłynąć, nie znalazła żadnej motywacji, by tę drobną niestosowność zmienić. Stołowała się w szpitalu, kupowała coś w tamtejszym barze, a niekiedy, gdy wszystkie obowiązki zawodowe wyprzedzały ją, nakazując błyskawicznie zrównać tempo, chodziła po prostu do automatów. Batonik, kawa rozpuszczalna, krakersy - taka dawka energii także jej czasami wystarczała. Najważniejszym był ciągły ruch. Zajęcie, któremu mogłaby się oddać z pasją i które doszczętnie pochłonęłoby czas, jaki w innym przypadku przeznaczyłaby na roztkliwianie się nad swymi udrękami. Paddy dzwonił codziennie. Zdawał relację z postępów w studio, z przejęciem opowiadał o poczynaniach Jimmy'ego, który uciekłszy z Caroline do Belgii, pracował sumiennie nad rekonwalescencją swoich związków z córeczkami i pertraktował dogodne warunki spotkań z żoną, zachowując przy tym maksimum kultury i powściągliwości emocjonalnej.
W Irlandii z kolei, całkiem nieoczekiwanie, postanowiła zostać Kathy. Okazało się, że po nagłej wizycie w swoim domu, zastała syna w wątpliwej kondycji psychiczno-fizycznej, a otaczające go sprzęty i meble w ruinie. Nie miała innego wyjścia jak tylko zostać tam, rozeznać się w sytuacji, w jakiej pierworodny utknął, i przytrzymać rękę na pulsie. Paddy zdawał się nie mówić jej wszystkiego, ale ze strzępków informacji, jakie jej o Sean'ie przekazywał, wnioskowała, że uzależnił się od narkotyków i popadł przez to w solidne tarapaty. Współczuła Kathy. Rozmyślała o niej codziennie. Rozważała nawet swoją pomoc, ale wiedziała także, że Kathy nie chciałaby, by wszyscy dowiedzieli się o ich problemach. Milczała więc. A w tym milczeniu kotłowały się nieme myśli, z których grona każda przestrzegała ją przed niesfornymi dziećmi i kłopotami, jakich zawsze, prędzej czy później, dostarczają rodzicom. Nie chciała być jedną z tych matek, które zadręcza poczucie winy i powtarzające się w nieskończoność pytanie o własną rolę w wybrykach krnąbrnej pociechy. Pociechy...
Brakowało jej Aidana. Cieszyła się naturalnie, że jest już w domu, że zdrowy i z babcią, ale ilekroć przechodziła w pośpiechu pod salą, w której leżał, zaglądała do niej z czczą nadzieją, i wyobrażała sobie wyzierające spod puszystej pierzyny włoski, klatkę króliczą ustawioną obok i rozściełający całe to obszerne pomieszczenie specyficzny zapach trocin. Tęskniła za nim. Cholernie za nim tęskniła. Ale tęskniła też za staruszką, którą odwiedzić obiecała sobie w wolnej chwili. Nie mogła dojść do siebie po ich rozmowie nad grobem papy Dana. To wszystko tak dziwnie się złożyło, wyjaśniło się niby, i to w najmniej spodziewany chyba sposób, ale relacja, jaka wiele lat temu połączyła papę ze staruszką; ich lojalność wobec siebie, szczerość i zrozumienie przekraczające czasoprzestrzenne bariery, wzruszyła ją głębiej niż kiedykolwiek i ckliwie nastroiła.
Tego dnia, od samego rana, układała sobie plan spędzenia pierwszego samotnego weekendu. Najpierw więc zakupy - niech będzie lodówce, potem upiecze ciasto, choć o kulinarnych przepisach większego pojęcia nie ma, a na koniec zapakuje je w karton, który również trzeba do listy zakupowej dopisać, i pojedzie z niezapowiedzianą wizytą do doolinowego pubu. Tam spotka staruszkę, którą jak zwykle swoją obecnością ucieszy, Evannę z Chuckiem, którzy, zaaferowani narastającą liczebnością klienteli, nie znajdą dla niej czasu, a na koniec, jak przystało na kelnerkę, której zawód dawno już wszedł w krew, zarzuci na siebie ubranie robocze i pomoże przyjaciołom w obsłudze gości. Tak... To był całkiem dobry pomysł. I nie będzie zmuszona spędzić całej nocy w pustym łóżku czy na sofie, z pilotem telewizyjnym w roli kompana mizernej samotności.
CZYTASZ
Thanking Blessed Mary - Tom II
Fanfiction***TBM*** Tom II, część II Opowiadanie fan-fiction o Kelly Family, pisane w latach 2008-2017. Ponad 4000 stron A4, niemal 500 rozdziałów, dodawane sukcesywnie, niepoprawione od czasu swojego powstania.