Rozdział 28

74 5 0
                                    

Przygotowania do urodzin Melanii trwały od kilku dni. Alex od początku ostrzegał mnie, że jego matka jest typem osoby, która uwielbia wielkie gesty, ale sama nigdy nie lubi być w centrum uwagi.

– To zawsze bardziej uroczystość dla gości niż dla niej – tłumaczył, gdy pakował prezenty do eleganckich pudełek.

– Ale to jej urodziny – zauważyłam, kręcąc głową. – Powinna być królową wieczoru.

– Znasz ją. Woli cieszyć się szczęściem innych – odpowiedział Alex z uśmiechem, wkładając wstążkę na ostatni pakunek. – I dlatego musimy zrobić to po swojemu.

Dom Melanii i Jamesa został przekształcony w bajkowe miejsce. Dekoracje były eleganckie, utrzymane w pastelowych odcieniach. Na tarasie rozstawiono małe stoliki, a w ogrodzie delikatnie oświetlone lampiony migotały wśród drzew. Całość wyglądała jak coś prosto z magazynu o luksusowych przyjęciach.

Gdy przyjechaliśmy, dom już tętnił życiem. Goście w eleganckich strojach przechadzali się z kieliszkami szampana, a muzyka płynęła cicho w tle. Melania stała na środku salonu, otoczona znajomymi. Wyglądała olśniewająco w prostym, ale eleganckim jedwabnym komplecie. Jej uśmiech był szeroki, ale jej oczy szukały kogoś w tłumie.

– Charlotte! – zawołała, zauważając mnie. – Och, kochanie, wyglądasz pięknie!

– Ty też, Melanio. Wszystkiego najlepszego – powiedziałam, przytulając ją.

– Dziękuję, kochana – odpowiedziała, patrząc na mnie z ciepłem. – Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić.

Alex dołączył do nas chwilę później, obejmując mnie lekko w talii.

– Jak ci się podoba organizacja? – zapytał, patrząc na dekoracje.

– Idealna – odpowiedziałam z uśmiechem. – Ale nie jestem pewna, czy to dla Melanii, czy bardziej dla ciebie, żebyś mógł się popisać.

Melania zaśmiała się głośno.

– Ach, dobrze, że mam syna, który zna się na detalach – powiedziała. – Teraz pozwólcie mi na chwilę skraść moją przyszłą synową, Alex. Chcę z nią porozmawiać.

– Proszę bardzo – odpowiedział Alex, robiąc dramatyczny gest dłonią. – Ale nie na długo.

Melania poprowadziła mnie na taras, gdzie było nieco spokojniej.

– Charlotte, muszę ci coś powiedzieć – zaczęła, kładąc rękę na mojej dłoni. – Naprawdę widzę, że mój syn przy tobie kwitnie. Jesteście dla siebie stworzeni.

Jej słowa były proste, ale szczere. Poczułam, jak moje serce się rozgrzewa.

– Dziękuję, Melanio. To dla mnie wiele znaczy.

– Mam tylko jedną prośbę – dodała, patrząc na mnie z uśmiechem. – Nigdy nie pozwól mu wrócić do tego chłodu, w którym żył przed tobą.

– Nie zamierzam – odpowiedziałam cicho, ale pewnie.

Wracamy do salonu, a ja wciąż czuję na sobie ciepło słów Melanii. Podchodzę do Alexa, który rozmawia z Jamesem o jakiejś sprawie z pracy, i kładę mu dłoń na ramieniu. Odwraca się do mnie z uśmiechem, a ja czuję, jak moje serce na moment się uspokaja.

Ale tylko na chwilę.

Zamieram, gdy dostrzegam postać w drzwiach salonu. Mój ojciec. Sam, bez zapowiedzi. Czas na moment zdaje się zatrzymać. Przez ułamek sekundy myślę, że to tylko jakieś przewidzenie, że nie może tu być – nie po tym wszystkim.

BEZ WYROKUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz