Weszli do Pokoju Wspólnego, trzymając się za ręce i ochlapując bordowy dywan wodą i błotem.
- O, Merlinie, coś ty jej zrobił, James?! - wykrzyknął Syriusz, gdy podniósł wzrok znad kart do gry w Eksplodującego Durnia.
- N-nic.
- Spadliśmy z miotły. Do jeziora - wytłumaczyła, uśmiechając się słodko.
- Jak romantycznie - zaśmiał się Remus.
- Prawda? - poirytowana Lily spojrzała na Jamesa.
- To nie moja wina! - oburzył się chłopak.
- Taa, to ja wzięłam swoją miotłę i cię na nią zaciągnęłam. Ale było fajnie. Dzięki - pocałowała go w policzek. Postarał się przecież! - Idę wziąć prysznic.
Mówiąc to, weszła na schody i zniknęła w drzwiach dormitorium.
- Tak słodko razem wyglądacie - westchnął Syriusz.
- I w takich samych bluzach! - Remus zatrzepotał rzęsami.
- O, tak, te bluzy są świetne! - zgodził się Peter.
James usiadł na kanapie, nie martwiąc się, że ją ubrudził i zamoczył.
- Chyba nie mam farta do randek. Za pierwszym razem wziąłem ją do wioski pełnej śmierciożerców, potem prawie nie poskręcaliśmy karków spadając z miotły...
- Co do wioski pełnej śmierciożerców, ostatnio w ogóle nie chodzimy do Hogsmeade - Remus zmarszczył brwi.
- Jestem na odwyku od kremowego piwa - Syriusz zrobił minę pełną dezaprobaty - oczywiście mógłbym po nie pójść, ale ktoś dał się złapać z mapą Filchowi...
- Łapo, gadaliśmy już o tym - uciął Lupin - Każdemu mogło się zdażyć. Koniec tematu.
Syriusz mruknął coś o 'tylu straconych latach', ale nie kłócił się dalej.
- Wydaje mi się, że ataki są tam po prostu za często. Aż dziwne, że nic o tym w szkole nie słyszymy.
- Ministerstwo już się o to postarało, nie martw się, Glizdku - powiedział Remus.
- James, grasz? - zapytał Syriusz, tasując karty do Eksplodującego Durnia.
- Jasne. Jeśli chcecie przegrać...
• • •
Portret Grubej Damy odchylił się i w wejściu do Pokoju Wspólnego stanęła Minerva McGonnagall podpierająca się pod boki. Spojrzeli na nią zdziwieni. Profesorowie bardzo żadko odwiedzali salony uczniów.
- Chłopcy... Widzieliście gdzieś pannę Evans?
James zmarszczył brwi.
- Jest w łazience, pani profesor. A co...
- Jak wróci, poproś ją do mnie, dobrze?
Kiwnął głową z roztargnieniem.
Profesor McGonnagall spojrzała na nich i westchnęła, jakby smutno, po czym wyszła.
James od razu wstał.
- Ej, gdzie pędzisz? - zawołał za nim Syriusz, ale przyjaciel już był na schodach - Wszyscy wiemy, że szukasz pretekstu, żeby zobaczyć ją w kąpieli!
- Liluś, McGonnagall cię szuka!
James uchylił drzwi sypialni. W odróżnieniu od Huncwotów Lily i jej współlokatorki potrafiły zachować porządek. Wszystkie łóżka były pościelone, na szafkach nocnych nie walały się sterty słodyczy, a na podłodze nie było pogniecionych ubrań. Na krześle przy oknie siedziała Lily, bledsza niż zwykle, z ustami ściśniętymi w wąską kreskę. W drzącej dłoni trzymała kawałek pergaminu.
- Lily? - podszedł do niej. Spojrzała na niego oczami pełnymi łez. - Lil, co się stało?
- Dostałam list. Mój tata nie żyje - powidziała łamiącym się głosem.
James podniósł ją z krzesła i mocno przytulił. Wciągnęła znajomy zapach i załkała cicho w jego ramię.
- Voldemort? - zapytał cicho.
- Nie. Na szczęście nie. Zawał serca.
Odetchnął z ulgą. Jeszcze tego by brakowało, żeby śmierciożercy zaczęli atakować ich rodziny.
Nic nie mówił: dał się jej wypłakać. Słowa czasem tylko pogarszają sprawę.
![](https://img.wattpad.com/cover/47131222-288-k860313.jpg)