52 ✉

16.6K 1.1K 155
                                    

*Luke*

Wszyscy strasznie stresowali się spotkaniem z Lucy. Latali po całym domu, żeby wybrać odpowiednie ciuchy, zrobić dobrą fryzurę. A ja? A ja siedziałem na kanapie, śmiejąc się z ich zachowania. Byłem już dawno gotowy, czekałem tylko na tych głąbów, rozwalających dom.

-Michael! Masz brudne kolana z tyłu! -krzyknąłem do przyjaciela.

Ten popatrzył na mnie i przerażony zaczął oglądać się,  aby sprawdzać, czy naprawdę jest brudny... Tylko, że on nie ma kolan z tyłu. Po chwili chyba skapnął się o co chodzi, bo popatrzał na mnie "groźnie".

-JAKIE KOLANA Z TYŁU?! PRZECIEŻ JA Z TYŁU NIE MAM KOLAN! OKŁAMAŁEŚ MNIE, BO JA NIE MAM KOLAN Z TYŁU! -zaczął się wydzierać.

Na te słowa przybiłem sobie piątkę w twarz. Nie sądziłem, że tęczowy idiota może być jeszcze głupszy... A jednak...

-RUSZCIE SWOJE GRUBE TYŁKI, BO ZARAZ WYCHODZIMY! -musiałem jakoś zwołać tą bandę dzikusów.

Po tych słowach wszyscy zebrali się w korytarzu, przy drzwiach. Oczywiście musieli jeszcze stanąć przed lusterkiem.

-Idziemy! -zacząłem ich wyganiać gestem ręki. Wszyscy posłusznie wyszli, a ja zamknąłem drzwi.

Szedłem pierwszy, bo sami by nie trafili. Po drodze, jak zawsze zresztą, musieliśmy się zatrzymywać. Bo temu zachciało się pić, temu zachciało się jeść i tak dalej. Normalnie gorzej niż z dziećmi... W końcu po tym długim i męczącym spacerze, dotarliśmy na miejsce spotkania. Rozejrzałem się i ujrzałem Lucy, siedzącą na ławce. Na tej samej kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy. Siedziała do nas tyłem. Wyjałem telefon i napisałem do niej.

Luke96- obróć się kotku ;*

xLucy- boję się...

Luke96- nic ci nie zrobią...

Luke96- chyba...

*Lucy*

Po tej wiadomości schowałam telefon i wstałam z miejsca. Obróciłam się do nich z uśmiechem na twarzy. Podeszli do mnie od razu.

-Cześć Lucy -zaczął Luke, uśmiechając się szeroko.

-O MÓJ BOŻE TO TY! -Michael aka idiota zaczął piszczeć i skakać, tym samym zwracając uwagę wszystkich ludzi.

-TAK TO JA! -zaczęłam się śmiać.

Po chwili już stałam w objęciach chłopaka. Kiedy W KOŃCU mnie puścił, uśmiechnęłam się do kolejnego głąba.

-Calum podobno straszny Azjata... -zaczęłam, patrząc na niego.

-Nie jestem Azjatą wredzielcu! -zaczął mnie łaskotać, a ja ledwo co łapałam oddech.

-Dobra... S-starczy Cal -mówiłam wciąż się śmiejąc.

-Ale tylko dla tego, że cię lubię -przestał mnie torturować i zamknął w uścisku.

Zaśmiałam się cicho. Oderwaliśmy się od siebie. Zostało mi jeszcze przywitać się z jednym członkiem tej dzikiej bandy. A mianowicie z Ashtonem. Podeszłam do niego z uśmiechem na twarzy.

-Ashton... -zaczęłam podnosząc na niego wzrok.

-Lucy... -uśmiechnął się szeroko, ukazując mi swoje dołeczki.

Nic więcej nie powiedziałam, tylko przytuliłam go mocno. Szczerze mówiąc, to już dawno chciałam to zrobić. Chyba staliśmy tam wtuleni siebie trochę długo.

-Ekhem... -ktoś próbował zwrócić na siebie uwagę, a tym ktosiem był oczywiście... Uwaga... Werble poroszę... SZANOWNY ZAZDROŚNIK PAN LUCAS ROBERT HEMMINGS! Nikt by się tego nie spodziewał.

Oderwałam się od Ashtona i odwróciłam się przodem do Luke'a.

-Co by pan chciał? -uśmiechnęłam się, unosząc jedną brew.

-To -odwzajemnił uśmiech i zwinął usta w dziubek.

Pokręciłam głową. Podniosłam się na palcach i musnęłam delikatnie jego usta.

-To gdzie idziemy? -zapytałam, patrząc na każdego chłopaka po kolei

KIK ✉ || L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz