Rozdział XIV

2.9K 306 111
                                    

Nie złośćcie się za bardzo na Louisa, oki? A jeśli nie dacie rady, to swoją frustrację opiszcie w komentarzu!

__________________________

 Louis nadal był podenerwowany, gdy słońce zaczęło zachodzić, będąc zdenerwowanym, gdy chodził po pokoju, próbując dodzwonić się do Zayna. Wciąż jeszcze był w lekkim szoku, z powodu Harry'ego dotykającego jego dłoni... pieszczącego je. Czuł się też nieswojo przez niejasne obawy, które zagnieździły się w jego piersi przez rozmowę z Harrym o szkole prawniczej. Oczywiście nie miał żadnej pracy zrobionej. Musiał działać, musiał przestać myśleć o Harrym i ranczo w nierealistycznie wyidealizowany sposób. Jego ubrania wysypywały się z jego otwartej walizki, a papiery porozrzucane były po całym pokoju i Louis obiecał sobie, że to wysprząta. To nie tak, że tu mieszkam. To nie tak, że ten pokój jest mój. Prychnął z irytacją, kiedy usłyszał trzy miękkie dźwięki, które oznaczały, że znowu nie miał zasięgu.

- Cholera - mruknął. Musiał użyć stacjonarnego w biurze Harry'ego.

Louis wystawił głowę przez drzwi i sprawdził korytarz - był pusty. Szatyn mógł usłyszeć nakładające się na siebie rozmowy i dźwięk widelców i noży, delikatnie stukających o chińską porcelanę pani Burden. Rechot Nialla przerwał coś, co mówił Hank.

Żołądek Louisa dał o sobie znać. Duszone mięso. To to pachniało tak dobrze. Maggie zapukała do jego drzwi wcześniej, wciąż mając kurz po kredzie ze szkoły na dłoniach.

- Na obiad jest pieczeń – powiedziała z lekkim uśmiechem. – Na deser ciasto brzoskwiniowe, przychodzisz?

Ale Louis odmówił. Za dużo pracy.

Zbyt dużo pieprzonej pracy; był coraz bardziej w tyle. Harry rozpraszał go. Sprawiał, że myślał on więcej o przyszłości i to nie o dobrej szkole prawniczej jako jego właściwym kierunku życiowym, który to do tej pory miło, pocieszająco umieszczony był w jego umyśle. Było tak głupio łatwo wyobrazić sobie tutaj dom, jakby wszystkie powikłania w sytuacji prawnej i rejestracji Louisa w CU (i fakt, że on i Harry nie byli nawet razem) nie istniały lub mogły być łatwo zepchnięte na dalszy plan. Dom rodzinny. Coś mocno ukłuło Louisa w serce. Mężczyzna prychnął i pokręcił głową.

Była też sprawa seksu. Louis masturbował się w ciągu ostatnich dwóch tygodni codziennie, borykając się z niewłaściwymi myślami o nagim torsie Harry'ego i jego długich nogach. To było jak długie, powolne droczenie się, które prowadziło donikąd. Przebłyski Harry'ego wychodzącego spod prysznica, nieustanne poranne erekcje i niejasny ból w jajach przez cały dzień - Louis zakładał na siebie spodnie dresowe do łóżka tylko w celu ochrony prześcieradeł pani Burden. Najgorsza była wiedza, że mógł, gdyby chciał. Tak dużo działo się w kwestii Harry'ego, a nic w kwestii aktu własności. Louis już praktycznie czuł oddech Anne na swojej szyi.

Przemknął się przez hol do ciemnego biura Harry'ego, nie będąc pewnym, czy w ogóle może tam wejść.

Zayn powiedział mi, żeby sprawdzić, pomyślał. To do pracy.

Znowu wyczuł niewyraźny zapach tytoniu fajkowego i zastanowił się, czy to był zapach dziadka Harry'ego.

To całe ranczo dostało się pod moją skórę, powiedział sobie. Czuję się jak obrzydliwa osoba. Przestań marzyć. Po prostu przestań!

Louis po prostu potrzebował dostać się z powrotem do Denver, z powrotem do Zayna i innych znanych rzeczy, wokół których w końcu zaczął budować życie. Z dala od tej całej czasochłonnej i przerażająco mylącej seksualnej i romantycznej frustracji, którą był Harry Styles. Mógłby błagać Zayna, żeby wysłał tutaj Nicka zamiast niego. Mógłby zrobić cokolwiek.

Wild And Unruly (Larry Stylinson) - TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz