– Część – przywitałam przyjaciółkę udając, że nie widzę jej naburmuszonej miny. Nawet mi nie odpowiedziała. Najwyraźniej dziś wszyscy musieli się na mnie obrażać. Jeff, Greg, ona... Ech.
Usiadłam na swoim miejscu i włączyłam komputer. W czasie gdy się ładował, odwróciłam się w jej stronę. Czułam stres, ale też irytację i to właśnie ona pchnęła mnie do wyrażenia na głos swoich myśli:
– Pen, naprawdę przez faceta chcesz zaprzepaścić naszą relację? Znamy się tyle lat... Tyle razem przeszyłyśmy. Jesteś dla mnie jak siostra. Nie chcę cię stracić. Jesteś dla mnie ważna. Mamy tyle wspólnych doświadczeń i wspomnień...
Dziewczyna milczała zawzięcie, udając, że pisze coś niezwykle ważnego, dlatego, choć było to trudne, podjęłam ponownie swój monolog:
– Rozumiem, że zabolało cię, że Jeff zwrócił na mnie uwagę, ale przecież nie byłaś nigdy nawet jego dziewczyną, by mieć mi to za złe. Nigdy z nim nie gadałaś, nie poznałaś go. Nic o nim nie wiesz, prócz tego, co da się wyczytać w prasie. Znasz go wyłącznie z mediów. Gdybyś wcześniej zrobiła cokolwiek, by zmienić ten stan, a nie tylko skrycie wzdychała do niego, gdybyś na przykład zaprosiła go na randkę i istniał choć cień szansy, że on się na nią zgodzi i mu się spodobasz, w życiu nie próbowałabym stanąć wam na drodze. Wiesz co przeszłam do tej pory. Arthur zgotował mi piekło. Zdrada to coś, czego nie uznaję. W żadnej formie. Ale w tym wypadku wydaje mi się, że przejaskrawiasz fakty. Przypadek sprawił, że Geoffrey się mną zainteresował. Nie zabiegałam o jego atencję, nie nadskakiwałam mu, a teraz... teraz chyba z nim jestem i nie dlatego, by cię zranić czy zrobić ci na złość, a po to, by wreszcie być szczęśliwą. On mnie chce, a ja chcę jego. Podoba mi się. Chyba coś z tego będzie, nie z wyrachowania, a z rodzącego się między nami uczucia, które zaskoczyło mnie samą. Przykro mi, że nagle zmieniłam status na twoją wroginię i że nie chcesz ze mną rozmawiać, za to wolisz trwać w swoim zacietrzewieniu. To mnie rani, bo jak mówiłam jesteś mi bardzo bliska. Nie mam nikogo prócz ciebie, dlatego tobie zostawiam decyzję czy to zakończy naszą relację, czy będzie jedynie krótkotrwałą przeszkodą, którą wspólnie przezwyciężymy. Udowodnij, że ci zależy, bo mi zależy bardzo.
Uf...
Powiedziałam to.
Zrzuciłam ciężar, który przygniatał mi piersi i sprawiał, że trudno było mi oddychać w obecności Penny. Niech pozna mój punkt widzenia. Niech wie, że rani mnie swoją obrazą, bo byłam bez winy. Znała genezę mojej znajomości z Jeffem. Nie zabiegałam o nią. To się po prostu wydarzyło. Niezależnie ode mnie wybuchła namiętność, nad którą nie panowaliśmy. I było mi z nią dobrze. Przez moment zakosztowałam szczęścia. Czy Pen nie rozumiała, że i ja na nie zasługuję? Arthur zniszczył mi życie, a teraz istniała szansa, by Jeff naprawił, co tamten zniszczył. Prawdziwy przyjaciel to zaakceptuje. A więc to był test. Test naszej przyjaźni. Czy przetrwa? To już zależało wyłącznie od niej, bo to nie ja się obraziłam przez platoniczne uczucie.
W pewnym sensie byłam z siebie dumna. Odważyłam się nazwać swoje uczucia i wyrazić je na głos, choć zawsze starałam się zachowywać je dla siebie. To był wielki krok dla introwertyczki. Penny poznała mój punkt widzenia, niech teraz zadecyduje co z nim zrobić.
Dziewczyna siedziała sztywno obok mnie, gapiąc się w ekran. Przynajmniej przestała udawać, że coś robi. Wiedziałam, że trawi moje słowa. Nie miałam pewności czy na nie odpowie i kiedy, dlatego sama postanowiłam skupić się na pracy. Powiedziałam co chciałam, więcej słów z mojej strony nie było trzeba.
Otworzyłam grafiki działów, za które odpowiadałam i ze zdumieniem stwierdziłam, że są zapełnione na miesiąc w przód, choć z wiadomych powodów ich nie uzupełniałam przez ostatnie dwa dni. Co gorsza o każdej godzinie, każdego dnia w przyszłość pojawiało się tylko jedno zdanie jako czynność „to do":
RUCHANKO Z PREZESEM MMC.
Ten zapis był okraszony sugestywną grafiką przedstawiającą kopulujące psy, którym nałożono na pyski twarze moją i Jeffa.
Nerwowo przejrzałam grafiki. W każdym, absolutnie każdym to było. A przecież one były ogólnodostępne. Dostawał je każdy dział, z którym współpracowałam, każdy jego szef, każda sekretarka i asystentka. Wszyscy, absolutnie wszyscy w firmie przeczytają i zobaczą teraz coś takiego, o ile już tego nie zrobili.
O Boże...
Jak to możliwe? Co za upokorzenie! Poczułam żar, a potem lodowate zimno, które zmroziło moje ciało.
Byłam skończona...
Skończona w MMC.
Odwróciłam pobladłą twarz w stronę Pen.
– To ty! – zasyczałam. – To twoja sprawka!
Penny spojrzała na mnie cielęcym wzrokiem.
– O co ci chodzi? – burknęła opryskliwie.
– O to, że zniszczyłaś mi życie! Że znów jestem skończona w oczach moich kolegów z pracy! Jak mogłaś... – Poczułam łzy napływające do oczy. – Jak mogłaś mi to zrobić, Pen? Przecież wiesz ile mnie kosztowało podniesienie się po tamtym... Ledwo to przeżyłam... Ten ostracyzm, to wytykanie palcami, a teraz ty... ty robisz mi coś takiego...
Wspomnienia wróciły. Zalały mnie niczym fala. Znów byłam na dnie, znów tonęłam. Gdzie tym razem powinnam uciec, gdzie się zaszyć, aby to wszystko ucichło? By się ułożyło?! Nie chciałam przez to przechodzić nigdy więcej, tymczasem przyjaciółka nie miała obiekcji, by zafundować mi to ponownie, choć wiedziała jak mnie to bolało.
– Nie wiem o czym mówisz. – Wzruszyła ramionami bezrefleksyjnie.
– O twojej zemście! Jesteś podła! – Podniosłam się gwałtownie z miejsca, moje oczy zalały łzy. Nie chciałam, by na nie patrzyła, by czerpała z nich satysfakcję. Niedoczekanie.
Pędem ruszyłam do wyjścia.
Jak ona mogła...
Jak mogła...
CZYTASZ
Do mojego biura, ale już - PREMIERA 29.01.2025
RomanceAria jest recepcjonistką w ogromnym koncernie. Nic nieznaczącym trybikiem w korporacyjnej machinie. Na firmowej imprezie wpada w oko jednemu z pijanych dyrektorów, który zaczyna nachalnie się do niej przystawiać. Z opresji ratuje ją przystojny szef...