*Lucy*
-To gdzie idziemy? -zapytałam, patrząc na każdego chłopaka po kolei.
-Może zoo? -w końcu ktoś się odezwał, a tym kimś był Michael.
-Mi pasuje -usmiechnęłam się lekko.
Wszystkim spodobał się ten pomysł, więc już zaraz byliśmy w drodze. Wszystko byłoby okay, gdyby nie to, że zamiast ze sobą rozmawiać pisaliśmy na kiku.
Ashton- GNAJMY JAK DZIKIE GAZELE!
Michael123- JESTEŚMY GANGIEM DZIKICH GAZELI!
Ashton- TO GANG DZIKICH GAZELI, TO GANG DZIKICH GAZELI!
Caulmx- GAZELA NAD GŁOWĄ, GA-GAZELA NAD GŁOWĄ!
Luke96- KRĘĆ SWĄ GAZELĄ, KRE-KRE-KRĘĆ SWĄ GAZELĄ!
Michael123- ZJEEEMY DZISIAJ TROCHĘ SIANA W KLUBIE DLA DZIKICH GAZELI!
xLucy- jesteście porąbani...
Calumx- i tak nasz kochasz x
Już miałam coś odpisać, ale właśnie doszliśmy na miejsce. Kupiliśmy bilety i ruszyliśmy oglądać zwierzęta. W końcu dotarliśmy do pingwinów... I tu się zaczęło...
-O MAJ GASZ! PINGWINKI! -Luke zaczął się wydzierać na całe zoo.
-WIDZĘ PINGWINKI NA ŻYWO! -tu piszczał i klaskał w dłonie.
Później uklęknął na ziemi i zaczął walić twarzą w podłogę, twierdząc, że je jak pingwin. Próbowałam mu wytłumaczyć, że pingwiny tak nie jedzą, ale on przecież wie lepiej.
Wszyscy ludzie się na nas patrzyli. Pewnie pomyśleli, że to jakieś chore psychicznie, wyrośnięte dziecko... Albo i gorzej...
Co chwilę musiałam któregoś uspokajać. To Ashton chciał zostawić Michaela u małp, to Michael chciał wrzucić Caluma do wybiegu dla krokodyli... Z nimi naprawdę jest gorzej niż z dziećmi...
W końcu nasza wycieczka dobiegła końca. Już wychodziliśmy z zoo, gdy nagle usłyszałam krzyk Michaela.
-O EM DŻI! JA TO CHCĘ! -piszczał, wskazując na jakąś rzecz.
Odwróciłam głowę w tamtą stronę.
-Chcesz balonik Mike? Serio? -spojrzałam na niego.
-TAK! TU JEST BALONIK PIZZA! JA GO CHCĘ! -zrobił minę szczeniaczka.
Na mnie to nie działa, ale nie chciałam już więcej słuchać jego krzyków. Wywróciłam oczami i poszłam mu to kupić. Po chwili wróciłam z dmuchaną pizzą w ręku.
-Proszę -podałam mu balonik.
-DZIĘKUJĘ! -przytulł mnie mocno. Myślałam, że mnie udusi.
-Możesz mnie już puścić... -ledwo co wykrztusiłam.
-Oj, sorki -puścił mnie, a ja upadłam na podłogę.
-MIKE! -wydarłam się na niego.
-NO SAMA CHCIAŁAŚ! -odwrócił się na pięcie.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową. Wstałam i otrzepałam się.
-DO DOMU DZIKIE GAZELE! -tym razem wydarł się Ashton, ruszając przed siebie.
Wzruszyłam ramionami i wszyscy poszliśmy za nim. Po drodze wspominaliśmy naszą wycieczkę, a oni jak zwykle się kłócili.
-Muszę wracać do domu... -powiedziałam, patrząc na nich smutno.
-JUŻ?! -Calum i Mike zaczęli się drzeć.
-No niestety... -usmiechnęłam się lekko.
Po tych słowach wszyscy mnie wyściskali, w między czasie coś do siebie krzycząc.
-Pa, Luke -dałam mu buziaka i skierowałam się do drzwi.
Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za nadgarstek. Odwróciłam się. To Luke. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo od razu złączył nasze usta w delikatnym pocałunku, przyciągając mnie do siebie. Za sobą słyszałam tylko piski i brawa chłopaków.

CZYTASZ
KIK ✉ || L.H.
FanfictionLuke96- hej piękna :* xLucy- znamy się? Luke96- nie, ale możemy się poznać :* xLucy- słaby tekst na podryw, ale doceniam starania ~*~ Okładka wykonana przez @luvlukex ~*~ •highest note: #9 in fanfiction•