Rozdział 11

128 14 6
                                    

Perspektywa Sama


Obudziłem się wcześnie. Właściwie to nawet nie wiem czy spałem. Była godzina 3.50. Astrid też nie spała. Dzisiaj mija ten pieprzony rok

- Sam, ja się tak strasznie boję, że to wszystko się powtórzy- powiedziała do mnie cicho Astrid

- Ja też- pocieszanie jej w takiej sytuacji nie miało sensu

- Pójdź po Dianę. Musimy z nią porozmawiać

- Czasami wolę nie ryzykować- zacząłem, ale Astrid posłała mi groźne spojrzenie

- Już kochanie- na prawdę wolałem nie ryzykować. Już dzisiaj raz podpadłem Dianie

Po cichu wszedłem do jej pokoju i zobaczyłem... no właśnie. Raczej nie zobaczyłem, bo w łóżku nie było nikogo. Wycofałem się z pokoju dziewczyny i wróciłem do sypialni. W tej chwili bardzo się o nią martwiłem. Ona sobie może zrobić krzywdę

- Nie ma jej

- Jak to jej nie ma?- powiedziała wyraźnie tym przejęta Astrid

- Nie ma jej do cholery- powiedziałem zdenerwowany

- Zadzwonię do niej

- Uhm- powiedziałem, ale moja myśli były bardzo daleko. Co jeśli to moja wina? Kiedy ją obudziłem była wściekła, ale czy na tyle, żeby wychodzić gdzieś w środku nocy

Z zamyśleń wyrwał mnie głos Astrid

- Halo, dziewczyno gdzie ty jesteś- powiedziała Astrid, a po chwili przełączyła na głośnomówiący

- W szpitalu- powiedziała krótko

- Jak to w szpitalu?- wykrzyknąłem

- Caine wrócił- prawie krzyknęła, a za nią było słychać jak ucisza ją jakaś pielęgniarka

- Uderzyła się chyba mocno w głowę- wyszeptałem do ukochanej

- Na jakim oddziale leżysz? Zaraz będziemy u Ciebie

- Nie ja leżę tylko Caine- powiedziała zirytowana Diana- został kilka razy pchnięty nożem

- Co?- powiedzieliśmy w tym samym czasie

- Opowiem Wam wszystko jak przyjedziecie

- W jakim szpitalu jesteś?- powiedziałem równocześnie wkładając na siebie spodnie

- Tutaj, w tym najbliższym

Kilka minut później siedzieliśmy już w aucie. Mimo wszystko nie możemy z tego robić sensacji. Dziennikarze są wszędzie. 

Z auta wysiadaliśmy bardzo niepewnie. Wziąłem Astrid za rękę 


Perspektywa Astrid


Po wyjściu z auta czułam się jeszcze bardziej niepewnie. Diana musiała sobie chyba na prawdę mocno uszkodzić głowę. Sam wziął mnie za rękę i wtedy poczułam się pewniej.

Weszliśmy przez duże szklane drzwi. Nagle przez moją głową przeszły setki wspomnień. Ten szpital to było pierwsze miejsce, w którym się znaleźliśmy po tym koszmarnym powrocie. Leżałam w nim z Laną i Dianą. 

Teraz jechaliśmy windą, bo szpital jest na prawdę duży. Pierwsze kroki skierowaliśmy ku recepcji

- Dzień dobry. Przywieźli tu dziewczynę z mocnym uszkodzeniem głowy?

- Kiedy?

- Dzisiaj- powiedziałam

- Chwileczkę- kobieta wprowadzała jakieś dane do komputera- nie, nic tutaj nie jest napisane. Przykro mi- A mi jeszcze bardziej. Pomyślałam

- A może chłopaka, który został kilka razy pchnięty nożem?- Sam nie dał za wygraną. Nie wierzyłam, że się o to zapyta, bo był to jakiś non sens. Caine nie żyję

- To pamiętam. Karetka przyjechała trochę po drugiej. Miał na prawdę głębokie rany i sama się dziwię jak przeżył

- Gdzie leży?- zapytałam się szybko

- Są państwo spokrewnieni?- Musiała się o to zapytać

- Tak- powiedział szybko Sam i miałam tylko nadzieję, że kobieta nie zacznie się dopytywać o szczegóły spokrewnienia, które było zerowe

- Pierwsze drzwi po lewej na końcu korytarza- powiedziała od razu

- Dziękujemy- powiedziałam i ruszyliśmy w stronę drzwi

Właśnie miałam przekroczyć róg, gdy go zobaczyłam. Leżał taki spokojny i trzymał Dianę za rękę. To mi się śni prawda?


Powrót || Gone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz