Mama jest już tydzień w śpiączce. Lekarze powtarzają, że to lepiej dla niej, bo organizm ma czas, żeby się zregenerować. Te słowa brzmią jak mantra, którą wszyscy próbujemy sobie wmówić, ale z każdym dniem czekanie staje się trudniejsze. Każdy poranek zaczyna się tak samo – kawą, bezsennością, i nadzieją, że dziś coś się zmieni.
Codziennie odwiedzamy mamę. Dziadkowie przychodzą na dłużej, ale ja i Henry spędzamy tam każdą wolną chwilę. Ojciec... pojawia się sporadycznie, jakby chciał pokazać, że robi swoje. Jakby obecność przy niej była jego obowiązkiem, a nie potrzebą.
Dzisiaj znowu siedzę przy jej łóżku, trzymając jej dłoń. Jej skóra jest delikatna, niemal przezroczysta, a ja zastanawiam się, czy kiedykolwiek widziałam ją w takim stanie. Zawsze była taka... silna, stanowcza, nieugięta. A teraz? Leży bez ruchu, a jej oddech zależy od maszyn. To nie jest mama, którą pamiętam. To nie jest mama, którą znam.
– Hej, mamo – zaczynam, choć wiem, że mnie nie słyszy. – Wiesz, że Henry ostatnio nauczył się robić naleśniki? Całkiem niezłe. Nie jak twoje, ale przynajmniej nikt się nie zatruł.
Próbuję się uśmiechnąć, ale głos mi drży. Czuję, jak łzy zaczynają piec pod powiekami, ale szybko je ocieram. Nie mogę płakać. Muszę być silna.
Nagle drzwi otwierają się cicho, a do sali wchodzi Henry z dwoma kubkami kawy. Podaje mi jeden, siada obok i przez chwilę milczy. Jego twarz jest zmęczona, ale wyraża coś więcej – smutek, złość, a może po prostu bezsilność.
– Jak dziś? – pyta cicho, wskazując na mamę.
– Bez zmian – odpowiadam, upijając łyk kawy. – Lekarze mówią, że to dobrze. Ale nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam, Henry.
On tylko kiwa głową, jakby rozumiał. Patrzymy na siebie przez chwilę, a potem znowu na mamę. Cisza między nami jest pełna pytań, na które żadne z nas nie zna odpowiedzi.
– Wiesz, że tata był tu dzisiaj rano? – Henry przerywa milczenie.
Unoszę brwi z zaskoczeniem.
– Naprawdę?
– Tak. Przyszedł, posiedział chwilę, a potem wyszedł. Nie powiedział nic, jak zawsze – wzdycha, przecierając twarz dłonią. – Wiesz, Char, czasem mam wrażenie, że on po prostu nie wie, co z tym wszystkim zrobić.
– A kto wie, Henry? – pytam, próbując ukryć gorycz. – Ja na pewno nie.
Przez chwilę siedzimy w ciszy, aż nagle Henry wyciąga telefon z kieszeni i zaczyna coś pisać. Patrzę na niego pytająco.
– Dziadkowie pytali, czy mogą przyjść wieczorem. Powiedziałem, że jesteśmy tutaj, więc mogą wpaść – wyjaśnia.
Kiwnęłam głową, wracając spojrzeniem do mamy.
– Henry... – zaczynam, nie wiedząc, jak dokończyć. – Czy myślisz, że... wróci do nas?
Patrzy na mnie długo, zanim odpowiada.
– Myślę, że mama zawsze walczyła. A teraz też walczy. Musimy wierzyć, że wygra.
Te słowa, choć wypowiedziane z przekonaniem, wcale mnie nie uspokajają. Chcę w to wierzyć, ale strach, że możemy ją stracić, jest zbyt silny.
– Henry zostaje, ja wychodzę – mówię cicho, próbując ukryć narastające zmęczenie. – Muszę odpocząć w domu.
– Daj znać, jak dojedziesz – odpowiada Henry, nawet nie podnosząc wzroku znad telefonu. Jego głos brzmi równie przygnębiony, jak moje myśli.
CZYTASZ
BEZ WYROKU
RomanceDruga część historii Charlotte Harrington, studentki prawa i Alexandra Pierce prawnika. Nadal zadajemy jedno kluczowe pytanie : Czy Charlotte zmieni swoje podejście do życia i odnajdzie się w świecie, od którego chciała uciec?