Rozdział XIII

3.1K 316 65
                                    

  Hej, hej, hej! Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale obiecuję, że teraz wam to trochę wynagrodzę, z uwagi na to, że skręciłam kostkę i nie mam co robić. Cóż mogę powiedzieć więcej? Enjoy. 

_________________  

- ...jak podrzucanie pizzy, zawsze to powtarzałem – powiedział Niall zza ogrodzenia.

Harry prychnął.

- W porządku, dziękuję za ten kulinarny akcent, Horan. - Skrzywił się, patrząc w miejsce, gdzie Louis trzymał lasso, żując wnętrze swojej wargi. - Wiesz co, dlaczego nie możemy na razie odłożyć liny...

Propozycja ta spotkała się z chórem jęków kowbojów.

- Oh, Jezu Chryste, Styles - mruknął Hank pod nosem. – Nie mów ,,leci motylek" czy coś, po prostu wyrzuć z siebie ,,ja rzucę".

Harry posłał im złe spojrzenie, a następnie odwrócił się do Louisa, biorąc linę, żeby mógł położyć ją na ziemi. Louisa nie obchodziło to, co myśleli kowboje, bo obok Harry delikatnie umieścił rękę na jego prawym nadgarstku i ścisnął go lekko i uroczo. Końcówki długich palców Harry'ego były zimne na skórze Louisa, a jego oddech zamarł lekko na uczucie dotyku, drżąc jeszcze bardziej, kiedy Harry uniósł jego rękę nad jego głowę.

- Tak – powiedział Harry przygryzając wargę, jakby nie wiedział czy powinien kontynuować.

Louis skinął głową na znak, że powinien, mając nadzieję, że falowanie w jego piersi nie było zbyt widoczne. Po prostu oddychaj. Oddychaj.

- Powinieneś myśleć o wierzchu twojej dłoni jak o twarzy twojego lassa - wyjaśnił Harry z lekkim uśmiechem, tworząc dłonią Louisa okrąg nad czubkiem jego głowy i wysyłając wstrząsy energii elektrycznej w dół jego kręgosłupa. - Więc kiedy twoja ręka się odwraca, pętla też powinna. I jeśli chcesz obrócić ją ponownie, obróć ją po prostu wtedy, kiedy jest przed tobą, kiedy weźmiesz rozmach...

Podniósł rękę Louisa ponownie, aby powtórzyć ruch, ustawiając jego nadgarstek we właściwej pozycji. Louis czuł się od tego niemal oszołomionym. Czuł się niepewnie i jakby był superczuły, prawie czując ból z niecierpliwości. Jakby był Baby w Dirty Dancing, czekając na to, aby Johnny przejechał palcami po wewnętrznej stronie jej ramienia. Louis zacisnął palce u stóp w swoich kaloszach. Na samą myśl o Harrym dotykającym go w ten sposób prawie przeszył go dreszcz.

To się nie zdarzy. To nie może się zdarzyć.

Harry pochylił się i podniósł linę. - Nie za duże luki między uchwytem i hondą - powtórzył wkładając sznur w dłonie Louisa.

- Więc honda to węzeł? - zapytał Louis, w końcu będąc w stanie coś z siebie wydusić. Poprawił linę w ręce, próbując się wczuć.

- Och! - wykrzyknął Harry. Wyglądał na uroczo zakłopotanego użyciem kowbojskiego żargonu. – Tak. Lub hondo. Wszystko zależy od tego do kogo mówisz.

- Hondo, honda – powiedział Louis wzruszając ramionami. Raz zamachnął lassem nad głową, próbując udawać, że sposób, w jaki się dotykali był codziennością. - Cormbass, coombass.

Harry zaśmiał się cicho, kiedy poprawił pozycję Louisa na kolejny zamach, lekko zmieniając kąt jego nadgarstka i łokcia.

- Dokładnie - mruknął.

Zrobił krok do tyłu i skinął głową.

- Na byka? – zapytał Louis, wskazując manekin podbródkiem.

Wild And Unruly (Larry Stylinson) - TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz