Rozdział 38

5.9K 673 96
                                    

Obudził się w Skrzydle Szpitalnym i nie mógł uwierzyć, że zielone oczy patrzą na niego tak samo jak do niedawna.

- Lily... - wyciągnął obandażowaną rękę i owinął rudy lok wokół palca, jakby chciał się upewnić, że naprawdę tu jest.

Uśmiechnęła się blado, choć jej oczy zdradzały skrajne zmartwienie zmieszane z przerażeniem

- Obudziłeś się. Mam iść po panią Pomfrey?

- Nie - powiedział szybko - Proszę, zostań.

Posłuchała Jamesa i usiadła wygodniej na jego łóżku.

- To ty mnie znalazłaś? - bawił się kosmykiem jej włosów.

- Pani Norris - zaśmiała się cicho - Powinieneś być jej wdzięczny.

- Temu włochatemu robalowi? W życiu - uśmiechnął się.

- Wykrwawiłbyś się na śmierć - przyjrzała mu się uważnie.

- Wiem. Paskudna klątwa - przyznał.

- Bardzo długo zajęło nam szukanie Snape'a i przeciwzaklęcia - posmutniała.

Mimo, że już nie byli przyjaciółmi, nadal czuła wstyd, gdy Severus przejawiał swoje czarnomagiczne zainteresowania.

- Wiesz, dlaczego nie robię ci już wyrzutów? - zapytała w końcu.

Pokręcił głową.

- Miałeś rzucić zaklęcie, ale się powstrzymałeś. Doceniam to, choć skutki twojego bohaterstwa są opłakane - prawie się zaśmiała. Prawie.

- Nie rób tak więcej - poprosił James.

- Jak? - Lily doskonale znała odpowiedź.

- Nie separuj nas. Powiedz, co mam zmienić, a zmienię to natychmiast. Tylko bądź przy mnie - błagał.

- Nic nie zmieniaj - odparła po krótkim zastanowieniu - Nie zmieniaj się dla mnie ani dla nikogo. Nigdy nie pokochałabym kogoś idealnego.

- To dobrze. Łapa nie będzie przeszkadzał - wyszczerzył zęby.

Tym razem wybuchnęła szczerym, perlistym śmiechem.

- A właśnie! Gdzie są moi ziomkowie? - zapytał James.

- Pani Pomfrey kazała im iść na lekcje, więc stoją pod drzwiami - uśmiechnęła się z rozbawienia.

- A tobie nie kazała iść? - zaciekawił się.

- Powiedzmy, że moja frekwencja jest dostatecznie dobra...

Spojrzał na nią podejrzliwie.

- No, dobra - westchnęła - Wpadłam w małą... histerię, gdy cię tu zobaczyłam i... nie chciałam cię puścić.

Uśmiechnął się.

- Udawanie, że ci nie zależy, sprawdza się tylko na jakiś czas? - James uniósł brew.

- Na to wygląda.

Ledwo to powiedziała, trójka chłopców wpadła do Szpitala robiąc niemałe zamieszanie.

- Miałaś nas zawołać, jak Pomfrey wyjdzie! - zawołał z wyrzutem Syriusz, po czym wziął jedno z krzeseł i usiadł na nim przodem do łóżka - Snape nie umrze śmiercią naturalną - poinformował Jamesa.

- Wiem - kiwnął głową - A oprócz obietnicy szybkiego zgonu jakoś mu się jeszcze oberwało?

Remus skrzywił się.

- Powinni go wywalić. Minus siedemdziesiąt od Slytherinu i szlaban.

- Za mało - stwierdził Peter.

- Właśnie. Za mało. Pracowałem trochę nad małym dodatkiem do kary - Syriusz pokazał mu swój notatnik otworzony na ostatniej stronie.

James uśmiechnął się szeroko.

Lunatyk, Glizdogon, Łapa i RogaczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz