~Rozdział osiemnasty~

480 23 4
                                    

Samantha

Ubieram się w szare jeansy oraz czarną, przylegającą koszulkę. Podchodzę do łóżka brata. Lekko potrząsam chłopcem.

- Wstawaj, lecimy na zajęcia - powiedziałam rozglądając się po pokoju, starając się znaleźć torbę.

W pokoju mieliśmy okropny burdel i znając naszą mamę by powiedziała coś w stylu: ,,Jezu Sam, ale burdel macie. Jeszcze tylko nasrać na środku".

Patrzę w lustro i już od razu widać mój wystający brzuch. Przygryzam środek policzka, po czym zakładam na siebie bluzę. Podchodzę jeszcze raz do łóżka Andy'ego.

- Daj mi spać! - jęknął po czym przykrył się bardziej kołdrą.

Położyłam ręce na piersi i nie myśląc długo, chwyciłam chłopca na nogi, że teraz dyndał do góry nogami. Do moich uszu dotarł pisk. Przez chwilę nawet myślałam, że ogłuchłam. Postawiłam chłopca na ziemi i kucnęłam, by być na równi z nim.

- Masz dwie opcje - powiedziałam patrząc na niego - Pierwsza to, że idziesz ze mną. Natomiast druga to... - przyłożyłam palce do brody - zostajesz z Elli.

Oczy chłopca się otworzyły, a potem zrobił taką samą minę, jaką robi mama kiedy udaje obrażoną. 

Wzięłam blondyna na ręce. Trzymałam go na biodrze. Popatrzyłam na zegar, który wisiał nad jego głową. Była siódma. Miałam jeszcze godzinę do rozpoczęcia się zajęć Andy'ego.

- A za to, że mnie tak wcześnie obudziłaś, musisz zrobić mi... - przyłożył rękę do brody - Jajecznicę - kiwnął głową.

Miałam zamiar zrobić mu kanapkę, ale nich mu będzie. Posadziłam go na krześle i podeszłam do lodówki. Otworzyłam szerzej oczy oraz buzi, kiedy przede mną stała pełniutka lodówka jedzenia. Uśmiechnęłam się do siebie. Wyjęłam potrzebne składniki i położyłam je na blacie.

- Idź się ubrać, kiedy wrócisz jedzenie będzie gotowe - kiwnęłam do chłopca.

Blondyn pobiegł do naszego pokoju. Kiedy wrócił na stole leżało jedzenie. Chłopczyk omal nie pisnął, kiedy obok talerza była szklanka z jego ulubionym sokiem. Pomarańczowym.

Może niektórzy by przewrócili tylko oczami. Bo w końcu to tylko sok. Dla mojego brata to był AŻ sok. Podszedł do mnie i pokazał, żebym się schylił. Zrobiłam to o co prosił. Pocałował mnie w policzek na co się uśmiechnęłam. Andy odwzajemnił uśmiech po czym usiadł na krześle i zaczął jeść. Wzięłam brudne naczynia i włożyłam je do zlewu, by je umyć. Nawet nie zauważyłam kiedy ustał obok mnie.

- Pomóc ci? - popatrzył na zlew.

- A chcesz? - popatrzyłam na niego.

Chłopczyk ochoczo pokiwał głową. Poszedł po krzesło i na nim ustał. Podałam mu kilka talerzy. Po około siedmiu minutach po brudnych naczyniach nie było śladu. Wskazałam na łazienkę.

- Zęby - przypomniałam mu.

Poszłam jeszcze do pokoju po torbę. Włożyłam w nią słuchawki, gumy, jakiś błyszczyk i tusz do oczu. Wzięłam plecak brata i zaniosłam go do salonu. Założyłam buty i chwilę później chłopczyk zrobił to samo. Założyłam mu kurtkę. Sama też zawinęłam sobie szyję szalem. Wyszliśmy z domu a ja przekluczyłam drzwi. Po upewnieniu się, że na pewno są zamknięte zeszliśmy na dół. Otworzyłam auto, do którego wsiedliśmy. Andy się zapiął. Popatrzyłam w lusterko na chłopca. 

Czasem brały mnie myśli, że to ja jestem jego opiekunem. Nie mama. Ja. Nie obwiniam za to mamy, że często chłopczyk jest pod moją opieką, bo ona nie może się nim zająć. Dużo pracuje, przez co nie ma dla nas czasu, co bardzo się odbija na chłopcu. Bo jednak nie zastąpię mu mamy. 

Elastic heartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz