Samantha
Po około godzinie wyszłam z lokalu. Ściemniało się. Wyjęłam telefon i zobaczyłam, że jestem na jakiejś grupie. Siatkareczki. Kreatywnie. Verona wysłała zdjęcie, na którym była ona i tak mi się wydaje jej kot. Polubiłam zdjęcie i zaczęłam patrzeć co one pisały. Nagle przy moim uchu poczułam czyjś oddech. Instynkt sam zadziałał. Uderzyłam kogoś w twarz. Odwróciłam głowę w stronę osoby. Cassian trzymał rękę na szczęce. Uśmiechnęłam się niewinnie.
- Masz kurna siłę w łapie - powiedział, masując obolałe miejsce.
Założyłam ręce na piersi, krzyżując je. Popatrzyłam na chłopaka.
- Co mam pocałować, żeby nie bolało? - spytałam mówiąc sarkastycznie.
Brunet chyba się nie spodziewał tego co powiem.
- A chciałabyś? - spytał.
Przewróciłam oczami. Nie mówił tego ani sarkastycznie, nie uśmiechał się. Wyglądał jak by pytanie, które zadał było w stu procentach szczere.
- Nie - odpowiedziałam.
Ruszyłam przed siebie i słyszałam jak chłopak idzie za mną. Popatrzyłam na niego znudzonym spojrzeniem, ale on się zbytnio nim nie przejął. Ciekawe co myślą sobie ludzie patrząc na dziewczynę ubraną w białą spódniczkę i zielony sweter a za nią chłopaka, mierzącego z dwa metry, ubranego w czarną bluzę z kapturem i tego samego koloru spodnie. Obstawiam, że by mówili ,,porywacz", ,,patus" i wiele innych określeń. Wydaję mi się, że bym w nie uwierzyła.
- O czym myślisz? - spytał nagle.
To pytanie wybiło mnie z rytmu. Położyłam dłoń na kark.
- O siostrze - odpowiedziałam smutno.
Od razu przypomniałam sobie nasze wspólne wieczory spa. Oglądanie bajek. Nasze wspólne wyjazdy. Przypomniałam też sobie, jak w cholerę mi jej brakuje. Jej głosu, dotyku gdy potrzebowałam wsparcia. Tych miłych, ale i najgorszych chwil razem. Wiem, że one już nigdy nie wrócą. I choć mam świadomość, że moja siostra nie żyję już sześć lat, to z roku na rok, coraz bardziej mi jej brakuje.
- O, i co u niej? - spytał. Nie wiedział, bo skąd.
Poczułam na policzku spływającą łzę. Szybko ją przetarłam. Nie lubiłam pokazywać takich uczuć. Nie lubiłam pokazywać ludziom, że jestem słaba. Nagle poczułam na swoich barkach czyjeś ramiona. Uniosłam głowę. Cassian na mnie popatrzył i położył swój bod brudek na mojej głowie. Uśmiechnęłam się.
Mógł sobie odejść. Mógł mnie wyśmiać. Mógł stać obok i tylko mi się przyglądać. Ale tego nie zrobił. Został. Kiedy już doprowadziłam się do normalnego stanu odsunęłam się od chłopaka.
- Koniec, bo się zrzygam. - popatrzyłam na bruneta - Chcesz mi potowarzyszyć w drodze do kwiaciarni - chłopak pokiwał głową.
Zaczęłam iść w stronę lokalu. Po pięciu minutach drogi doszliśmy do kwiaciarni. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że Cassian przez całą drogę coś do mnie mówił.
- Dzień dobry. - powiedziałam, ale kasjerka nawet mi nie odpowiedziała. Popatrzyłam na kwiaty i przypomniałam sobie, że nie mogę sobie pozwolić na cały bukiet. Wtedy też zobaczyłam różowe róże. Takie Hazel lubiła najbardziej - Poproszę tą różę - wskazałam palcem na kwiat - jednego - uśmiechnęłam się.
Kobieta popatrzyła na mnie tak jak bym była jakimś kosmitą, ale nijak tego nie skomentowała. Podała mi kwiat.
- To będą dwa dolary - powiedziała.
Przyłożyłam kartę do termilaża, pożegnałam się i wyszłam. Zrobiłam zdjęcie róży i wysłałam Riv.
Riv: jaki ładny!
Sam: myślisz, że Hazel by się spodobał?
Chwila ciszy.
Riv: Sam, Hazel by skakała pod sufitem ze szczęścia tak by się jej podobał
Uśmiechnęłam się. Polubiłam wiadomość. Ruszyłam w stronę cmentarza, cały czas słysząc za sobą kroki chłopaka.
- Kupiłaś kwiatka dla siebie? - spytał po chwili.
Chwilę myślałam nad odpowiedzią.
- Nie, dla takiej ważnej dla mnie osoby - powiedziałam kopiąc kamyk.
Zaczęliśmy iść, coś do mnie mówił. Nie wiem co. Nie słuchałam go. Patrzyłam w niebo. Na liście. Nawet na ulicę, byle by nie patrzeć na chłopaka. Po dziesięciu minutach drogi doszliśmy do cmentarza. Spojrzałam na chłopaka i po jego minie nie mogłam wywnioskować co myślał.
- Tu jest ta osoba? - popatrzył na nagrobki.
Pokiwałam głową. Ruszyłam przed siebie czytając imiona i nazwiska zmarłych. Wreszcie znalazłam grób mojej siostry. Uklęknęłam przy nim i położyłam różę na kamieniu.
- Podoba ci się? - spytałam.
Cisza. Nic więcej. Cassian stał obok mnie. Nie odzywał się. Spojrzał na tabliczkę z imieniem mojej siostry, a jego oczy się szerzej otworzyły. Nie trwało to długo. Sekundę.
Kolejne łzy spływały mi po policzkach. Nie umiałam ich kontrolować. Zwiesiłam głowę, a z mojego gardła wydobył się szloch. Myślę, że było go słychać po drugiej stronie ulicy.
Utrata jakiejś osoby nic by dla mnie nie znaczyła, ale utrata bliskiego uderzyła we mnie poczwórnie. Dusiłam się łzami, ledwo łapiąc oddech. Dusiłam się. Nie mogłam wziąć oddechu. Nie mogłam nic. Z trudem łapałam powietrze. Poczułam czyjąś rękę na plecach i ten charakterystyczny dla niego zapach.
- Sam, oddychaj wdech, wydech. - instruował mnie. Nadal było ciężko, a te jego rady gówno dawały. Chłopak położył rękę na sercu - Razem ze mną, wdech, wydech - robiłam to co mówił.
Nie wiem ile czasu minęło. Sekundy, minuty? Nie mam pojęcia. Wiem, że mogłam oddychać.
- Dziękuje - powiedziałam szczerze. Bo co by było gdyby go obok nie było? Udusiłabym się? Ktoś by do mnie podszedł? Hazel by mi pomogła...?
Brunet pomógł mi wstać. Wyszliśmy z cmentarza i skierowaliśmy się pod restaurację pani Morelli. Im dłużej przebywałam z chłopakiem, tym byłam bardziej pewna, że z Cassiana Morelli to niezła gaduła, chyba nawet większa niż Riv, jej bracia i Andy razem wzięci.
---------
Hejkaaa!
Co myślicie o rozdziale?
Buziaki, miłego dnia/ nocy!!

CZYTASZ
Elastic heart
Teen FictionSiedemnastoletnia Samantha Hamilton po utracie siostry myśli, że już nigdy nie znajdzie osoby, która zrozumie ją w stu procentach. Od tamtego czasu jej życie przybiera szare barwy. Jednak na jej drodze staję dwudziestocztero letni Cassian Morelli...