Rozdział IX

3K 343 58
                                    

Pamiętajcie o głosach/komentarzach proszę! xx

_____________

  Louis wciąż starał się odzyskać panowanie nad sobą, ale chciałby spalić się w piekle, jeśli pozwoliłby szansie pożartowania odejść.

- No dobrze - powiedział sarkastycznie, dając Harry'emu uśmieszek i prostując się na swoim stołku. Przesunął wzrok w dół, na chude ciało Harry'ego i próbował ignorować sposób, w jaki jego serce zabiło, kiedy Harry zarumienił się mocniej, gdy Louis w ten sposób zwrócił na niego uwagę. - Jestem pewien, że byłeś absolutnie zdesperowany, by ją znaleźć. Naprawdę mogłaby dopełnić całości twojego stroju.

Harry odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się radośnie, a Louis zawiercił się w fotelu, czerwieniąc się z radości na jego odpowiedź.

- Dziękuję za te słowa, Louis - powiedział Harry. Wskazał boleśnie nowe dżinsy Louisa. - To znaczy, że wyraźnie jesteś już ekspertem w kowbojskim stylu.

Louis roześmiał się.

- Doskonale na topie - powiedział ironicznie, klepiąc się po udach i tylko mgliście żałując, że nie był w stroju, który nosił od czasu jego ostatniego roku szkoły średniej. Przynajmniej nie były to bojówki. - Wiem.

Harry prychnął, a potem uśmiechnął się do Louisa tak otwarcie, że coś, podejrzanie zalatującego tęsknotą, skręciło się w jelitach Louisa. Siła tego zaskoczyła Louisa tak bardzo, że została szybko zastąpiona przez lęk.

W co ty się pakujesz?

Zapytałby Harry'ego, czy chce kurtkę z powrotem, chcąc sprawdzić, czy Harry grałby fair i zrujnował swój wygląd by "dopełnić całości stroju" lub jeśli Louis byłby w stanie wytknąć mu jego kłamstwo, a następnie droczyć się z nim o to przez resztę nocy. Ale teraz wszystko ponownie wydawało się tak skomplikowane i mylące.

Jest synem swojego szefa! A ty z nim flirtujesz? Ten flirtowanie, nie? A umowa...

- Styles! Jak się masz, człowieku? - Entuzjastyczny głos barmana przerwał ciąg myśli Louisa, zaskakując go i niszcząc trochę kokon intymności, który zbudowali on i Harry.

Chociaż Harry nie wydawał się być zmieszanym. Odwrócił się z wielkim uśmiechem do mężczyzny za barem, jego dołeczki się pogłębiły.

Dobra, patrz. Ogarnij się. Louis przewrócił oczami na siebie, małe szarpnięcie rozczarowania sprawiło, że zapomniał o swoich innych problemach.Nawet jeśli jest gejem, to nie znaczy, że jest szczególnie tobą zainteresowany.

- W porządku. A jak z tobą?

Policzki Louisa rozgrzały się ze zdania sobie sprawy z tego, jak Harry rozmawiał z mężczyzną za barem. Nawet nie... Jeśli nawet... Jezu Chryste. Tylko dlatego, że może nie jest hetero, nie oznacza... On - on może być bi albo, albo... Myśli Louisa płynęły z dala od niego i odwrócił się, by zwężyćoczy z boku głowy Harry'ego, jakby patrzenie jakoś pomogło mu dostrzec seksualność Harry'ego lub utrzymać właściwą fajność, której tak naprawdę nigdy nie miał w pierwszej kolejności.

- Nie mogę narzekać. Nie mogę narzekać – powiedział barman, uśmiechając się i wylewając coaster do szklanki przed Harrym. - Co mogę podać?

- Whisky sour, sir - odpowiedział Harry i wskazał kciukiem w kierunku Louisa. - Ale najpierw, Liam, poznałeś Louisa?

Barman spojrzał na Louisa, jego oczy rzuciły się do tęczowej flagi na przeciwległej ścianie, a następnie z powrotem na dół. Zaśmiał się.

- Nie oficjalnie, nie.

Harry spojrzał w tę i z powrotem między dwoma z nich, jakby coś mu umknęło, a serce Louisa zaczęło mocno bić. To była jedna rzecz, bardzo silne przeczucie, że Harry nie był hetero, ale pomysł wyjaśnienia tego, co się stało, przyprawiało Louisa o zawroty głowy z nerwów.

Czy on wie, że jestem gejem? Louis zastanowił się. Poruszył się wewnątrz ponadgabarytowej Carhattowej kurtki. Jego dłonie były wilgotne. On wie. Myślę, że wie.

- Dobrze - powiedział Harry. Przeciągnął to słowo, jakby czekał na to, aby jeden z nich przerwał mu wyjaśnieniem, ale Louis nie potrafił się zmusić, aby to zrobić, a Harry nie naciskał na niego. - Louis, to Liam Payne. Jest właścicielem i kieruje tym świetnym miejscem oraz jest moim dobrym przyjacielem. I Liam, to Louis Tomlinson, przyjechał z Denver i będzie gościem w Lonely Rose w ciągu niedającej się przewidzieć przyszłości.

- Witamy w Wyoming, Louis – powiedział Liam, sięgając przez bar, aby mocno potrząsnąć dłonią Louisa.

- Dziękuję – powiedział cicho szatyn. Czuł się zawiedziony, że chwila minęła, a on po prostu na to pozwolił. Chciał ją z powrotem. Chciał wiedzieć na pewno. - Miło cię poznać.

Liam skinął głową.

- Ciebie też. Dać ci następny? - zapytał, wskazując na prawie pusty szklany kufel Louisa.

- Och! – powiedział Louis, niezręcznie przebiegając ręką przez włosy. Jego ruch był nieznacznie utrudniony przez ciężkie rękawy kurtki Harry'ego. -Um, tak. Poproszę. Snake River IPA.

- Możesz nalać też mi - powiedział Harry. Odchylił się do tyłu, wyciągając szyję, aby się rozejrzeć. - Ni, hej! Co pijesz?

- Fat Tire - powiedział Niall, nie beatu.

Louis był tak rozproszony przez szyję Harry'ego, że zupełnie zapomniał o Niallu, a teraz widział, że patrzył on na niego z dość porozumiewawczym wyrazem twarzy, jakby obserwował ich przez cały ten czas. Louis starał się utrzymać swoją twarz neutralną, będąc zdeterminowanym, aby zachować godność.

Co to za noc? Co to za miejsce? - Pomyślał, jak zwykle przytłoczony. Może powinien się poddać i zaakceptować fakt, że teraz jego stanem bycia było Wyoming.

- Więc, Louis – powiedział Liam, kiedy wrócił z ich napojami. - Co cię sprowadza do Sheridan?

- Uh – powiedział Louis elokwentnie. Nie miał pojęcia, od czego zacząć, ale nie zdążył posunąć się dalej przed tym, kiedy Harry się wtrącił.

- Jest tu w interesach.

Louis zmarszczył brwi i odwrócił się, aby uzyskać dobry widok na Harry'ego. Ton Harry'ego dawał jasno do zrozumienia, że temat nie był otwarty dla dalszej dyskusji i zmarszczył on mocno brwi, gdy patrzył na swoje whisky, podczas gdy powoli obracając szklankę wokół jej osi. Podniósł głowę, prawdopodobnie czując wzrok Louisa na sobie, a kiedy ich spojrzenia się spotkały, odwrócił swoje szybko, bezmyślnie wpatrując się w lustro za barem, jego twarz była harda.

Po raz setny odkąd przybył do Sheridan, Louis stwierdził, że zmaga się z zagadkami, które nie mają odpowiednich wskazówek do rozwiązania. On po prostu miał tak wiele pytań - zawsze było więcej - i nawet nie wiedział, jak poukładać je wszystkie w swojej głowie. Dlaczego Harry nie chce porozmawiać z Liamem o sprawie z ziemią? Czy był pod jakąś presją społeczną co do sprzedaży? Czy jego odmowa mogła zrobić ekonomiczną krzywdę okolicy i Anne nie powinna kazać Louisowi naciskać Harry'ego na podpisywanie? Dlaczego te rodzaje rozważań wydawały się bezpośrednio ważne? Dlaczego to wszystko było tak osobiste?

Jeśli Liam myślał, że było coś dziwnego w niechęci Harry'ego do podawania szczegółów, nie ukazywał tego. Tylko skrzywił się i zaśmiał ponuro do Louisa.

- Interesy? Przykro mi to słyszeć. Ale, hej, jeśli masz trochę wolnego czasu, daj mi znać. Byłbym szczęśliwy zabierając cię na kilka wycieczek pookolicy - wskazał na Harry'ego i Nialla - podczas gdy ci dwaj są zajęci cieleniem, ubojem i czymkolwiek.

- Chętnie - powiedział Louis, myśląc tęsknie o widoku gór z okna jadalni Harry'ego. Natura wydawała się bardzo atrakcyjna w tym momencie. Prosta i nieskomplikowana, z dala od ludzkich uwikłań, które sprawiały, że Louis czuł się sfrustrowany i zdołowany.

Był zaskoczony powrotem do rzeczywistości przez Nialla, który przeklinał obok niego.

- Pierdolone gówno! - jęknął, patrząc na swój pusty portfel. - Wzięła wszystkie moje pieniądze! Niewiarygodne! - Spojrzał na Harry'ego z dzikim wyrazem twarzy. - Styles, pożyczysz mi dziesięć dolców? Maggie będzie tu lada chwila!

- Zostawiła ci kartę debetową, prawda?

Louis westchnął, będąc zmieszanym ponownie. Liam przyjmował karty, wiedział o tym. Niall zapłacił jedną wcześniej.

- Tak, by potrzeć nią moją twarz! - Głos Nialla przeszedł z pisku w krzyk, a Louis roześmiał się mimowolnie, oszołomiony. Harry śmiał się obok niego. Niall zmrużył oczy, jakby zdając sobie sprawę, że Harry przez cały czas wiedział, że jego karta debetowa została pozostawiona w portfelu umyślnie i na złość.

- Wiesz, że ona ma zamiar wrzucić twoje piosenki, kiedy przyjedzie tutaj, Ni – powiedział Liam. Też się uśmiechał.

- Tak? Cóż, to by mi się nie przydarzyło, jeśli zachciałoby ci się kupić w pełni nowoczesną szafę grającą lub kurwa utrzymać jedną klasyczną! – powiedział Niall, jego oczy płonęły, kiedy dźgnął oskarżycielskim palcem w Liama jedną ręką i chwycił dwie pięciodolarówki, które trzymał Harry, drugą. Gwałtownie gestykulował nimi, gdy mówił dalej. - Powinienem być w stanie zapłacić kartą kredytową! I kurwa płacenie więcej, moja-piosenka-pierwsza-bo-mam-więcej-pieniędzy jest cechą wszystkiego, co jest złe z Ameryką!

Harry musi zauważyć zmieszanie na twarzy Louisa, bo jak tylko Niall zaczął czaić się wokół szafy grającej, wciąż mrucząc pod nosem, zaczął wyjaśniać.

- Maggie i Niall mają mały przyjazny konkurs co do tego, kto kontroluje muzykę za każdym razem, gdy przyjedziemy tutaj - powiedział, wciąż się śmiejąc czule. – W każdym razie to śmieszne, bo oboje lubią ten sam rodzaj muzyki.

- Harry - Liam zbeształ go, udając powagę mimo śmiania się - chodzi o bycie decydującym!

- A o co chodzi z kartą debetową? - zapytał Louis, biorąc łyk swojego piwa. Był bankomat na końcu baru, więc jeśli Niall potrzebował gotówki do szafy grającej...

- Och – powiedział Liam, jego ciało trzęsło się, kiedy on i Harry zaczęli się śmiać jeszcze mocniej. - Niall nienawidzi bankomatów. Jak, naprawdę ich nienawidzi.

- To też wszystko, co jest złego w Ameryce - Harry zakrztusił się między śmianiem.

On i Liam wyglądali na tak szczęśliwych, że Louis poczuł kolejne szarpnięcie tęsknoty w jego jelitach. Tym razem nie było to dlatego, że Harry był tak zaciekle atrakcyjny. Cóż, nie do końca z tego powodu. To było bardziej dlatego, że Harry i Liam wygłupiali się w tak łatwy i atrakcyjny sposób i Louis zdał sobie sprawę z tego, że naprawdę chce być częścią tej grupy ludzi, jeśli Sheridan było jego domem.

Zanim zdążył się powstrzymać, miał już w głowie w pełni uformowane marzenie o Liamie i Harrym mówiących komuś innemu o dziwactwach Louisa w czuły sposób. Szło to mniej więcej tak: "A potem mieliśmy zamiar rozpocząć ten film, ale Louis wyszedł zza rogu zbyt szybko i poślizgnął się o koc i prawie spadł ze schodów... To, co się dzieje, kiedy nalegasz na noszenie kożucha owiniętego wokół siebie jak spódnica, by mieć dodatkowe ciepło". "On zawsze wygląda jak ksiądz, któremu matka uszyła na drutach sutannę". "To śmieszne, bo wiesz, że cały czas, kiedy ma to na sobie, że nigdy nie wkłada skarpetek".

Naprawdę chcę, żeby mnie lubili. Chcę, żeby on mnie lubił. Czemu to się dzieje?

- Jesteś mi winien wyboru, Niall! - Harry zawołał przez bar. - To moje pieniądze.

Nawet na odległość, Louis widział, że Niall przewrócił oczami.

- Dobrze, czekaj - powiedział, odwracając się do Harry'ego z podniesioną ręką, jakby była to dla niego okazja. – Co ty na to, żeby zamiast jednej, wybrałbym dwie piosenki na twoją cześć?

Harry poruszył głową z boku na bok, jakby zastanawiając się nad tym.

- Utwory zostaną wybrane w dobrej wierze? - zapytał.

Niall skinął głową.

Harry uśmiechnął się.

- Okej ... – Niall uniósł pięść w zwycięstwie, a Harry uniósł prawy palec wskazujący i wycelował w niego. - Jeśli! Jeśli! Wybierzesz też jedną na cześć Louisa.

Niall zatrzymał się, a następnie powolny uśmiech pojawił się na jego twarzy.

- Dobrze - powiedział, unosząc brwi wyszukanie. – Zgoda.

Louis poczuł przyjemny przypływ przynależności, rozprzestrzeniający przez jego ciało przez prośbę Harry'ego i użył on kołnierza kurtki, by ukryć rumieniec.

- Pięć dolców, że jedną z piosenek, którą dla was wybierze, będzie Man, I Feel Like A Women - Maggie powiedziała do Harry'ego, śmiejąc się, kiedy pochyliła się, by dać mu przyjazny pocałunek. Jej policzki były nadal różowe z chłodu na zewnątrz i uśmiechała się do obu z nich, ściskając ramię Louisa i wzdychając powoli. - Cóż, po prostu musiałam przerwać fizyczną walkę, która odbyła się na treningu dziewczęcej piłki ręcznej w ósmej klasie, więc myślę, że najlepiej będzie, jeśli wszyscy dostaniemy trochę tequili.

Następną rzeczą, o której Louis wiedział, było to, że było po północy i był pijany. Naprawdę pijany i tańczył do Like a Prayer (wybór Maggie) z Harrym Stylesem. Albo tańczył obok Harry'ego. Byli na tyle blisko, że raz na jakiś czas ich ramiona się stykały.

Harry był rozkosznie rozluźniony, gdy tańczył, jego długie, luźne kończyny płynnie poruszały się w rytm muzyki. Nie powstrzymywał się i podobało się to Louisowi. Fascynacja, którą poczuł, kiedy po raz pierwszy zobaczył Harry'ego przy barze, tylko wzrosła i nie mógł oderwać od niego wzroku. Otwarcie gapił się przez ostatnie pół godziny, ale Harry nie wyglądał, jakby mu to przeszkadzało. Odwzajemniał jego spojrzenie, a pozostałe wątpliwości Louisa o tym, czy Harry Styles był zainteresowany mężczyznami, zostały niemal całkowicie rozmyte.

To zaczynało sprawiać Louisowi ból, jak bardzo chciał go dotknąć.

- Chłopaki, jeszcze tylko jedna piosenka, dobrze? - Maggie odezwała się, siedząc przy barze, kiedy głos Madonny zaczął znikać. Harry wygonił ją iNialla z otwartej przestrzeni z przodu szafy grającej po tym, jak zaczęli obściskiwać się podczas Macareny (wybór Nialla). - Roby chce iść, a to on rozwozi.

- W porządku - powiedział Harry. Odgarnął spocone włosy z czoła, ciężko dysząc, czekając na następny utwór. Louis nie rozpoznał go, kiedy został puszczony przez głośniki. To była ładna melodia skrzypiec i silny kobiecy głos, śpiewający o dotykaniu ziemi. To na pewno nie była typowa muzyka taneczna.

- O rany - mruknął Harry. Poruszył się niespokojnie, wpatrując się w swoje buty.

- Och! Och! Och! - Niall wrzasnął, jego twarz rozświetliła się. Uśmiechnął się i podniósł piwo. - Ten jest dla Ciebie, Louis! Dixie Chicks na cześć naszego szanownego notariusza państwowego!

- Co to za piosenka? - zapytał Louis.

Harry zaśmiał się głupkowato, wciąż się wiercąc.

- Uh - westchnął i pokręcił głową, miał mały uśmiech na twarzy. - To się nazywa Kowboju, uwiedź mnie.

- Och – szepnął Louis, dreszcz przeszył mu kręgosłup w domyślny sposób. On i Harry zamknęli oczy i Louis ledwo oddychał.

- Tak – wypuścił z siebie Harry, jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w sposób, który był widoczny pod jego mokrą od potu koszulką.

Zrobił niepewny krok w kierunku Louisa i szatyn przełknął ślinę. Jego ciało krzyczało do rąk Harry'ego. Chciał przysunąć się w kierunku jego dotyku, wyciągnąć rękę i samemu chwycić Harry'ego, by mógł zakopać się w jego piersi. Ale był wrośnięty w ziemię. Nie był pewien, jak to się dzieje, naprawdę nie mógł w to uwierzyć.

Sześć godzin temu myślałem, że jest hetero. Jest synem mojej szefowej. Syn mojej szefowej. Miliardy i miliardy.

Harry przysunął się kolejny krok bliżej i sięgnął, by go dotknąć i Louis chciał tego tak bardzo, że to bolało. Ale był też pijany i nic nie miało sensu, a słowa spłynęły na jego usta, zanim mógł je powstrzymać.

- Powinieneś podpisać przeniesienie własności, Harry. Dlaczego tego nie zrobisz?

Harry znieruchomiał, a jego twarz jakby opadła, ręka powróciła z powrotem do jego boku jak skała.

Louis zamknął oczy. Kurwa. Został obdarzony tego rodzaju myśleniem na całe swoje życie.

- Powinniśmy iść - powiedział Harry, jego ton był wolny.

Kurwa.

- Nie miałem na myśli... - Louis spróbował, ale nie wiedział, jak to wytłumaczyć, ledwo co wiedział, co się naprawdę dzieje. Wszystko było tak pomieszane w głowie, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, Harry już szedł z powrotem do miejsca, gdzie Maggie i Niall stali z Robym przy barze, aDixie Chicks śpiewały o uwolnieniu. Louis westchnął i poszedł do nich dołączyć.

Jego głowa bolała przez czas powrotu na ranczo. Harry w milczeniu pomógł mu z kurtką, a następnie wyprowadził go z gigantycznej ciężarówki Roby'ego z dłonią ułożoną na jego małych plecach, jakby chciał mu pokazać, że wszystko było w porządku.

Potem uśmiechnął się do Louisa w salonie, ze zmęczonymi, rozmytymi oczami, wyglądając miękko i będąc rozczochranym, piękniejszym niż kiedykolwiek.

- Dobranoc, Louis - powiedział cicho, zanim skierował się do swojego pokoju.

Louis po prostu przez chwilę stał za kanapą ze ściśniętym gardłem.

Jezusie, to było niewygodne. Zanosiło się na to, że wszystko będzie jeszcze trudniejsze, niż się spodziewał.

Co ja mam robić?


Wild And Unruly (Larry Stylinson) - TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz