Huncwoci nie sprawiali wrażenia obudzonych, gdy wchodzili do Wielkiej Sali. James przetarł oczy i rzucił się na dzbanek z kawą.
- Cześć - mruknął na powitanie do siedzącej przy stole garstki Gryfonów.
Peter ziewnął.
- Nienawidzę wcześnie wstawać.
Spojrzał pytająco na tłumiącą śmiech Lily.
- Co jest?
- Przyszedłeś w piżamie.
Peter spojrzał na niebieski materiał i spłonął rumieńcem. Syriusz zaczął się histerycznie śmiać.
- Jakim trzeba być półgłówkiem, żeby zapomnieć się ubrać!
Tym razem to Remus z Jamesem zaczęli chichotać.
- Co...?
- Ty też przyszedłeś w piżamie, tępaku... - wykrztusił James i zgiął się w pół, niezdolny do opanowania śmiechu.
Syriusz spojrzał na siebie przerażony i wybiegł do sypialni się przebrać. Zaraz po nim truchtał Peter z przepraszającą miną.
- Idioci - stwierdził James.
Uśmiech mu zbladł, gdy spostrzegł, że nalał sobie mleka do miski zamiast do kubka z kawą. Remus palnął się z otwartej ręki w czoło. Na nic nie pomogły bezustanne wymówki Rogacza:
- Spoko, Luniaczku, od samego początku chciałem zjeść płatki. O tak, bardzo lubię płatki. A co do kawy, przecież wiesz, zawsze piję czarną... - na dowód tych słów upił łyk napoju. Skrzywił się z obrzydzenia. - Pyszne.
- Mhm - mruknął z ironią Remus - Właśnie widzę.
- Skoro już o tym mówimy - James szybko zmienił temat - to dlaczego zawsze zrywasz się tak wcześnie, Lilka?
- Bo od... - urwała, gdy zobaczyła wchodzącego do Wielkiej Sali Snape'a.
W jadalni zapanowała cisza, którą zakłócił zduszony krzyk przerażenia. Snape miał minę, jakby chciał, a co gorsza mógł, kogoś zamordować gołymi rękami. To nie budziło jednak takiego zaskoczenia jak jego włosy. Zawsze czarne, brudne, zlepione w tłuste strąki, teraz były dziwną plątaniną różu, czerni i brokatu, a do tego nie były tłuste. Można by nawet stwierdzić, że były puszyste. James zastygł w bezruchu z łyżką w połowie drogi do ust. W absolutnej ciszy słychać było tylko kroki wściekłego Snape'a, ale i one ucichły, gdy usiadł.
A potem rozległy się brawa. James z Remusem wstali i zaczęli się kłaniać i machać do uczniów.
- Dziękuję, dzięki!
- Też was kochamy!
Wreszcie usiedli, a do sali wparował Syriusz z Peterem.
- Coś przegapiliśmy? - zapytał Black zmarując tosty dżemem, choć doskonale znał odpowiedź.
Jak na kogoś wiedzącego, co się wydarzyło, był nieźle zaskoczony, gdy zobaczył włosy Snape'a.
- Rogasiu, czy ty coś kombinowałeś z tym barwnikiem?
- Ee... Może? - James uśmiechnął się diabelsko.
- Co z tym zrobiłeś? Miało mu zafarbować na różowo! Nic nie mówiliśmy o brokacie i szamponie - Remus zmarszczył brwi.
- Ale ja nie dodałem szamponu i brokatu! - oburzył się James - Tylko brokatowy szampon...
- Gdyby nie wyszło genialnie, wydarłbym się na ciebie - poinformował go Syriusz.
- On mnie pociął czarnomagicznym zaklęciem, musiałem!
- Ile to będzie na jego włosach? - zapytał ucieszony Peter.
- Dopóki nie znajdzie przeciwzaklęcia - powiedział dumny James - Czyli długo.