Rozdział 11

7.4K 767 30
                                    

Trudno było opisać zdziwienie na twarzy profesor McGonagall, gdy czwórka jej najbardziej psotych uczniów wmaszerowała do klasy (jak zwykle spóźniona) z dorysowanym zarostem i napisami na czole.
- Potter, Black, co to ma znaczyć?
- Pani profesor, czemu akurat my! Peter i Remus też mają pomalowane twarze! - obruszył się James, ale Syriusz kopnął do w łydkę.
- Woli pani krótsze czy dłuższe wytłumaczenie?
- Krótsze - westchnęła.
- Chcąc wyrazić swój indywidualny styl zrobiliśmy sobie artystyczne tatuaże.
- Dla zainteresowanych dłuższa wersja brzmi: Gdy Syriusz spał, narysowaliśmy mu wąsy, tak dla śmiechu. Gdy rano się zobaczył, nie przeraziło go to, co nieco popsuło nam plany. Aby uratować honor huncwotów, wszyscy się pomalowaliśmy, bo jest to nawet zabawne - poinformował Remus, a James uniósł włosy, żeby napis 'Umówisz się ze mną, Evans?' był bardziej widoczny.
Lily wygrzebała pióro z torby i szybko napisała coś na ręku. Zgadnijcie co? 'Nie'.
Lunatyk miał na czole 'Ja jestem ten grzeczny', a Peter 'Jakby ktoś mnie szukał, będę w kuchni'
Nie tylko huncwoci uznali to za zabawne. Następnego dnia, ku irytacji nauczycieli i Lily Evans, większość osób miała na czole napisy, więc huncwoci musieli zedytować odrobinę własne. Każdy z nich dopisał na samej górze małymi literkami 'to my zapoczątkowaliśmy modę'.

James na następnej lekcji zaklęć musiał się trochę podciągnąć, jako, że nie był obecny duchem na teorii zaklęcia patronusa. Jak w drodze do sali zdążył wytłumaczyć mu Remus, jest to naprawdę trudne zaklęcie, którego Flitwick nie pokazuje nawet najbardziej zaawansowanym grupom owutemowym. Wziął jednak pod uwagę fakt, że szkolą się na aurorów, a w tak trudnych czasach patronus może się przydać.
- No, dzisiejsza lekcja wygląda bardziej jak zajęcia obrony przed czarną magią niż zaklęć. Ustawcie się wzdłuż sali.
- Hej - James wcisnął się między Syriusza a Lily.
- Dobrze. Pamiętajcie, to bardzo trudne zaklęcie i wielu wykwalifikowanych aurorów jeszcze go nie opanowało. Potter, Black, słuchać mnie uważnie! Trzeba pomyśleć o najszczęśliwszym momencie z całego waszego życia, skupić się na pozytywnych uczuciach, które mu towarzyszyły i wymówić formułkę: Expecto Patronum.
Do dzieła!
- Evans, pocałuj mnie, żebym miał o czym myśleć.
- A potem dam ci w ryj, żebym ja miała o czym myśleć.
Już po czwartej próbie huncwotom udało się wyczarować w pełni ukształtowane patronusy. Lily Evans prychnęła niezadowolona. Zdenerwowało ją to, że z różdżki Pottera wybiegł jeleń. Chłopak od dawna porównywał się do tych pięknych zwierząt, choć zdaniem Lily nie miał z nimi nic wspólnego.
- Może i olewamy naukę, ale co zrobić, jesteśmy zbyt utalentowani - Rogacz z dumą patrzył na biegającego w kółko jelenia. By go wyczarować, nie musiał zbyt długo szukać odpowiedniego wspomnienia. Najpierw pomyślał o Evans.
Ale nie było z nią powiązane nic szczęśliwego. Jedyne uczucia, które towarzyszyły mu w chwilach z nią spędzonych to gorycz i smutek. Nie sądził, by myśl o tym, że ją kocha, była satysfakcjonująca. Potem wspomniał pierwszy wygrany mecz quiddicha. Też nie podziałało. Dopiero jeden z większych kawałów wcielonych w życie wraz z huncwotami wywołał delikatną mgiełkę, która zaraz znikła. Czyli huncwoci. Był blisko. Stwierdził, że ostatnia wycieczka podczas pełni była naprawdę naprawdę fantastyczna i ekscytująca.
'Expecto Patronum!'
Syriusz miał jeszcze mniej problemów. Ucieczka od zbzikowanej na punkcie czystości krwi i poglądów Voldemorta rodzinki. Trochę trudności miał ze skupieniem się na jednej części tego wydarzenia. Pakowanie się? Planowanie? Lot na miotle do domu Potterów? Pełne czułości spojrzenie pani Potter i braterskie uściski Jamesa? W końcu dzięki myśli o obudzeniu się w miejscu, które nie było Grimmauld Place wyczarował wielkiego psa.
'Expecto Patronum!'
Remus też znał odpowiedź. Jego najszczęśliwszym wspomnieniem było to, w którym po raz pierwszy ktoś z jego przyjaciół nie odwrócił się od niego po usłyszeniu, że chłopak jest wilkołakiem. Do tej pory, gdy tylko o tym myślał, uśmiech wpełzał na jego usta. To byli prawdziwi przyjaciele.
'Expecto Patronum!'
Peter również wiedział. Przyłączenie się do huncwotów. Jak?! Jak ktoś tak słaby i mało popularny zyskał życie w gronie największych szkolnych żartownisiów? Czyli miał w sobie coś niezwykłego, dzięki czemu James, Syriusz i Remus zgarneli go do siebie.
'Expecto Patronum!'

Lunatyk, Glizdogon, Łapa i RogaczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz