25.

8K 395 27
                                    

Rano obudziłem się z wielkim bólem głowy. Cieszyłem się z tego,  że wesele odbywało się nie daleko mojego domu, więc razem z Mercy wróciliśmy do mnie na piechotę. Usiadłem na łóżku i przetarłem twarz dłońmi. Odwróciłem głowę w prawą stronę i zobaczyłem swoją dziewczynę, która jeszcze smacznie spała. Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w czoło. Wygramoliłem się z łóżka i w samych dresach wyszedłem z pokoju. Zszedłem na dół, gdzie byli już moi rodzice. Zerknąłem na zegarek, który wskazywał dwunastą. Spojrzałem na swoich rodziców, którzy nie wyglądali zbyt dobrze. Mój tata siedział przy stole i z głową podpartą o rękę, a w drugiej ręce trzymał szklankę z wodą. Moja mam wyglądała lepiej od mojego taty, ale również męczył ją kac. Podszedłem do szafki i wyciągnąłem z niej dwie szklanki, a z szuflady wyciągnąłem aspirynę. Do szklanek nalałem wody i wrzuciłem do niej aspirynę. Po chwili rozpuściła się, więc wypiłem wszystko jednym duszkiem. Zrobiłem rodzicom szybie śniadanie i położyłem przed nimi. Wróciłem do kuchni i zabrałem się za szykowanie śniadania dla mnie i mojej dziewczyny.

- O której mamy być na poprawinach? - zapytałem, gdy wyszedłem z kuchni z tacą, na której był talerz z kanapkami, lekarstwo na kaca dla Mercy oraz dwie herbaty.

- O szesnastej. - odpowiedziała cicho moja mama. Skinąłem głową i wszedłem schodami na górę. Z trudnością otworzyłem drzwi od swojego pokoju, ale w końcu mi się udało. Wszedłem do środka i zobaczyłem brunetkę siedzącą na łóżku przecierającą oczy.

- Dzień dobry. - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej. Ona jedynie zmroziła mnie wzrokiem.  Zamknąłem drwi nogą, co wywołało duży huk. Dostałem za to wkurzony wzrok Mercy. Usiadłem na łóżku i położyłem tacę na jej kolanach Przykryłem się kołdra i odebrałem od niej śniadanie. Podałem jej szklankę z aspiryną, na co się uśmiechnęła i wypiła wszystko na raz. - Smacznego. - powiedziałem i zabrałem z talerza kanapkę. Mercy po chwili zrobiła to samo i oparła się plecami o poduszki.

- Boli mnie głowa. - wychrypiała.

- Zaraz powinno Ci przejść. - uśmiechnąłem się do niej. - Moi rodzice umierają na dole. - powiedziałem, a Ona cicho się zaśmiała.

- Moje gardło nie wytrzyma kolejnej dawki śpiewania. - powiedziała cicho i wiedziałem, że nabawiła się infekcji gardła. - Ale i tak idziemy na poprawiny. - dodała szybko, na co się zaśmiałem. - Jak mam się ubrać? - zapytała i upiła łyk herbaty. Skrzywiła się lekko przez ból gardła.

- Tak, żeby było Ci wygodnie. Możesz nawet iść w spodniach. - odpowiedziałem. Przytaknęła głową i zabrała drugą kanapkę. - Idę wziąć prysznic. - poinformowałem ją i wyszedłem z łóżka. Podszedłem do szafy i wybrałem z niej ciuchy. - Zrób zdjęcie starczy na więcej. - zaśmiałem się. Spojrzałem w stronę brunetki, która speszona odwróciła wzrok. Zaśmiałem się i z szafy wyciągnąłem czarne szorty i białą koszulkę. - Zaraz wracam. - pocałowałem ją w czoło i wyszedłem z pokoju. Po chwili stałem już pod zimnym strumieniem wody. Pomogło i moja głowa bolała już mniej. Wyszedłem z kabiny i ubrałem się. Nie zawracałem sobie głowy suszenie włosów, więc tylko je poczochrałem i wyszedłem z pomieszczenia. Wszedłem do swojego pokoju, gdzie Mercy szukała swoich ciuchów. Ubrana była w moją koszulkę, która sięgała jej do połowy ud, a pod nią miała tylko bieliznę. Przygryzłem wargę i podszedłem do niej.

- Jezus Niall! - pisnęła, kiedy oplotłem swoje ręce w okół jej talii.

- Jezus? Niall? Zdecyduj się. - powiedziałem i odwróciłem ją do siebie Wpiłem się w jej wargi, a Ona pogłębiła pocałunek.

- Idę pod prysznic. - poinformowała mnie i zabrała swoje ciuchy wychodząc z pokoju. Po dziesięciu minutach wróciła ubrana w krótkie spodenki i białego crop topa. Włosy miała mokre, co oznaczało, że ich nie suszyła.

- Chodź koło mnie. - jęknąłem i wyciągnąłem w jej stronę moje ręce. Brunetka jedynie się zaśmiała i zabierając swój telefon z biurka, położyła się obok mnie. - Mówiąc, żebyś przyszła koło mnie, miałem na myśli Ciebie, a nie Ciebie i Twój telefon. - powiedziałem, na co Ona tylko się uśmiechnęła. Włączyła galerie i zobaczyłem całe mnóstwo naszych zdjęć z wczorajszego wesela.

- Uwielbiam to zdjęcie. - powiedziała z wielkim uśmiechem. Pokazał mi swój telefon, a ja zobaczyłem zdjęcie, w którym od razu się zakochałem. Byłem na nim ja i Mercy. Siedziałem na krześle, a Mercy siedziała na moich kolanach. Jej ręką obejmowała moją szyję, a moje ręce znalazły się na jej talii i kolanie. Razem uśmiechaliśmy się do aparatu. Uśmiechnąłem się i oddałem urządzenie dziewczynie. Ona od razu ustawiła je sobie a tapetę, na co się zaśmiałem. - No co? Ty możesz ja nie? - zapytała i od razu sobie przypomniałem, jak oglądaliśmy nasz wspólne zdjęcia i każde zdjęcie lądowało na moim telefonie i trafiało na tapetę lub ekran blokady.

***  

- Wy jeszcze nie gotowi?! - do mojego pokoju wpadła moja mama. Spojrzałem na zegarek przy łóżku i zobaczyłem, że jest już piętnasta dziesięć. Zerwaliśmy się z łóżka i każdy zabrał swoje ciuchy.

- Idź do łazienki, ja przebiorę się tutaj. - poinformowałem Mercy, a Ona skinęła głową i zniknęła za drzwiami. Ubrałem na siebie czarne rurki, szarą koszulkę, a na nią założyłem czarną koszulę. Po chwili do pokoju wróciła Mercy ubrana w czarne rurki, białą koszulkę, a na nią miała zarzuconą czerwoną koszulę w kratę. Wzięła swój telefon i wsadziła go do kieszeni spodni. Wyszliśmy z pokoju i zbiegliśmy na dół. Założyłem na nogi białe, wysokie coverse, a Mercy założyła swoje czarne vansy. Spojrzałem na zegarek w korytarzu, który wskazywał piętnastą czterdzieści. Mamy jeszcze dwadzieścia minut, a i tak idziemy na nogach. Moje auto jak i auto rodziców zostało wczoraj pod salą. Wziąłem kluczyki od auta i razem z Mercy wyszliśmy z domu informując moich rodziców, że idziemy po moje auto. Po dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu, więc wsiadłem do pojazdu i odjechałem spod budynku. Chwilę później byłem już pod domem. Wysiadłem z auta i szybko wbiegłem do domu. Zostawiłem kluczyki w korytarzu i biegiem ruszyłem w stronę sali, gdzie odbywały się poprawiny wesela mojego brata. Mercy powiedziała, że zaczeka przed wejściem, ale gdy tam przybyłem, nie było jej tam. Wszedłem do środka i wbiegłem schodami na górę. Nie było nikogo oprócz mnie, Denise, Mercy i Greg'a. Spojrzałem na parkiet, gdzie mój brat tańczył już z Mercy. Musiał ją zawołać, kiedy czekała na mnie. - Nie wymęcz jej! - krzyknąłem na co oboje spojrzeli w moją stronę.

- Spróbuje! - odkrzyknął mój brat, a ja się zaśmiałem. - Jest na prawdę świetną tancerką. - pochwalił Mercy, kiedy skończyli tańczyć. Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem w czubek głowy. Mercy zabrała szklankę, w której miała sok i wypiła wszystko duszkiem. Uśmiechnąłem się do niego i spojrzałem na swoją dziewczynę.

***  

Goście zaczęli się schodzić, a zespół grał. Porwałem Mercy na parkiet, gdzie tańczyły pojedyncze pary. Zaczęliśmy tańczyć i śpiewać. W pewnym momencie tańczyliśmy tylko my. Każdy stał w okół nas i patrzył zdumiony, jak moja dziewczyna tańczy. Greg miał rację , jest świetną tancerką. Kiedy piosenka się skończyła wszyscy zaczęli klaskać. Spojrzałem na Mercy , która szybko oddychała.

- Dziewczyno masz talent! - powiedział jeden z członków zespołu. Niebieskooka uśmiechnęła się, nie spuszczając że mnie wzroku. Kapela zaczęła grać kolejną piosenkę, a ja i Mercy usiedliśmy przy stoliku, żeby się napić.

- Masz talent. - powiedziałem, a Ona lekko się uśmiechnęła. - Pomyśl, że tak w przyszłości będzie wyglądać nasze wesele. - dodałem, na co brunetka się zaśmiała. - Mercy Horan brzmi bardzo ładnie. - uśmiechnąłem się.

- Tak jak Mercy Tomlinson. - powiedziała, a po chwili się zaśmiała.

- Mogę prosić do tańca? - znikąd pojawił się mój tata. Dziewczyna przytaknęła głową i wstała z miejsca kierując się na parkiet. Tańczyli nie daleko mnie, więc mogłem ich oglądać. Po uśmiechu Mercy mogłem stwierdzić, że bawiła się świetnie. Wiedziałem, że idealnie będzie pasować do mojej rodziny.

XXXX

Na dzisiaj to już ostatni :)

Marcelina x

''friends''||n.h. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz