~Rozdział dwudziesty dziewiąty~

611 28 31
                                    

Samantha

Siadam na podłodze i patrzę w okno. Patrzę na to, co się za nim dzieję. Zaglądam pod łóżko. Wyjmuję walizkę. Otwieram ją i przypominam sobie, że dawno nigdzie nie jechałam. Patrzę na ściany, meble i sufit. A może nie powinnam jechać? Może powinnam zostać? Powinnam oszczędzać, a nie tak wydawać te pieniądze. Przecież są nam teraz tak potrzebne. 

-Sami! - słyszę krzyk brata.

Po chwili do pokoju wchodzi mój brat. Cały ubrudzony od czekolady. Parskam na to. Wygląda naprawdę komicznie. Siada obok mnie. Też patrzy na walizkę.

 - Jedź – mówi wskazując głową na przedmiot. 

 Chcę coś powiedzieć, ale nie mam zielonego pojęcia co. Co ja miałabym mu powiedzieć. Przecież to dziecko, nie zrozumiałby.

 - Pojadę – uśmiechnęłam się. Chłopczyk też to zrobił. - Idź się umyć – wskazałam na jego buzię. Patrzę jeszcze raz na walizkę. Wyjazd mamy dopiero jutro, ale wolę mieć już wszystko spakowane. Spoglądam na notes. 

Spakować rzeczy:  ubrania, kosmetyki, bieliznę, coś na przebranie, jakieś przekąski, kolorowanki.  

Kolejny podpunkt:

Schudnąć.

Przeczesuję palcami włosy. Cicho wzdycham pod nosem. Zamykam oczy, żeby po chwili je otworzyć. Z myśli wyrywa mnie przychodzące jakieś powiadomienie. Lekceważę to za pierwszym, drugim, trzecim razem. Za czwartym już nie wytrzymuję. Jestem zbyt ciekawa. Biorę telefon. Pokazuję się na nim nieznany numer. Niepewnie odblokowuję telefon, a potem oddzwaniam.

-Halo? - pytam niepewnie. 

- Hej Samantha – kiedy słyszę ten głos mam ochotę się zerzygać. Czego ona ode mnie chcę? 

-Czego chcesz Amelie? - pytam. 

Grunt to być miłym. Przygryzam dolną wargę i znowu patrzę na telefon.

- Mam do ciebie prośbę - zaczęła. Mogłam w tym momencie się rozłączyć. Mogłam zrobić wszystko, ale tego nie zrobiłam. Czekałam aż mi powie o tej prośbie - Od razu zaznaczę, że jest to trochę dziwna prośba - dodała.

- Jaka to prośba? - westchnęłam zrezygnowana.

Powinnam jej nie pomagać. 

- Potrzebuję twojej pomocy. Pokłóciłam się z przyjaciółką.

- No i? - spytałam. Chciałam już się rozłączyć.

- Pomóż mi. Tylko przez miesiąc - niemal błagała - Musisz udawać moją przyjaciółkę.

Kurwa co? Japierdole mogłabym nawet skoczyć ze spadochronem, ale ten jej pomysł jest o cholerę gorszy. Ja wale, w co ja się wpakowałam?

- Czemu mam ci niby pomagać? - spytałam.

Po drugiej stronie słuchawki zapadła chwilowa cisza.

- Ponieważ... ponieważ Nance cię nie lubi, więc będzie miała większy ból dupska - powiedziała.

- Dobra pomogę - powiedziałam od niechcenia.

- Dzięki - i się rozłączyła.

Odłożyłam telefon. Oparłam głowę o łóżko. Przetarłam twarz. Wstałam i udałam się w stronę łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i położyłam się na środku łazienki, na kafelkach.

 Nie wiem czemu ale dla mnie to najlepsze co może być. Bezczynnie leżeć na podłodze i patrzeć się w sufit. 

Splatam ze sobą ręce i kładę je na brzuch.

Elastic heartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz