*parę dni później*
- Mercy proszę wyjdź z tego pokoju - krzyczałem i waliłem w drzwi.
- Niall, zostaw mnie! - krzyknęła po raz kolejny to zdanie.
- Mercy liczę do pięciu i jeżeli nie otworzysz wyważę te drzwi! - krzyknąłem i oparłem się ręką o ścianę. - Raz! Dwa! Trzy! Cztery! Pię... - w drzwiach pojawiła się niska brunetka z czerwonymi od płaczu oczami.
- Czego chcesz? - zapytała zachrypniętym głosem. - Ty też chcesz mi rozwalić życie?! - krzyknęła i podbiegła do łóżka rzucając się na nie. Zaczęła płakać jeszcze bardziej. Wszedłem do środka, zamykając za sobą drzwi i podszedłem do niej. Położyłem się obok Mercy i przytuliłem ją do siebie.
- Co się stało? - zapytałem spokojnie. Odpowiedziała mi cisza. Dziewczyna nie odzywała się ani słowem. - Mercy powiedz mi. - prosiłem.
- Hope przyszła tutaj wczoraj wieczorem i powiedziała, że jest w ciąży z Louisem. - wyjaśniła i się rozpłakała.
- Wiesz Lou ma już dwadzieścia cztery lata, chyba ma prawo założyć rodzinę. - wytłumaczyłem spokojnie.
- Ale to nie o to chodzi. - powiedziała i spojrzała na mnie. - Oczywiście, że może. Tylko jest coś oprócz tego. - dodała i usiadła na łóżku.
- Co? - usiadłem obok niej i patrzyłem na jej palce, którymi się bawiła.
- Wracam do Doncaster. - powiedziała cicho.
- Ale...ale jak to? - zapytałem i zmusiłem ją, żeby na mnie spojrzała.
- Jeżeli Hope jest w ciąży to prędzej czy później się tu wprowadzi.
- Ale to jeszcze nic nie znaczy! Może spać u Louisa.
- A dziecko? Ten dom ma tylko dwie sypialnie i pokój gościnny.
- Nie wyjedziesz. Zamieszkasz u mnie, albo kupię mieszkanie i zamieszkamy w nim razem.
- Niall. - zaśmiała się. - Dzięki za dobre chęci, ale moja mama już dawno wszystko zaplanowała. - powiedziała, a ja nie wiedziałem o jej powiedzieć. - Powiedziała, że jeżeli zdarzy się taki dzień jak ten wczorajszy, to mam się pakować i wracać. - dodała, a ja nie wytrzymałem i uroniłem jedną łzę, a potem następne. - Niall nie płacz. Będziemy ze sobą pisać, dzwonić do siebie, gadać przez skype. - powiedziała i mnie przytuliła.
- Nie mogę Cię stracić. - powiedziałem i objąłem jej talie moimi ramionami, a twarz wtuliłem w jej włosy.
- Nie stracisz.
- Mercy. - usłyszeliśmy, więc się od siebie oderwaliśmy. W drzwiach do pokoju brunetki stała jej mama.
- Cześć mamo. - uśmiechnęła się i podbiegła do niej rzucając się na szyję.
- Witaj Niall. - przywitała się i przytuliła mnie.
- Dzień dobry proszę Pani. - powiedziałem i lekko się uśmiechnąłem .
- Ile razy mam Ci mówić, żebyś mówił do mnie po imieniu? - zaśmiała się, a ja jej zawtórowałem.
- Jest Mark? - zapytała niebieskooka, zwracając uwagę swojej mamy.
- Jest. - uśmiechnęła się, a ja i Mercy zbiegliśmy na dół.
- Mark! - krzyknęła i podbiegła w stronę wysokiego bruneta. Przytuliła go, a On podniósł ją i obrócił wokół własnej osi.
- Urosłaś? - zapytał żartobliwie, a osiemnastolatka zmroziła go wzrokiem. - Witaj Niall. - powiedział i podał mi rękę, a ja ją uścisnąłem.
- Witam Pana.
- Jestem Mark. - powiedział i zaśmiał się. Nie lubię mówić do osób ode mnie starszych po imieniu. Nie wie dlaczego tak jest.
- To samo mu mówiłam. - do salonu weszła Pani Tomlinson.
- Johanna daj spokój. - powiedział mężczyzna i przyciągnął swoją żonę do siebie.
- Co was tu sprowadza? - wtrącił się starszy brat Mercy.
- Przyjechaliśmy powiadomić Mercy, że ma dwa dni na spakowanie swoich rzeczy. - wyjaśniła Pani Johanna.
- Dlaczego? - zapytał Louis, ale po chwili chyba zorientował się o co chodzi. - Nie, nie możecie jej zabrać! - krzyknął.
- Louis rozmawialiśmy o tym.
- Mamo, ale...
- Nie ma żadnego ''ale''. - przerwała mu jego mama.
- Proszę pozwolić jej zostać. - wtrąciłem się. - Ja nie dam sobie bez niej rady. - dodałem i spojrzałem na moją przyjaciółkę, która lekko się o mnie uśmiechnęła.
- Niall przecież macie telefony, komputery. Są wakacje, ferie. A w każdej wolnej chwili możesz przyjechać do Doncaster lub Mercy przyjedzie do Londynu. - powiedziała mama Mercy.
- Mamo, proszę. - powiedział Louis, a w jego niebieskich oczach zebrały się łzy.
- Louis będziesz miał dziecko! - krzyknęła.
- No i co z tego?! - krzyknął. - Może i będę je miał, a może okazać się, że nie jest moje, bo przez ostatnie tygodnie nie spałem z Hope! Nawet nie jesteśmy razem!
- Louis spokojnie. - powiedziała Pani Tomlinson.
- Jak mogę być spokojny mamo, kiedy chcesz zabrać mi Mercy? - zapytał, a po jego policzku spłynęła samotna łza. Mercy była dla niego najważniejsza.
- Porozmawiamy o tym na spokojnie.
- Ma przy tym być Niall. - powiedział brunet, a ja wiedziałem do czego On zmierza i nawet mi się to podobało.
- Dobrze.
- Możecie zatrzymać się w pokoju gościnnym. - powiedział Louis i wszedł na górę.
- Przepraszam Niall. - powiedziała mama Mercy. - Przepraszam, że byłeś świadkiem kłótni.
- W każdej rodzinie zdarzają się jakieś kłótnie. - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej. Kobieta wraz ze swoim mężem wzięli swoje walizki i weszli na górę. Razem z Mercy wyszliśmy na zewnątrz i usiedliśmy na huśtawce.
- Nie chcę wyjeżdżać. - odezwała się i usiadła po turecku na wygodnej poduszce.
- Ja nie chcę żebyś wyjeżdżała. - powiedziałem i spojrzałem na nią. Podniosła swoją głowę tak, że patrzyliśmy sobie w oczy. W pewnym momencie zacząłem przybliżać głowę do dziewczyny aż nasze usta się spotkały. Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Naprawdę nie wiem.
XXXX
Witam w nowym rozdziale!
Pierwszy pocałunek :)
Marcelina x
CZYTASZ
''friends''||n.h. ✔
Fanfictionnawet najlepsi przyjaciele potrafią się w sobie zakochać. #69 w fanfiction - 13.12.2015