Pov: Akito
Był już 6 grudnia mikołajki. Śnieg padał już od zeszłej nocy więc gdy rano się obudziłem było już go sporo.
Sobota, nie spieszyłem się więc by wstawać ale miałem prezent dla Eny więc zszedłem w piżamie na dół i włożyłem jej do buta wszystkie rzeczy które kupiłem. Widzę że ona zrobiła to samo, poszedłem do kuchni widząc moją siostrę.
- Hej.. - powiedziałem ziewając.
- O w końcu się ktoś obudził. Chodź zrobiłam śniadanie - powiedziała Ena nakładając sobie i mi, pancakes. Ja jednak kocham moją siostrę.
- OMG PANCAKES? ENA KOCHAM CIE - powiedziałem głośno.
- Stop.. Damn to do ciebie nie pasuje po prostu jedz. - powiedziała lekko się śmiejąc a ja zacząłem zajadać.
Gdy zjedliśmy odczytałem wiadomość od Toyi więc powiedziałem Enie że wychodzę i poszedłem do góry ubrać się w ciuchy. bluza kurtka szalik czapka rękawiczki... w chuj zimno jest. Ubrałem buty I wyszedłem na dwór, Toya stał pod moim domem i pierwsze co poczułem to...
- Cześć Toy- - nie dokończyłem gdy dostałem prosto w ryj śnieżką.
- CZEEEEŚĆ~~~~~ - powiedział śmiejąc się.
- NO TY- KURWA ZŁAPIE CIE - powiedziałem goniąc go a Toya krzyknął i zaczął uciekać. Oczywiście złapałem go, rzucając się na niego I obalając na śnieg nas dwóch.
- HA. MASZ ZA SWOJE - powiedziałem głośno.
- Zimnoooo!!!! PREZENT BĘDZIESZ MIAŁ W ŚNIEGU. - powiedział oburzony toya A ja śmiejąc się z niego zszedłem.
- No już już też mam dla ciebie. - powiedziałem I wynienilismy się prezentami. Toya dostał nauszniki na uszy na zimę bo wiem że nie lubi nosić czapek ale i tak coś wypada mieć na tych uszach by nie być chorym a mi toya kupił...
- czekaj co.. I love my boyfriend... - popatrzyłem na to chwilę zszokowany TAM NAWET JEGO ZDJECIE BYLO.
- NOOOOO i teraz możesz dumnie w tym chodzić po domu - zaśmiał się głośno.
- NIE WIERZEEEE ciekawe czy się Ena skapnie XDDD - powiedziałem też się śmiejąc.
- Pewnie takkkk, idziemy na lodowisko później coś zjeść? - spytał się Toya A ja potaknąłem głową.
Poszliśmy na rynek gdzie było lodowisko, wypożyczyliśmy łyżwy i je założyliśmy.
- A ty jeździłeś kiedyś? - spytałem się mu.
- Eee.. w sumie to nie - odpowiedział mi a ja się zaśmiałem.
- No cóż kiedyś musi być ten pierwszy raz.. ja dostałem tytuł na lodowisku "ten co taranuje ludzi" czyli że jadę tak szybko że czasami ktoś lubi się we mnie wjebac. - powiedziałem zirytowany.
- Wydaje mi się że to twoja wina... - powiedział toya.
- Aha. DOBRA ZAKŁADAJ TE ŁYŻWY - powiedziałem
- No nie umiem!!!! - krzyknął Toya.
- Eh.. pokaz - powiedziałem schylając się na dół by zapiąć mu łyżwy.
- Cisnie cie? Jak tak to dobrze - powiedziałem uśmiechając się wstając i podając mu rękę.
- O boze... ale dziwnie... - powiedział Toya podając mi rękę a ja go wprowadziłem na lodowisko, pierwsze co to prawie się wyjebał a ja się zaśmiałem trzymając go mocno za ręce.
- Nie wierzę... dobra chodź na bok nauczę cie jeździć to tak jakbyś uczył się chodzić - powiedziałem biorąc go za rękę I jadąc na bok. Toya trzymal się barierek a ja jeździłem powoli w tą i spowrotem do niego.
- Dobraaaaa, to najpierw spróbuj do mnie jechsc jak ci nie wyjdzie to idź - powiedziałem ustawiając się blisko w miarę.
Toya puścił się jadąc jednak nie wychodziło mu to zbyt dobrze wyjebał się a ja się lekko zaśmiałem.
- NOI Z CZEGO SIE ŚMIEJESZ!?!?!?! TSCH. - powiedzial oburzony a ja śmiejąc się jeszcze trochę podniosłem go z zimnego lodu chwycilem za obie ręce i jechałem do tyłu slalomem z nim.
- Widzisz musisz tak jak my teraz. Spróbuj szybko się nauczysz.. - powiedziałem.
Faktycznie Toya szybko jarzy. Po 15 minutach nauki już mógł jeździć ze mną za rękę co prawda z małymi komplikacjami ale to i tak duży progres.
Jeździliśmy sobie za rękę przez 2 godziny Toya potrafił zaliczyć jakieś 20 upadków i cały czas smieszyło. On mnie chyba zabije jak wyjdziemy z tego lodowiska. Wyszliśmy oddaliśmy łyżwy I kierowaliśmy się na porę obiadową do jakiejś restauracji. Szukałem czegoś na Google maps.
- Hm.. tutaj jest jakaś 4,5* chcesz iść? - spytałem się głaszcząc go po włosach.
- Pfff skąd masz na takie rzeczy pieniądze ale dobrze możemy iść - zaśmiał się.
- Wiem że jesteś bogatszy tsch. To nie zmienia faktu że nie mogę postawić dobrego obiadu mojemu chłopakowi - powiedziałem dumny z siebie.
- Ahhh no tak dobrze to chodźmy - powiedział i wziął mnie za rękę idąc do tej restauracji. Schludnie, ładnie, wszędzie czysto, luksusy. Obsługa pokazała nam stolik zamówiliśmy jedzenie i czekaliśmy.
- Nie jest tak drogo jak myslem - wzdrygnalem ramionami mówiąc.
- Mhh no chyba że.. Po obiedzie tak o 16 pewnie muszę iść do domu już kochanie - powiedzial do mnie toya patrząc w telefon.
- Okejj pozdrow ode mnie twoją mamę jak będzie - uśmiechnąłem się.
- Tak tak jasne ty ulubieńcu mojej mamy - powiedzial I się zaśmiał.
- No cóż.. To jest już moja bestie Toyaaaa - powiedziałem śmiejąc się. Po dłuższej chwili dostaliśmy jedzenie które jak oczekiwaliśmy było bardzo smaczne. Zjedliśmy a ja zostawiłem nawet napiwek dla obsługi. Chwyciłem toye za rękę I poszedłem odprowadzić go pod dom.
- Mhhh to pa kochanie - powiedziałem całując go lekko i przytulając.
- Papa kocham cie! - krzyknął idąc w kierunku bramy a ja się uśmiechnąłem. No cóż, czas wrócić do domu. Byłem tam prawie o 17 gdy wszedłem do środka atmosfera była napięta i usłyszałem te głosy.
Dopiero co wracają i już się kłócą.
- BOZE CZŁOWIEKU NIE JA CIE NIE ROZUMIEM TY WEZ LEPIEJ SIE PRZEPROWADZ DO TEJ PRACY. - krzyknęła moja mama.
- NO ODEZWAŁA SIĘ TA CO W DELEGACJE JEŹDZI. - krzyknął tata. A ja rzuciłem w kąt plecakiem i wszedłem do salonu z poważną miną. Rodzice na mnie popatrzyli.
- O... hej Akito.. - powiedziała mama uśmiechając się.
- No no cześć.. - powiedzial tata.
- Mh.. na ile zamierzacie zostać? - spytałem się.
- No napewnodo przyszłego roku tu będziemy spokojnieeee - powiedziała mama z uśmiechem.
- W takim razie nie będzie spokojnie.. - powiedziałem idąc do góry I trzaskając drzwiami.
Kilka minut słyszałem jak się kłócili a potem po prostu zasnąłem, chociaż mój sen nie trwał wiecznie. Tak w sumie To śnił mi się koszmar. Obudziłem się cały spocony I przestraszony. Ubrałem bluze i zszedłem na dół.
- Akito a ty gdzie? - powiedzial tata
- Przejść się.. - powiedziałem zakładając buty.
- W ŻADNYM WYPADKU. WIESZ KTÓRA GODZINA?! - spytała mama.
- Nie obchodzi mnie to, a was nie obchodzę ja. Więcej was nie ma niż jesteście, nie znacie mnie więc możecie się zamknąć teraz kurwa. - powiedziałem I trzasnąłem drzwiami, wiedziałem że znów będą się kłócić. No cóż nie moja wina że grają tylko super rodzinkę na święta i tylko wtedy przyjeżdżają.
Zadzwoniłem do Toyi.
- No.. cześć Toya..Możesz wyjść..? - powiedziałem lekko załamanym głosem.
- Hm.. Akito jest 23 o co chodzi? - spytał się zmartwiony Toya.
- Potrzebuję cie po prostu...proszę.. w parku co zawsze.. - powiedziałem na co otrzymałem pozytywną odpowiedź więc usiadłem na ławce w parku. Po 10 minutach Toya przyszedł i mnie przytulil.
- Moi rodzice wrócili... śnił mi się koszmar.. cały czas się kłócą i nagle udają że ich obchodzę.. - powiedziałem wtulając sie do niego a on mnie mocno przytulił.
- W takim razie zostanę tu długo z tobą tylko jak trzeba... - powiedzial Toya kojącymi słowami a ja zdrzemnąłem się chwilę na jego kolanach. Było zimno.. ale przy Toyi zawsze jest ciepło i spokojnie....
CZYTASZ
To ty mnie uratowałeś - Akito x Toya
Hayran KurguToya Aoyagi wzorowy uczeń. Akito Shinonome ledwo zdający z klasy do klasy. Totalne przeciwieństwa nieprawdaż? Ale przecież przeciwieństwa siebie przyciągają~~