~Rozdział dziesiąty~

14 3 4
                                    

Ze znajomymi stwierdziliśmy, że wszyscy ubierzemy się podobnie. Mieliśmy się przebrać za policjantów i złodziei. Prawie każdy zrozumiał zadanie. Prawie. Powiedziałem, że mogę być kierowcą, więc po każdego podjechałem. Wszyscy popatrzyliśmy na Cama. Debil ewidentnie pomylił bajki. Był przebrany za papę smerfa. Cynth uderzyła się otwartą dłonią w czoło.

-Co się tak patrzycie? - popatrzył na każdego – Zakochaliście się czy co?

Nick popatrzyła na mnie.

-Musimy go brać? - spytała.

Wykręciłem z podjazdu i pojechaliśmy. Nick za bardzo się poczuła i włączyła coś od Travisa Scotta. Popatrzyłem na nią. Nienawidzę go. Po trzydziestu minutach drogi, dojechaliśmy. Kurwa, dom to był zajebiście przystrojony. Cameron wyskoczył za auta. Zachowywał się jak jakiś bachor. Wszyscy wyszli a ja zamknąłem drzwi. Podeszła do mnie Cynthia.

-Tak jak zawsze udajesz mojego chłopaka, czy dzisiaj kogoś sobie znajdziesz? - spytała poprawiając sobie fryzurę.

Często udawałem chłopaka dziewczyn, żeby czuły się bezpieczniej. Wzruszyłem ramionami. Weszliśmy do środka. Tu też było nieźle przystrojone. Puściłem dziewczynę przodem. Ludzi było multum. Wszedłem do kuchni i usłyszałem znajomy głos.

-Zdrowie twoje, gardło moje! - wykrzyknęły dwie dziewczyny.

Stała tam Samantha. Poznałem ją. Była piratką, w tamtej chwili żałowałem, że nie przebrałem się za kapitana Haka. Koło niej stała jakaś brunetka. Nie kojarzyłem jej. Udałem się do salonu. Ustałem przy ścianie. Jakaś dziewczyna złapała mnie za ramię. Była ruda. Uśmiechnęła się. Zaczęła dziwnie kręcić dupą. Podniosłem brew. Ona chyba myślała, że jakoś mi zaimponuje. Odwróciła się w moją stronę, wystawiła rękę. Skrzywiłem się. Takim laską ręki nie podaję.

-Amelia – zaśmiała się.

Teraz miałem do wyboru dwie opcje. Zacząć gadać po rosyjsku, albo kazać jej wypieprzać.

-Nie interesuje mnie to – powiedziałem.

Dziewczyna popatrzyła na mnie. Złapała się za brodę i jęknęła.

-No jak już mówiłam jestem... - nie dokończyła.

Ustałem prosto, patrząc na nią z góry.

-W dupie to mam – powiedziałem i naplułem jej na głowę.

Ruda się skrzywiła. Zobaczyłem Cameron'a. Szedł w stronę kuchni. Popatrzyłem w tamtą stronę.

-Cameron – wystawił rękę do dziewczyny.

-Samantha – odpowiedziała.

Piękne imię. Chłopak zaczął przygotowywać sobie drinka. Podsunął blondynce pod nos.

-Chcesz? - spytał – No weź zamocz dzioba – uderzyłem się otwartą dłonią w głowę.

Nie słyszałem czy coś dalej mówił. Mignęli mi przed oczami i poszli na parkiet. Popatrzyłem w stronę kuchni, w której nie było brunetki. Leżała trochę dalej na schodach. Chwyciłem ją i zaniosłem do kuchni. Położyłem ją na podłodze, a ona przytuliła butelkę. Usłyszałem melodię. Kaczuszki. Obstawiam, że był to cudowny pomysł Cama.

Spojrzałem przed siebie. Stała tam Samantha. Patrzyłem na nią. Nie wiem przez ile. Po chwili się ocknąłem. Jakiś chłopak do niej podszedł. Nie znałem ani jego, ani dziewczyny, ale dałem sobie cel, by na imprezie nic jej się nie stało. Nie zdążyłem podejść, bo dziewczyna tak mocno go jebła w mordę, że aż się cieszyłem, że to nie ja tam stałem. Chłopak złapał się za policzek, a ja szybko podszedłem do dziewczyny. Położyłem jej rękę na ramię i zaprowadziłem do kuchni. Blondynka popatrzyła na dziewczynę na ziemi.

-Znasz ją? - spytałem.

Oczywiście, że znała. Podeszła do brunetki, sprawdzić czy żyję. Do pomieszczenie wbiegł blondyn.

-Ona żyję? - dziewczyna pokiwała głową – Znacie się skądś? -popatrzył to na mnie to na dziewczynę.

W tym samym czasie pokręciliśmy głową. Kurwa.

-A. - chłopak złapał się za brodę – To Samantha – wskazał na dziewczynę. Wiedziałem jak ona ma na imię – a on to Cassian. –wskazał na mnie – Widzicie teraz się znacie.

Blondynka się zaśmiała. Jej śmiech był cudowny. Zaproponowałem by przejść na kanapę. Puściłem Samanthe przodem. Za mną szedł blondyn, który niósł brunetkę. Widać było, że wpadła mu w oko. Usiadłem naprzeciwko blondynki, która miała na ramieniu śpiącą przyjaciółkę. Po chwili do naszego stolika doszli moi przyjaciele. Cynth, Nick, Thomas i Ryder.

-Cynthia – wystawiła rękę w stronę blondynki.

Ta się uśmiechnęła. Również podała rękę.

-Samantha – przedstawiła się.

Cynth usiadła obok mnie. Szturchnęła mnie w ramię jak za bardzo patrzyłem na blondynkę. Każdy coś opowiadał. Jednak najbardziej ciekawiło mnie co ma do powiedzenia ten gnom.

***

Kiedy moi znajomi już wyglądali na umierających, stwierdziłem, że trzeba się zbierać. Pomogłem każdemu wsiąść do auta.

-Podwieźć was? - spytałem blondynkę.

Dziewczyna mocniej złapała przyjaciółkę.

-Dojdziemy – odpowiedziała – ale dzięki – uśmiechnęła.

Popatrzyłem na nią. Co jak co, ale małe by były szanse, żeby ona z przyjaciółką dotarły do domu przed świtem.

-Podziękujesz jak dojedziesz – odpowiedziałem.

Wskazałem na tylne siedzenie. Samantha popatrzyła na brunetkę a potem się poddała. Wsiadła do mojego samochodu i dawała mi wytyczne gdzie mam skręcić żeby dojechać. Odstawiłem brunetkę, a potem blondynkę. Jej dom wyglądał przerażająco, jakby zaraz miał się zawalić.

-Dziękuje – powiedziała i wyszła z auta.

Pomachała mi na pożegnanie. Odmachałem jej. Przez resztę drogi myślałem o dziewczynie. O jej ślicznych blond włosach. O dołeczkach, kiedy się uśmiechała. O jej ciemnych jak czekolada oczach. Kurwa. Za dużo o niej myślę.

---------

Hejkaa!!

Jak wam się podoba rozdział??

Buziaki, miłego dnia/nocy!!!

Elastic heartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz