Rozdział 50

5.6K 644 47
                                    

- Lily? - zawołał James, gdy po kolacji weszli do Pokoju Wspólnego.

- Jeszcze jej nie ma - mruknął Peter pod nosem.

Jakby w odpowiedzi ze schodków prowadzących spiralą do dormitoriów dziewcząt zbiegła niska, rudowłosa osóbka.

- James?!

- O nie, teraz będzie słodko jak w hiszpańskich telenowelach - zapowiedział Syriusz.

James już miał zmrozić przyjaciela spojrzeniem, ale nie miał ochoty odwracać wzroku od Lily. Bardzo za nią tęsknił. Okej, to mógł być jeden tydzień, ale to też sto sześćdziesiąt godzin. Wyobraź sobie, jak okropny musiał być taki odstęp czasowy, gdy pół dnia wydawało się torturą.

Lily wbiegła w rozpostarte ramiona Jamesa i mocno go przytuliła. Wciągnęła znajomh zapach.

- Nareszcie w domu.

- Nareszcie z tobą.

Remus odchrząknął.

- Zostawmy państwa Potter samych...

Pociągnął za sobą Petera i lekko rozbawionego sytuacją Syriusza.

- Jak się trzyma twoja mama? - zapytał James.

Jego ciepłe, jasnobrązowe oczy wyrażały troskę. Westchnęła.

- Jest załamana jeszcze bardziej niż ja.

- Wszystko będzie dobrze - zapewnił.

- Skąd wiesz? Jak narazie nic nie jest dobrze - spojrzała na niego z powątpieniem.

- Po prostu wiem. Wszystko się ułoży, bo cię kocham - szepnął jej do ucha.

Poczuła, jak tysiące motyli rozsadza jej brzuch i zanim zdążyła się powstrzymać, odpowiedziała:

- Ja ciebie też.

Uśmiechnął się.

- Miałem nadzieję, że to powiesz.

Lily spróbowała znaleźć jakąś ripostę, ale usta zamknęły jej wargi Jamesa. Wspięła się na palce, przytrzymując się za jego ramiona. Podniósł ją i posadził obok siebie na najbliższej kanapie w salonie Gryfonów. Poprawiła się i oparła się o jego tors. Tuż pod lewym obojczykiem Jamesa było takie płytkie wgłębienie, w które jej głowa wpasowywała się idealnie. Podkuliła nogi na kanapie. Zamknęła oczy i wsłuchała się w bicie jego serca, równe oddechy. Nic nie przeszkodzi jej w spędzeniu tak nocy.
Nic.

Lunatyk, Glizdogon, Łapa i RogaczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz