Epilog

7.7K 686 49
                                    

Dym się przerzedził, odsłaniając peron 9 3/4, przepełniony witającymi się rodzinami z uczniami i żegnającymi się szkolnymi przyjaciółmi. Większość z nich przebrała się już w mugolskie stroje i była gotowa do powrotu do domu, tak jak James i Lily.

- Będziesz do mnie pisała? - dopytywał James. - I przyjedziesz do mnie niedługo?

- Oczywiście - zapewniła go po raz kolejny.

- Ciągle mam wrażenie, że znikniesz. Opuścisz mnie - powiedział w przestrzeń.

Przykryła delikatnie jego spoczywającą na rączce kufra dłoń swoją.

- James. James, spójrz na mnie.

Tylko ona potrafiła wypowiedzieć jego imię w ten sposób.

- Niczego nie pragnę tak bardzo, jak zostania przy tobie - wyszeptała Lily.

Objął jej szczupłą twarz w obie ręce i pochłonął ją wzrokiem. Duże, intensywnie zielone oczy. Lekko zadarty nos. Mnóstwo piegów. Cienkie, ciemnorude brwi. Malinowe usta, które całował tyle razy, ale wciąż wydawało mu się za mało.

Więc zrobił to jeszcze raz.

• • •

Olivia westchnęła cicho i przeczesała palcami splątane włosy. Syriusz był bardzo zaniepokojony, bo oczy dziewczyny wrażały nietypowy dla niej smutek, a nawet strach.

- Bez was w Hogwarcie będzie bardzo nudno - stwierdziła, ale nie sprawiała wrażenie, że to właśnie po to poprosiła go o rozmowę w cztery oczy.

- Olivia, coś cię męczy - złapał ją za ręce.

Unikała kontaktu wzrokowego.

- Muszę ci powiedzieć coś ważnego.

- Słucham - głos miał lekko ponaglający.

- Syriuszu, my... my... nie możemy być razem.

Wytrzeszczył oczy.

- Co?!

Przełknęła ślinę.

- Będę musiała dołączyć do Sam-Wiesz-Kogo.

Poczuł, jak kręci mu się w głowie.

- Cholera, Olivia... Jesteś ostatnią osobą, którą posądziłbym o coś takiego.

- Moja rodzina to sami czystokrwiści arystokraci. Od wieków żadnego mugola. Za to mnóstwo śmierciożerców. Nie mam wyjścia.

- Masz wyjście. Ucieknij. Ucieknij, tak samo jak ja - w jego oczach czaił się obłęd.

Zaśmiała się smutno.

- Nigdy nie miałam w sobie gryfońskiej odwagi.

Syriusz zauważył, że oczy zaszły jej łzami. Nie chciał, żeby płakała.

- Chodzi też o moją siostrę - kontunuowała w nadziei, że chłopak nie zauważy jej strachu. - Uczepiła się rodziców i nigdy nie poszłaby ze mną. A oni są głupi. Nie, Syriuszu, nie są źli. Głupi. A Sam-Wiesz-Kto werbuje wszystkich. A jeśli nie dołączę ja, prawdopodobnie zmuszą Phoebe.

Głos ugrzązł mu w gardle. Nic nie powiedział, po prostu przytulił do siebie trzęsące się z przerażenia ciało Olivii.

- Syriuszu, Syriuszu... - powtarzała gorączkowo jego imię. - Objecuję, że nigdy nikogo nie zabiję. Nigdy nie zrobię nic, za co mogliby mnie wsadzić do Azkabanu. A jeśli będę musiała... Dam się zabić...

- Wiem - głos mu się załamał.

- O, Merlinie, ja tak strasznie się boję - załkała w jego ramię.

Chciał ją pocieszyć. Powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Ale wiedział, że nie jest tak naiwna, by w to uwierzyć.

• • •

Mimo, że Syriusz zdążył się już trochę uspokoić, James i tak spojrzał na jego pełną bólu twarz ze zdziwieniem. Przyjacirl podbiegł do niego szybciej.

- Potem ci powiem - wykrztusił tylko.

Remus i Peter wymienili spojrzenia, ale nic nie powiedzieli.

- O, James, tam jest chyba mama - Syriusz szybko zmienił temat i pokazał na machającą do nich panią Potter, stojącą obok męża.

Przyłapał się na tym, że znowu zapomniał "twoja" przed "mama", ale to zignorował. W końcu to była tak jakby też jego mama.

- Jak po szkole, kochani? - zapytała pani Potter i natychmiast zaczęła przygładzać włosy Jamesowi.

- Mamo... - jęknął chłopak.

- Dzień dobry, proszę pani - przywitał się Remus. - Będziemy bardzo tęsknić...

Jak na zawołanie odwrócili się w stronę czerwonego pociągu Hogwart Ekspres.

- To co, gotowi? - zapytał pan Potter, biorąc od syna klatkę z sową.

- Jak nigdy wcześniej - wyszczerzył się Łapa i pierwszy wbiegł na metalową barierkę.

A Lunatyk, Glizdogon i Rogacz pognali za nim.

Lunatyk, Glizdogon, Łapa i RogaczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz