Rozdział 47

18 7 0
                                    

Objaśnienie:
J: - ja (Nath),
B: - Bruno,
V: - Vik,
N: - Niall.
______________________________

B: Dobrze, w takim razie sama mi coś zamów, ty znasz menu najlepiej.. - zamknął kartę, przywołałam Viktora i po chwili podałam mu zestaw który Bruno dzisiaj zje.
J: Znasz mnie, trochę, i wiesz że cierpliwym człowiekiem nie jestem..
B: Tak wiem,
jakiś czas temu moja kuzynka zaczęła prace, tu w Londynie.. - czyli jednak ona.
J: I co ja mam do tego?
B: Bella Mars sie nazywała i.. Nie żyje.. Wiesz coś o tym? - spojrzał na mnie znacząco.
J: Wiem że pracowała u Billa. - byłam pewna że w moich oczach pojawiła sie złość. Bruno węszy, a to nie jest dobre. Więcej będę miała ludzi do zabicia, a jego nie chciałabym zabijać, to w pewnym sensie dobry znajomy.
B: Billa? Billa Cartera?
J: Tak, czyli rozumiesz już? - zapytałam dla pewności.
B: Przecież Bill to mafioza, po co ona sie w to pchała.. - był zawiedziony zachowaniem swojej krewnej.
J: Przykro mi Bruno..
V: Pana zamówienie.. - pojawił sie Vik, podał mężczyźnie jego danie i zniknął.
B: Wiesz kto ją zabił? - spojrzał na mnie.
J: Zanim Ci odpowiem, musisz wiedzieć jak było naprawdę.. - nie chciałam mieć z nim jakieś nieprzyjemne zatargi.
B: Ty ją zabiłaś, prawda? - zapytał jakby tylko dla pewności.
J: Tak. - powiedziałam ciszej.
B: Miałaś poważny powód?
J: Chciała zabić niewinnego człowieka. - wyjaśniłam.
B: Tyle chciałem wiedzieć. - wstał od stolika i odszedł ode mnie, widziałam jak jego obstawa za nim wychodzi.
V: Kto to był? - znalazł sie przy mnie jak błyskawica.
J: Nie ważne.. Oby tylko sobie odpuścił. Przeczytałeś umowę? - zmieniłam temat i wróciliśmy do biura.
V: Tak.. Dalej jesteś pewna że moja wypłata cie nie zrujnuje? - zaśmiał sie cicho.
J: Jeśli tak bardzo chcesz, to powrócimy do poprzedniej.. - zaproponowałam.
V: Jestem porządnym pracownikiem, i tak będę robił co do tej pory więc niech tak będzie. - zmieniłam szybko kwotę na umowie i wydrukowałam z komputera.
J: Podpisz, panie kierowniku.. - podałam mu dokument. Złożył podpis i oddał mi ją, sama podpisałam i wyłączyłam cały system od zasilania. - Zwijamy sie. - poszliśmy do kuchni, nie było już nikogo. Pogrążyłam sie z Vikim w całkiem przyjacielskiej rozmowie i wyszliśmy zamykając restauracje.
V: Do zobaczenie.. - pożegnał mnie i poszedł w całkowicie przeciwnym kierunku, ja szybko przeszłam na parking. Chciałam jak najszybciej dostać sie do pałacu, ale zatrzymał mnie on.

N: Nathalie!!- zawołał.
J: Idź sobie stąd! - rozkazałam.
N: Nie. - sprzeciwił sie - Zależy mi na Tobie i nie odejdę! - stałam twarzą w twarz z blondynem.. Jego oczy patrzały prosto w moje, wołając bym go pocałowała. Nie mogę pozwolić sobie na taki ruch, a chłopak widocznie błagał w myślach bym to zrobiła. Lekko podszedł do mnie, a ja automatycznie cofnęłam sie do tylu, przez co jego oczy przybrały smutny wyraz.
J: Niall, nie możesz sie ze mną spotykać.. To jest niebezpieczne dla Ciebie, ja jestem dla Ciebie zagrożeniem. - powiedziałam cicho.
N: Skąd wiesz co jest dla mnie dobre..? - mruknął
J: Wiem, że na pewno nie ja. - powiedziałam stanowczo. Już chciałam odchodzić od niego i nigdy więcej nie spotkać. Poczułam jednak dłoń na moim nadgarstku, zmuszającą do zatrzymania sie.
N: Wydaje mi sie, że bardziej wiem co jest dla mnie dobre, a co nie.. I pragnę sie z tobą spotykać.. - jego spojrzenie nabrało pewności i zdecydowania. Wiedziałam, że on nie odpuści..
J: Niall, nie możesz.. Nawet nie wiesz w co sie pakujesz.. - próbowałam go powstrzymać.
N: Nie jest to dla mnie ważne, chce być przy tobie.. - nie odpowiedziałam mu. Staliśmy na parkingu koło mojego auta, pojedynczy przechodnie mijali nas, nie zwracając uwagi. Jednak miałam dziwne, niespokojne przeczucie.. Takie które mam coraz częściej. Rozejrzałam sie i pomimo ciemności zauważyłam w oknie jednego z budynków znajomą postać. To jeden z moich dawnych znajomych, a to znaczyło, że Bill wysłał już kolejnego ze swoich ludzi.. Szybko pozbierał sie po stracie Belli..
J: Chodź.. - pociągnęłam go za rękę i weszliśmy z powrotem do mojej restauracji. Blondyn był zaskoczony moim zachowaniem.
N: Co sie stało?
J: Zadając sie ze mną, ściągnąłeś na siebie wielkie niebezpieczeństwo! - warknęłam
N: Co to znaczy? - spytał przestraszony
J: To że teraz większość sokołów w mieście, jak nie w kraju chce cie zabić.. - wyjaśniłam bez ceregieli, a Niall pobladł.
N: Ale jak to zabić?! - wydukał
J: Ostrzegałam Cie, ale ty byłeś nieugięty.. A teraz muszę chronić twój tyłek.. - byłam na niego wściekła. Moje dawne zasady i przyrzeczenia że do tego nie wrócę legły w gryzach odkąd on sie pojawił! Poszliśmy do kuchni, potem z niej przeszliśmy do spiżarni i tam wystukałam specjalny kod i rozsunęły sie drzwi windy. Weszłam do środka, patrząc znacząco na blondyna by dołączył. Stanął obok mnie niepewnie, prychnęłam. Gdzie jego pewność siebie?! Zjechaliśmy do podziemnego garażu gdzie stało moje maleństwo. Uśmiechnęłam sie na widok auta i otworzyłam. - Wsiadaj.. - spojrzałam na Nialla, był przestraszony, zaskoczony i zachwycony, to ostatnie pewnie na widok samochodu. Wyjechaliśmy z parkingu, mknąc ulicami Londynu, by jak najszybciej sie oddalić od sokoła.
N: Mam aż takie kłopoty? - spytał cicho
J: Masz o wiele większe niż Ci sie wydaje.. - nie spuszczałam wzroku z drogi. Słyszałam jak blondyn łapie łapczywie powietrze, jakby sie dusił. - Zawiozę Cie do domu, spakujesz najpotrzebniejsze rzeczy i pojedziemy do mnie.
N: Mam mieszkać z Tobą?
...
__________________

Night Changes ~ Darker LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz