W dwukierunkowym lusterku pojawiła się twarz Olivii.
- Łał. Czyli działa. Ile wy macie tych huncwockich gadżetów?
- Wliczając ponadprzeciętny urok osobisty cztery - wyszczerzył się James.
- Czyli trzy - orzekła.
Syriusz spróbował zmrozić ją spojrzeniem, ale wyszło raczej jak spojrzenie kogoś skrajnie omamionego zauroczeniem. Czyli jak zawsze, gdy patrzył na Olivię.
- Przez chwilę chciałem sprawdzić na Mapie, gdzie jest Filch - mruknął Peter z niezadowoleniem.
- Poczekaj - powiedziała, a za jej plecami mignęło coś niebieskiego, co mogło być patronusem.
Oczy Olivii przez chwilkę skierowane były w dół, jakby coś czytała.
- Spoko - powiedziała wreszcie - Według moich ludzi Filch jest w Sali Trofeów, a ta przebrzydła kotka czai się koło Pokoju Życzeń.
- Skąd wiesz o Pokoju Życzeń? - zapytał Remus w tej samej chwili co James:
- Kim są twoi ludzie?
W odpowiedzi uśmiechnęła się szatańsko.
- To ja idę odwalić swoją robotę.
I odłożyła lusterko.
Syriusz pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Znamy ją od sześciu lat i chyba wiemy o niej o wiele mniej niż ona o nas.
Ledwo zdążył skończyć to zdanie, dokładnie nad sobą, w korytarzu wyżej rozległ się głośny plask rzucanej łajnobomby. I następny, a po trzecim dało się słyszeć równieź wściekłe krzyki woźnego. Chłopcy wsłuchali się w piękne połączenie obu dźwięków i ruszyli do akcji. Tym razem byli przygotowani perfectamente.
James szybko wyjął Pelerynę Niewidkę i różdżkę z torby. Tak jak poprzednio, wymówił zaklęcie otwierające i usłyszał, jak zamek w drzwich przeskakuje. Wszedł do kantorka Filcha i pogonił ręką ręką przyjaciół, by się pośmieszyli. Syriusz przebiegł przez próg i mocnym szarpnięciem wysunął szufladę. Chwycił pergamin i pogładził go pieszczotliwie.
- Moje dziecko, wujek Syriusz już jest...
- Łapo, my naprawdę nie mamy czasu na... na to, co wyprawiasz - rzekł Remus pośpieszającym tonem.
Z góry dobiegł ich okrzyk zaskoczenia Olivii. Odgłosy rzucania łajnobomb ucichły, za to rozległo się przytłumione tupanie kogoś biegnącego bardzo szybko. Nie było wątpliwości, że to ona.
- Bierzcie to! - zdążył krzyknąć Peter, zanim znalazł się za drzwiami.
Po chwili reszta chłopców wybiegli z pokoiku. Syriusz upchnął do kieszeni Mapę i pobiegli, przepychając się na korytarzu i robiąc mnóstwo hałasu, jak to mieli w zwyczaju. Zatrzymali się dopiero przy schodach, kiedy spotkali zziajaną Olivię.
- Udało się! - wykrzyknął uradowany Peter.
- Świetnie - odparła - Bo gdyby wam się nie udało, prawdopodobnie bym was udusiła.
- Ojoj, coś poszło nie tak? - zapytał James z udawaną troską.
- Spodziewałam się Filcha od strony wschodniego skrzydła. Ale sierściuch Norris zagrodził mi drogę ucieczki - westchnęła z nieukrywaną złością - Rzuciłaby się na mnie, słowo!
- Kot? Boisz się, że podrapie cię kot? - zdziwił się Remus.
- Czy kiedykolwiek zostałeś zaatakowany przez Panią Norris? - Olivia spojrzała mu prosto w oczy, zachowując całkowitą powagę.
- Nie - bąknął, wyraźnie speszony.
- A mnie tak. To naprawdę nie było miłe.
- Za co mogła cię zaatakować Norris? - Syriusz poczochrał jej włosy.
- EJ! - krzyknęła z dezaprobatą.
Nie musiała się nawet wspinać na palce, żeby odpłacić chłopakowi pięknym za nadobne. Śmiała się głośno, gdy zaczął piszczeć:
- Nie, proszę, nie moje włosy!