Rozdział XXVII

3.5K 317 91
                                    

Ten rozdział nie wyszedł mi zbyt dobrze, przepraszam za to i mimo tego zapraszam do czytania. x

________

Louis obudził się w godzinach wieczornych z poczuciem spełnienia. Uczucie ciężkości zagnieździło się głęboko w kościach jego kończyn podczas długiego snu. I on, i Harry potrzebowali odpoczynku. Ale kiedy się przewrócił, druga strona łóżka była zimna, rozdarta kartka papieru zmarszczyła się, kiedy się na niej położył. Uczucie dodatkowego ciężaru uciekło z dala od jego ciała w jednej chwili, zastąpione nagłym przypływem adrenaliny.

Beyonce rodzi!

Wokół starannie wypisanych słów namalowane były duże, koślawe serduszka. Louis uśmiechnął się i wciągnął oddech, gdy wcisnął kawałek papieru w swoją klatkę piersiową z ogarniającym jego ciało ciepłem. Czuł się tak, jakby był podłączony do magistrali elektrycznej. Prześledził drżącymi palcami słowa napisane przez Harry'ego i wyobraził sobie, jak obudził się on z zaczerwienionymi zielonymi oczami z powodu esemesa od jednego z kowbojów i wykradł się z łóżka, chcąc szybko dostać się do stodoły, ale mimo tego poświęcił czas na ostrożne, staranne wykaligrafowanie wiadomości.

Harry Styles mnie kocha. Louis przełknął ślinę, serce waliło mu w piersi. Czuł wybuchającą w sobie energię, emocje przepłynęły od czubka jego głowy, do koniuszków palców u stóp. Zastanawiał się skąd pochodziły jego nerwy, dlaczego jego dłonie się trzęsły. Nie boję się go kochać, pomyślał z uporem, muskając kciukiem brzeg kartki Harry'ego, zwijając ją, kiedy patrzył na słowa. Nie boję. Ale nad nadchodzącym wieczorem i tak wisiała zasłona strachu, coś w rodzaju pustego, suchego bólu w klatce piersiowej. O Boże, pomyślał, kiedy jego ospały od snu mózg w końcu zaczął nadążać za jego hiperaktywnym ciałem. Boję się Anne Twist.

To było to. Źródło skręcającego go niepokoju, który wił się pośród resztki pozytywnych emocji w jego piersi. Louis miał do niej zadzwonić. Oczywiście musiał, już podjął tę decyzję. Był po prostu... Po prostu się bał.

- Kurwa – wyszeptał. Przycisnął kciuk do rogu notatki, strzępiąc krawędź tak długo, aż na jego skórze pojawiła się miękka, żółta plama. – Daj spokój. Możesz to zrobić. Możesz.

Zmusił się do wyjścia z łóżka i pójścia do łazienki. Słyszał panią Burden, robiącą pranie w korytarzu, i chodzący silnik ciężarówki na zewnątrz, opony skrzypiące na żwirowym podjeździe. Bonnie ryczała głośno. Jacyś kowboje jedli w kuchni, słychać było męskie głosy i brzęk sztućców na talerzach. Normalne dźwięki w niedzielny wieczór. Normalne, pomyślał Louis, podskakując na palcach, kiedy umył twarz, w oknie po jego prawej stronie niebo ciemniało jak siniak. Kiedy zacząłem myśleć o tym jako o normalności? Próbował sobie przypomnieć, jakie były jego pierwsze dni, kiedy był wiecznie w złym humorze i zachowywał się nieodpowiednio, ale nie potrafił już przypomnieć sobie tego uczucia.

Louis siedział w łazience dłużej, niż było to bezwzględnie konieczne, by przygotować się do rozmowy. Patrzył na siebie w lustrze, kiedy bez przekonania próbował naprawić swój zagłówek, pełen nerwowego napięcia. Jego żołądek pulsował rosnącym niepokojem. Próbował sobie przypomnieć wszystkie powody, dla których musiał zadzwonić do Anne Twist. Dlaczego było to słuszne, chociaż wiedział, że dla ich obojga będzie to niesamowicie nieprzyjemna rozmowa. Skończył, dając sobie motywacyjne przemówienie na temat etyki i profesjonalizmu. Część jego nie chciała uwierzyć, że było to konieczne, ale wciąż pamiętał, jak niemożliwe to wszystko wydawało się w Denver, obserwując inne tańczące pary i myśląc, że to nigdy nie będzie jego i Harry'ego. Teraz wszystko wciąż było tak samo niemożliwe, cała ta sytuacja.

Wild And Unruly (Larry Stylinson) - TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz