- W tym roku trzeba dokończyć to, co tworzyliśmy przez sześć lat naszego istnienia - oznajmił dramatycznie James, siedząc w jednym z przedziałów Ekspresu Hogwart razem z trójką najlepszych przyjaciół, którzy, tak jak on, mieli właśnie zacząć siódmy, ostatni rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa.
Peter otworzył lekko usta.
Remus wywrócił oczami.
Syriusz pokiwał głową zachowując całkowitą powagę.
- Rozumiem cię brachu.
- Po pierw...
- Tak, wiemy. Lily Evans - Black wymówił to nazwisko ze sztucznym uwielbieniem, przerywając przyjacielowi w przemowie - Wiesz, że szanse na to, że ta dziewczyna zwróci na ciebie trochę więcej uwagi są bliskie zera?
- Niekoniecznie! Ostatnio jak spadłem z miotły była bardzo zmartwiona. A poza tym - tu James pozwolił sobie na uśmiech - szykuję dla niej coś super.
- Zakładając, że najpierw zgodzi się z tobą umówić...
- O, nie, nie chodzi mi o randkę - kolejny uśmiech - Trzeba będzie przyprawić jej sok dyniowy amortencją.
- A nie lepiej być choć na chwilę delikatnym i zacząć do niej mówić po imieniu? - Remus wtrącił się do dyskusji, nie podnosząc oczu znad czytanej książki.
Syriusz wybuchnął śmiechem, ale James tylko się uśmiechnął.
- Twój plan może być awaryjny, Luniaczku.
- Skąd masz amortencję? - zapytał mały, pulchny chłopak, na którego nikt by nie zwrócił uwagi, gdyby się nie odezwał.
- I tu wynikły pewne komplikacje, ale...
- Dobra, dobra. Rogacz chce poderwać swoją lalę, ale drugi punkt planu? - przerwał mu znów Black, ale Potter tylko wyszczerzył zęby.
- Smarkerus.
Trzy sylaby wywołały taki napływ słów, że trudno było uwierzyć, ile hałasu może zrobić czterech chłopców.
- Po tych ostatnich atakach jest coraz częściej unosi jeden kącik ust, bo uśmiechem tego nazwać nie można.
- Nigdy mu nie wybaczę, że nazwał Evans szlamą.
- Artur Weasley przysięga, że widział coś czarnego na jego przedramieniu, myślicie, że to Mroczny Znak?
- A nie lepiej dać mu spokój?
Słowa Syriusza wywołały nagłą ciszę, po której nastąpił wybuch śmiechu.
Ktoś otworzył drzwi przedziału.
- Evans! - rozległ się uradowany głos Jamesa - Super, że wpadłaś! Siadaj tutaj, zająłem ci miejsce... Aua, zjeżdżaj, Łapo...
- Nie potrzeba. Nie przyszłam tu dlatego, że Natalie przekazała mi, jak bardzo za mną tęsknisz. Podziwiam zdolności poetyckie, tak przy okazji. Chciałam oddać Remusowi książkę - uśmiechnęła się do chłopaka z wdzięcznością i wyszła.
James patrzył chwilę tęsknie w miejsce, w którym zniknęła i stwierdził:
- Leci na mnie.
°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Hej!
Mam nadzieję, że zostaniesz z Huncwotami na dłużej c: Zapraszam do komentowania i tu, i w dalszych częściach ;)
olifgaxx