Rozdział 54

18 7 0
                                    

Objaśnienie:
J: - ja(Nath)
N: - Nathalie,
S: - Sokół,
V: - Viktor.
________________________

*Wciąż oczami Nialla*
N: Niall, ale ja nie będę ci w jakikolwiek sposób tego okazywać, nie mogę. - szepnęła, nie spodziewałem sie tego, ale czułem sie w pełni szczęścia. Moja miłość do niej znów zaczęła rosnąć w siłę. Nathalie chyba zasnęła po jakimś czasie, nie ruszała sie i oddychała spokojnie. Wpatrywałem sie w nią i analizowałem wszystko po kolei. Wiem, że łatwo nie będzie, ale postaram sie ją wspierać.
*Oczami Nathalie*
Gdy otworzyłam oczy zauważyłam śpiącego Nialla, mimowolnie moje serce zaczęło sie uśmiechać. Każda złość minęła, cieszyłam się że on tu jest, że nie zrezygnował. Pokazał że mu zależy, że jednak nie stchórzył. Wyciągnęłam delikatnie rękę i przejechałam ostrożnie po jego policzku, chłopak uśmiechnął sie lekko. I nie wiem czy udawał że śpi czy nie, ale to był słodki uśmiech. Wyszłam z łóżka i poszłam do łazienki, potrzebuje relaksu. Weszłam do wanny wypełnionej w połowie wodą i znów myślałam. W mojej głowę są same sprzeczne myśli, chce by tu był, ale nie chce mu okazywać tego co jest we mnie! Jak on ma sie przez to poczuć?! Tylko z drugiej strony, jeśli pokaże mu te wszystkie uczucia to będę słabsza, a to może niekorzystnie wpłynąć na bronienie go. Nawet teraz nie wiem co planował Bill, ilu Sokołów na niego poluje.. Muszę sie wziąć ostro do roboty, a przede wszystkim włączyć telefon i skontaktować sie z Vikim, na pewno dzwonił. Wyszłam z wanny, zawinęłam suche ciało w ręcznik i poszłam do garderoby. Wyjęłam potrzebne mi rzeczy i poszłam do biura. Podłączyłam telefon pod zasilanie i czekałam aż sie włączy. W tym czasie wkradłam sie do komputera Billa i sprawdzałam co sie działo. Mafioza wysyłam sokołów do odnalezienia Nialla, na szczęście żaden z nich nie namierzył go, ale wielu kręci sie dookoła Louisa i spółki, muszę jakoś ich ostrzec i chyba rozmowa z Tomlinsonem będzie najodpowiedniejsza. I może jeszcze Malik sie przyda, on zna sie trochę na tym.. Spojrzałam na zegarek, było dopiero przed 6pm, wiec mogę coś zdziałać. Viktor dzwonił po kilkanaście razy dziennie, więc wstąpię po akcji do niego. Zabrałam odpowiedni sprzęt, typu broń krótka i biała, lubię mieć jakiś ostry nożyk przy sobie, i pojechałam.

Wybrałam najgroźniejszego z tych ostatnich polujących Sokołów, znalazłam do i bez trudu załatwiłam. Stwierdziłam, że jak po takiej przerwie tak świetnie mi poszło to dam radę jeszcze jednego.
S: Można by rzec że spodziewałem sie Ciebie.. - zaśmiał sie ironicznie, kiedy przed nim stanęłam.
J: Czyżby?!
S: Tak.. Bronisz Horana. Zastanawiam sie jednak, dlaczego? - spytał z ciekawością, po chwili celował już we mnie swoją dość sporą bronią.
J: Myślisz że sie dowiesz?! - zaśmiałam sie i wystrzeliłam jako pierwsza. Dla bezpieczeństwa schowałam sie za jakąś szafką. Nie usłyszałam strzałów, wychyliłam sie lekko i zauważyłam że siedzi w tej samej pozycji i jakby czekał. Tylko, że z jego głowy zaczęła wydostawać się ścieżka krwi, a to znaczyło że nie żyje. Wyszłam zza swojej osłony i spojrzałam na niego. - Mówiłam że sie nie dowiesz.. - wyszłam stamtąd i pojechałam prosto do Vikiego, był zaskoczony moją wizytą, ale to chyba było pozytywne zaskoczenie.
V: Wiesz jak sie martwiłem?! - przytulił mnie do siebie kiedy zamknęły sie za mną drzwi.
J: Oszalałeś?! - warknęłam na niego, brunet sie przestraszył i od razu odszedł ode mnie. - Mówiłam Ci kiedyś że masz tego nie robić! Zapomniałeś już?! - zapytałam z oburzeniem i poszliśmy do salonu.
V: Nie, nie zapomniałem, ale myślałem że..
J: To źle myślałeś. - przerwałam mu - Proszę Cie Vik.. - powiedziałam już łagodniej. - Wiesz ilu morderców sie teraz koło mnie kręci, nie chce by Ci sie coś stało.. - teraz ja spojrzałam w jego oczy z troską, to jest mój młodszy 'brat'. Jego stracić nie mogę!
V: Rozumiem.. - uśmiechnął sie słabo - Gdzie ty sie podziewałaś?
J: Daleko za miastem.. Miałam ochotę umrzeć, ale nie chce o tym rozmawiać.. Lepiej powiedz jak w restauracji? - zmieniłam temat
V: Nie jest źle, można powiedzieć że sobie radze, jako kierownik.. - teraz duma wpełzła na jego twarz.
J: Nie oszukujmy sie, Ty dobrze sobie radziłeś nawet przed awansem. - zaśmialiśmy sie - Ale nie obrastaj w piórka.. - pogroziłam palcem, chłopak jeszcze bardziej sie zaśmiał.
V: Wrócisz już do pracy?
J: Mówiłeś że sobie radzisz.. - przypomniałam.
V: Tak, ale ja już tam nie mam z kim rozmawiać.. Oni zaczynają sie mnie bać tak jak Ciebie.. Zamieniam sie w Ciebie. - stwierdził z przerażeniem.
J: Ej!! - uderzyłam do poduszką, którą akurat miałam pod ręką. - Przyjadę jutro, ogarnę najważniejsze sprawy.. - wstałam z miejsca.
V: A jak sytuacja z Niallem? - zapytał nagle również sie podnosząc.
J: Daje rade..
V: On?! Czy Ty?
...
_________________

Night Changes ~ Darker LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz