- Nie było tak źle - stwierdził Remus, kiedy reszta Huncwotów dołączyła do niego po skończonych egzaminach owutemowych z obrony przed czarną magią.
- Niepotrzebnie nas tak bardzo straszyli - powiedział James, który też był pewny swojego sukcesu.
- ... i tyle zadawali... - jęknął Peter, który jako jedyny z tej czwórki wydawał się stresować swoją oceną.
Syriusz zaśmiał się.
- Fakt, mogli zadawać mniej. Ale czujecie to: teraz będziemy mieć pełny luz, koniec nauki i prawie trzy miesiące laby... - przymróżył oczy z rozkoszą.
Remus uśmiechnął się kpiąco.
- Jaka laba? McGonnagall nigdy by na to nie pozwoliła.
- Teraz będzie w wyśmienitym humorze, bo nareszcie się nas pozbywa - mruknął James.
Szli prosto przed siebie, na szkolne błonia, czyli tam, gdzie kierowała się większość ostatnich klas. Pogoda była idealna. Kiedy usadowili się pod jednym z największych drzew James zaczął powoli grzebać w torbie, żeby pergamin z odpowiedziami. Grupka rozchchiotanych dziewczyn zajęła miejsca na trawie niedaleko Huncwotów. Syriusz uśmiechnął się do nich tym swoim słynnym uwodzicielskim uśmiechem.
- Łapo, nie wiem czy pamiętasz, ale masz dziewczynę - przypomniał Blackowi Remus.
- Pamiętam, pamiętam - mruknął.
Dokładnie dwa lata temu, siedząc prawdopodobnie pod tym samym drzewem, Syriusz pomyślałby, która z nich jest najładniejsza. Stwierdziłby pewnie, że wszystkie i poprosiłby o adresy, na które i tak zapomniałby napisać. Miałby gdzieś jakąś zwykłą Ślizgonkę.
Teraz wiedział, że ta Ślizgonka jest najmniej zwykłą osobą w całym Domu Węża, a nawet w Hogwarcie. Nie poczuł więc ani odrobiny żalu, że nie powinien zagadywać do tamtych dziewczyn.
James, nadal weryfikując wszystkich wychodzących na błonia, spostrzegł Severusa Snape'a, który jak dwa lata temu szedł z nosem w swojej karcie z pytaniami. Rogacz zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział.
A jeszcze do niedawna rozpętałby piekło.
Remus uniósł kącik ust. Też zauważył Snape'a i jego uwadze nie uszła reakcja James'a. Poczuł w sercu coś na kształt dumy, że jego dziecinne zachowanie zniknęło. No, prawie.
- Ej, Rogasiu. Patrz - powiedział, wskazując na tłum i rudowłosą dziewczynę, która już ich zauważyła.
James uśmiechnął się. Najwyraźniej to jej właśnie szukał. Co za niespodzianka.
- Jak wam poszedł test? - zapytała od razu Lily, gdy podeszła do Huncwotów.
James przesunął się, żeby zrobić jej miejsce między sobą a Remusem. Usiadła i przytuliła się do jego ramienia pod pretekstem zajrzenia w kartkę z pytaniami.
- Świetnie, kochanie - Potter uwielbiał to słowo.
Było krótszym i mniej dobitnym odpowiednikiem "kocham cię i wiem, że ty mnie też". I można było je wtrącać co drugie zdanie. Bomba.
Naokoło panowała radosna atmosfera. Dużo śmiechów, plusk wody w jeziorze, szum wiatru i głośne rozmowy. Ale między nimi panowała cisza z rodzaju tych potrzebnych i przyjemnych.
James chłonął wzrokiem wszystko, co się działo na błoniach, pragnąc jak najdłużej zapamiętać tę chwilę. Remus miał rację.
Nie było tak źle.